Jakub Jamróg przejdzie operację lewej ręki

W ostatnim biegu meczu Nice PLŻ pomiędzy Lokomotivem Daugavpils a Orłem Łódź, doszło do upadku Jakuba Jamroga. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem podopiecznych Lecha Kędziory 47 do 42.

Upadek zawodnika łódzkiego klubu nie wyglądał groźnie. Jakub Jamróg o własnych siłach zdołał zbiec z toru, dzięki czemu ostatni wyścig nie został przerwany. - Z powodu defektu motocykla zaliczyłem głupi upadek na małej prędkości. Niewiele mi zabrakło abym wyhamował przed bandą. Jednak trochę o nią zahaczyłem, przewróciłem się i podparłem ręką. W ogóle nie spodziewałem się, że coś mi się stało. Trochę bolało, ale szykowałem się na środową jazdę w lidze czeskiej. Jednak pojawiła się dosyć spora opuchlizna. Udałem się na prześwietlenie, a tam zdjęcie wykazało złamanie lewej kości łódeczkowatej oraz złamanie trzonu kości promieniowej - opowiada żużlowiec.

Podczas zimowej przerwy zawodnicy przygotowują się do tego typu sytuacji na torze. Jednak nie zawsze udaje im się ustrzec od błędów. - Miałem dużo gorsze upadki i wychodziłem z nich cało. Upadek upadkowi nierówny. Niepotrzebnie zrobiłem tak zwany system dźwigni i gdzieś się podparłem. Wiadomo, że to są sekundy i ciężko myśleć o tym, aby pochować ręce, skulić się. Podczas zimowych przygotowań zawsze mocno ćwiczymy pod kątem upadków. Jednak nie zawsze udaje się zastosować to na torze. Jestem strasznie zdenerwowany i wkurzony na siebie, bo to był bardzo głupi, błahy upadek. W życiu bym nie pomyślał, że może mi się po nim coś stać - stwierdza Jakub Jamróg.

Wychowanek Unii Tarnów 9 czerwca przejdzie operację podczas której kości zostaną zespolone za pomocą śrub. Jak zapewnia sam zawodnik jest to najlepsze rozwiązanie. - Po konsultacji w krakowskiej klinice ustaliliśmy, że jutro będę miał operację i zostaną mi wkręcone dwie śruby. Kość łódeczkowata jest taką niewdzięczną kością. Proces jej zrastania bywa bardzo długi. Często nie chce w ogóle się zrosnąć. Dlatego rozwiązanie z wstawieniem śrub jest nawet lepsze, bo dzięki temu będę mógł szybciej wrócić na tor. Jeśli zdecydowałbym się to tak zostawić, nie wstawiać śrub, to wtedy moja przerwa mogłaby trwać nawet dwa miesiące i nie byłoby gwarancji, czy wszystko dobrze się zrosło, czy nie pojawiłyby się jakieś komplikacje. Będę operowany przez doktora Mariusza Bonczara, który specjalizuje się w chirurgii małych kości dłoni. Jego pacjentami byli między innymi Rafał Sonik, Agnieszka Radwańska. Jest to człowiek z profesjonalny podejściem - informuje reprezentant łódzkich Orłów.

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota trafił w sedno? "Największym problemem żużla nie jest tytan i tłumiki"

Jakub Jamróg będzie starał się powrócić do jazdy jak najszybciej. Jednak przebieg operacji, rehabilitacji i kondycja lewej ręki zadecydują o powrocie na tor. - Dążymy z moim przyjacielem, rehabilitantem Grzegorzem Sobańskim z Reha Medica do tego bym mógł pojechać w najbliższym meczu łódzkiego klubu. Aczkolwiek będzie to trudne zadanie, wszystko wyjdzie w praniu. To jest lewa ręka, myślę, że nie będę miał problemu z wciśnięciem sprzęgła, nie czuję bólu przy wykonywaniu takich ruchów, przy oporze palców. Możliwe, że pojadę do Łodzi w sobotę na trening i wtedy podejmę decyzję - przyznaje Jamróg.

Znamy wiele sytuacji, kiedy zawodnicy pośpieszyli się z decyzją o powrocie na tor. Jamróg podchodzi do tej kwestii bardzo rozsądnie. - Nie zamierzam jechać na siłę. Myślę, że chłopaki bez mojej obecności też świetnie sobie poradzą na naszym stadionie jadąc z zespołem z Krakowa. Przed nami trudniejsze spotkania, na które chciałbym być gotowy. Liczę na to, że może uda mi się pojechać w najbliższym meczu. Jednak zdaję sobie sprawę, że będzie to trudne zadanie. Na pewno nie będę robił nic na siłę, powielał błędów kolegów, którzy czasami decydują się na zbyt szybki powrót na tor - zapewnia podopieczny Lecha Kędziory.

Źródło artykułu: