W dziesiątym biegu zawodów w Bydgoszczy, fatalny upadek zaliczył Renat Gafurow. Walczący o drugą pozycję z Wiktorem Kułakowem kapitan zespołu gdańskiego w ferworze walki zahaczył o tylne koło rywala i upadł na tor. Zawodnik Polonii został wykluczony, a w ponownej odsłonie biegu zwyciężył Gafurow. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale żużlowiec wystartował w tym i kolejnych biegach z przemieszczonym barkiem. Po zawodach Rosjanin nie ukrywał grymasu bólu.
- Niestety bardzo mnie boli bark. Musiałem walczyć do końca pomimo bólu. Do tego ciężkie warunki torowe i dolega mi to coraz bardziej - tłumaczył Gafurow.
Reprezentant Rosji podobnie, jak trener Grzegorz Dzikowski, wspomniał, że bydgoski tor nie należał tego dnia do najłatwiejszych. Mimo to nie zrzuca on winy za upadek na nawierzchnię, a dodatkowo zaznacza, że jego motocykle spisywały się tak, jakby tego chciał. - Nie mogę powiedzieć, że tor mi się nie podobał. Generalnie wszystko zagrało i jechałem dobrze. Jedynie w ostatnim starcie nie udało mi się dobrze wyjść spod taśmy. Miałem zbyt mocny silnik i w piętnastym biegu na suchej nawierzchni było za dużo obrotów na tylnym kole i ciężko mi było dokleić przód. Dlatego też nie mogłem dogonić przeciwników - informował Rosjanin.
ZOBACZ WIDEO Ani słowa o sporcie: Marek Cieślak (część 1.) (Źródło: TVP)
{"id":"","title":""}
- W biegu, w którym upadłem na pewno nie zawiniło przygotowanie toru. Wina była po stronie wykluczonego, czyli Wiktora Kułakowa - zakończył kapitan drużyny z Gdańska.
Jak przekazał na konferencji prasowej trener Renault Zdunek Wybrzeże, po powrocie do Gdańska zawodnik przejdzie kompleksowe badania.