Sparta nie trafiła z transferami? Optyka może się zmienić

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski

Szymon Woźniak i Nick Morris, których Betard Sparta zakontraktowała przed sezonem, spisują się poniżej oczekiwań. Nie można jednak przesądzać, że będzie tak do końca rozgrywek. - Są szanse na dużą poprawę u Woźniaka - przekonuje Jacek Frątczak.

Wicemistrz Polski z sezonu 2015 nie zdecydował się zimą na głośne transfery. Co prawda prowadził zaawansowane rozmowy z Piotrem Pawlickim. Ostatecznie do klubu dołączyli jednak jedynie Szymon Woźniak i Nick Morris. Statystyki tych zawodników pozostawiają na razie wiele do życzenia. W stawce sześciu seniorów punktują najsłabiej. Wychowanek Polonii Bydgoszcz uzyskał jak dotąd średnią biegopunktową 1,167, a jeszcze słabiej wypadł Morris, który dostał szansę w trzech spotkaniach (0,889).

- To, że obaj zawodnicy jadą słabiej niż przypuszczano, nie podlega żadnej dyskusji. Sparta skutecznie realizuje w ostatnich latach koncepcję, wedle której do klubu przychodzą młodzi, perspektywiczni zawodnicy. Myślę, że w tym przypadku więcej spodziewano się przede wszystkim po Szymonie. Ten zawodnik spisywał się bardzo dobrze w I lidze i można było oczekiwać, że w Sparcie się odnajdzie. Zwróćmy jednak uwagę, że po raz pierwszy odszedł z macierzystego klubu. Kilka słabszych meczów, jakie zanotował w Ekstralidze chluby mu nie przynoszą, ale czas powinien działać na jego korzyść. W ostatnim meczu z ROW-em pojechał już dużo lepiej i wziął udział w piętnastym wyścigu. Kto wie, czy kryzysu nie ma już za sobą - ocenia Jacek Frątczak.

Jest zatem zdecydowanie zbyt wcześnie, by mówić, że zimowe wzmocnienia Betardu Sparty Wrocław były nieudane. Optyka w tej sprawie może się do jesieni jeszcze zmienić. - Mimo wszystko jest nieco za wcześnie, by dokonywać ostatecznej oceny w tej sprawie. Decydującą fazę rozgrywek mamy dopiero przed nami, a zawodników pamiętamy zwykle po tym, jak kończą sezon, a nie jak go zaczynają. Teraz jazdę Szymona możemy krytykować, ale kto wie, czy za trzy miesiące nie powiemy, że był to dobry ruch ze strony Sparty. Na razie nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje, ale tak jak wspomniałem, Szymon dał jasny sygnał, że coś zaczęło się zmieniać - dodaje Frątczak.

ZOBACZ WIDEO Andrzej Juskowiak i Dariusz Szpakowski o fazie grupowej (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Nasz rozmówca nie ma natomiast wątpliwości co do Nicka Morrisa. Jego zdaniem nie odegra on już w tym sezonie większej roli. - Jeśli go zobaczymy, to będzie to oznaczało, że Sparta ma jakieś problemy kadrowe. Tego jej nie życzę, bo dość mamy już w żużlu kontuzji. Jeżeli wrocławianie przejadą rozgrywki cało i zdrowo, to nie sądzę, byśmy oglądali jeszcze w tym roku Morrisa. Sparta nie potrzebuje w tym momencie eksperymentów, a swoje kolejne szanse będzie dostawać zapewne Szymon Woźniak - ocenił ekspert naszego portalu.

Przykład Nicka Morrisa nie oznacza jednak, że Sparta powinna porzucić koncepcję, jaką jest sprowadzanie młodych, perspektywicznych zawodników. Za objawienie tego sezonu uchodzi bowiem Vaclav Milik, który ma drugą najlepszą średnią biegową w całym zespole (2,044). - Były pytania, co dalej z przyszłością Vaclava we Wrocławiu, ale Sparta bardzo słusznie go zostawiła. Pozostając z nim w stałym kontakcie miała wiedzę na temat tego, jak przepracowuje zimę. Patrząc na jego występy na wiosnę, a także sylwetkę, widać, że Milik przepracował ten okres przedsezonowy bardzo dobrze. Zszedł z wagi, a to zazwyczaj daje żużlowcom bardzo dobre efekty. Poza tym pod względem sprzętowym jest także poukładany. Już w poprzednim roku pokazywał, że jest utalentowany i potrafi skutecznie zawalczyć w lidze. Teraz wyrasta bez wątpienia do jednego z odkryć ten sezonu. Prócz niego, wyróżnić można Maksa Fricke i Andrieja Karpowa - kwituje Jacek Frątczak.

Źródło artykułu: