Czy gorzowska dubeltówka wypaliła? Tylko jednym otworem

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka

Do składu gorzowskiej Stali dołączyło przed sezonem dwóch zawodników - Przemysław Pawlicki i Michael Jepsen Jesnen. Prezes Ireneusz Maciej Zmora nazwał te kontrakty dubeltówką. Czy udało się jej wypalić?

Po nieudanym poprzednim sezonie w Gorzowie Wielkopolskim zdecydowano się na roszady w składzie. W miejsce Linusa Sundstroema do drużyny dołączył Michael Jepsen Jensen. Przemysław Pawlicki zastąpił natomiast Piotra Świderskiego, który podobnie jak Szwed spisywał się poniżej oczekiwań. - Jestem bardzo zadowolony z przebiegu okresu transferowego. Szukaliśmy strzelby, a wyszła dubeltówka. Za taką uważam Michaela Jepsena Jensena wspólnie z Przemkiem Pawlickim - mówił po podpisaniu kontraktu prezes Stali, Ireneusz Maciej Zmora.

Czy wspomnianej dubeltówce udało się ostatecznie wypalić? Ekspert naszego portalu, Jacek Frątczak przyznaje, że odpowiedź w tej sprawie jest złożona. - Można powiedzieć, że dubeltówka wystrzeliła, ale jednym otworem. Mam tu na myśli kontrakt Przemka Pawlickiego. Trzeba przyznać, że przenosząc się do Gorzowa Wielkopolskiego miał on trudne zadanie. Przeprowadzka z takiego ośrodka jak Leszno do Stali to w sensie mentalnym duże wyzwanie. Myślę, że Przemek radzi sobie lepiej, niż większość fachowców przed sezonem przewidywała. Znam tego zawodnika od lat i zawsze uważałem, że ma on papiery na jazdę. Jego kariera jednak w pewnym momencie przystopowała, gdy miał on liczne problemy z urazami. Widać jednak, że gdy ze zdrowiem jest wszystko w porządku, potrafi osiągnąć stabilność, która przekłada się na dobre wyniki - podkreśla Jacek Frątczak.

Pozyskanie starszego z braci Pawlickich w znaczącym stopniu wzmocniło gorzowską drużynę. Patrząc na pierwszą część rozgrywek, daje on dużo więcej niż Piotr Świderski i Tomasz Gapiński, którzy reprezentowali barwy gorzowian w poprzednim sezonie. - Przemek potrafi być wiodącą postacią tego zespołu i nieprzypadkowe jest to, że dostaje swoją szansę w biegach nominowanych. Wystarczy zresztą spojrzeć na ostatni mecz w Grudziądzu. Przemek, nie licząc juniora - Bartka Zmarzlika, był krajowym liderem tego zespołu i w warunkach tak trudnych do spasowania potrafił sobie poradzić - dodaje ekspert naszego portalu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Szwajcarskie media ostro o Lewandowskim. "Najsłabsze ogniwo"

W Gorzowie, przynajmniej na razie, nie wiedzie się natomiast Jepsenowi Jensenowi. Zawodnik ten legitymuje się najsłabszą średnią biegopunktową w całym zespole (0,923). Spisuje się gorzej, niż Linus Sundstroem, z którym Stal pożegnała się po ostatnim sezonie (średnia z 2015 roku: 1,359). Trudno jednak zarzucić gorzowianom, że ponoszą jakąkolwiek winę za tak słabą postawę Duńczyka.

- Fakty dotyczące Jepsena Jensena są takie, jak każdy widzi. Chłopak zawodzi od początku sezonu na całej linii i jeśli zdarzały się w jego jeździe jakieś przebłyski, to dotyczyły poszczególnych biegów i były incydentalne. Na pewno nie winiłbym klubu za to, że Jensen punktuje tak słabo. Przykład Przemka Pawlickiego pokazuje bowiem, że w Gorzowie są warunki do tego, by dobrze odnaleźć się po zmianie barw klubowych. Uważam, że wina leży po stronie samego Duńczyka. Stal miała wobec niego spore oczekiwania i z tego co wiemy, zdecydowała się na Jensena dużo szybciej, niż zostało to oficjalnie ogłoszone. Biorąc pod uwagę jego wcześniejsze wyniki w Ekstralidze, a także skuteczność na torze w Gorzowie, założenia, jakie miała w tej sprawie Stal były uzasadnione. Rzeczywistość okazała się jednak inna i ta wspomniana dubeltówka jednym otworem nie wystrzeliła. Nie zdziwiłbym się, gdyby w najbliższym okienku transferowym Stal szukała innego zawodnika, by w miarę możliwości ten deficyt zniwelować - ocenia Frątczak.

Nie oznacza to jednak, że Stal Gorzów postawiła już na Jensenie krzyżyk. Trener Stanisław Chomski podkreśla, że trzeba pamiętać o jego uśpionym potencjale. - Czy powinienem odstawić Jensena od składu? Pytanie tylko, co by nam to dało? Postawiono przede mną jasny cel, jakim jest dostane się do play-offów i osiągnięcie tam jak najlepszego wyniku. Nie sądzę, by eksperymenty ze składem miały w tym pomóc. Na razie Jensena nie skreślamy. Jeżeli wspólnie w klubie dojdziemy do wniosku, że nic więcej nie da się z niego wydusić, to pomyślimy, co dalej. Na razie do takiej sytuacji jednak nie doszło i w dalszym ciągu staramy się mu pomóc. W życiu nigdy nie mówi się nigdy i nie mogę wykluczyć, że do końca sezonu nie będzie żadnych zmian. Nie jest to jednak takie proste. Gdy weźmiemy pod uwagę potencjał Jensena, to trudno byłoby znaleźć kogoś, kto mógłby go teraz zastąpić - zaznacza Stanisław Chomski.

Źródło artykułu: