Jarosław Galewski: Żużlowy alfabet (2): Janusz Stefański

Drugim bohaterem cyklu ?Żużlowy alfabet? jest kolejny przedstawiciel ostrowskiego środowiska żużlowego. Janusz Stefański, bo to o nim mowa, opowiada o swojej pracy w Klubie Motorowym, życiowych pasjach, a także o rodzinie i latach młodzieńczych.

Jak na razie bohaterami naszego cyklu były osoby związane z Ostrowem Wielkopolskim, ale w kolejnych odsłonach nie zabraknie także przedstawicieli innych ośrodków żużlowych.

A jak alkohol

Nie jestem jakimś wielkim znawcą alkoholi. Od czasu do czasu zdarzy mi się coś wypić. Są to jednak symboliczne ilości. Nie piję wysokoprocentowych trunków, ale raczej te lżejsze jak np. piwo. Pod tym względem nie jestem więc chyba nikim nadzwyczajnym.

B jak bogactwo

Jak wiadomo pieniądze są materialną stroną naszego życia i nie ukrywam, że mają one dla mnie, jak chyba dla każdego, spore znaczenie. Mimo wszystko, prawdziwym bogactwem jest dla mnie rodzina i to, czego można doświadczyć poprzez podróże i kontakty z ciekawymi ludźmi.

C jak córka

Moja córeczka urodziła się dwunastego maja ubiegłego roku, a więc w tej chwili ma około dziesięć miesięcy. Jest ona na pewno źródłem wielkiego szczęścia. Na samym początku, z wiadomych względów, trudno było złapać jakiś większy kontakt, ale wraz z upływem czasu, kiedy staje się to możliwe, człowiek jest niezmiernie szczęśliwy. Na pewno decyzja o tym, żeby ta osoba pojawiła się w moim życiu była, jeśli można tak to ująć, w stu procentach trafiona. Już teraz mogę powiedzieć, że chciałbym mieć kolejne dzieci, ale oczywiście wszystkiego nie da się w życiu zaplanować. Niemniej jednak, po dotychczasowych doświadczeniach, mogę powiedzieć, że dziecko daje taką życiową satysfakcję. Pieniądze można zyskać i stracić, ale uczucia pomiędzy ojcem a córką są czymś bezcennym. Tego nie można zmierzyć, zważyć ? tego trzeba doświadczyć na własnej skórze, żeby zrozumieć, z jak wielką radością jest to związane.

D jak dziennikarstwo

Dziennikarstwo było od samego początku moim wielkim marzeniem. Pamiętam, że w szkole podstawowej nauczycielka pytała uczniów, kim chcieliby zostać w przyszłości. Ja zawsze odpowiadałem, że chcę pracować jako dziennikarz. Jak się później okazało, mogłem przez wiele lat realizować swoje marzenie. Przyniosło mi to wiele satysfakcji, zdobyłem bardzo cenne doświadczenia. Miałem okazje pracować nie tylko w mediach lokalnych, ale także w ogólnopolskich. Pełniłem na polu dziennikarskim naprawdę wiele funkcji. Powiem szczerze, że wszystkie zdobyte doświadczenia w trakcie tej pracy mają naprawdę wielką wartość. Na pewno chciałbym wrócić kiedyś do tego zajęcia. Z dziennikarstwa do klubu trafiłem w stosunkowo prosty sposób. Wcześniej pracowałem z władzami klubu głównie przy redagowaniu programów. Z czasem zaczęły pojawiać się nowe zadania, pomysły. Ich ilość stawała się coraz większa i dlatego moją pracę w klubie trzeba było sformalizować w inny sposób.

E jak Ekstraliga

Od wielu lat to moje wielkie marzenie, którego nie udało się do tej pory zrealizować. Mam nadzieję i wierzę, że prędzej czy później, chociaż wolałbym, żeby stało się to prędzej, Ekstraliga stanie się w Ostrowie faktem. Myślę, że wszyscy na to w pełni zasługujemy. Dowodem na to jest sfera organizacyjna, finansowa, wspaniali kibice, coraz bardziej nowoczesny stadion. Chyba każdy w Polsce powinien przyznać, że miejsce Ostrowa jest w najwyższej klasie rozgrywkowej. To marzenie muszą jednak zrealizować sportowcy, ponieważ ani działacze, ani kibice nie są w stanie tego zagwarantować. Oby nastąpiło to już wkrótce.

F jak Ferjan

Zawsze w życiu staram się pamiętać o dobrych momentach. Nie ma znaczenia, czy dotyczy to życia osobistego, zawodowego, czy innej materii. Tak samo jest w przypadku Mateja Ferjana. Będę pamiętał wiele fascynujących wyścigów tego zawodnika w barwach Klubu Motorowego. Fakt jest faktem, że styl, w jakim Matej Ferjan rozstał się z naszym klubem, nie był najlepszy. Przez cały rok klub był bardzo wiarygodnym partnerem. Często wypłacaliśmy pieniądze natychmiast po zawodach, żeby zawodnik nie musiał czekać na przelew, który docierał po dziesięciu lub czternastu dniach. Matej Ferjan skarżył się, że nie otrzymał ostatnich dwóch tysięcy euro siedem dni po dacie, kiedy ta płatność miała nastąpić. Delikatnie mówiąc, takie zachowanie Ferjana było nietaktowne.

G jak głupstwa

Myślę, że każdy człowiek robi w życiu różnego rodzaju głupoty. W moim przypadku jedna z większych jest związana z pobytem w Budapeszcie. Tamta sytuacja mogła skończyć się tragicznie. Założyłem się wówczas z uczestnikami wycieczki, że przejdę przez największy most w Budapeszcie, ale nie w normalny sposób, tylko po przęsłach. No i przeszedłem. Na szczęście żyję (śmiech). Dzisiaj zdaję sobie doskonale sprawę, że mogło się to skończyć tragicznie. Była to na szczęścia głupota, która zakończyła się pozytywnym efektem. Innych głupich sytuacji było także bardzo dużo, szczególnie w okresie młodzieńczym, kiedy człowiek próbował bawić się z kolegami w różny sposób. Zdarzało się, że w nocy śpiewaliśmy bardzo głośno z balkonu różne piosenki, co pewnie też nie było najmądrzejsze.

H jak historia

Bez wątpienia to jedna z moich wielkich pasji. Można powiedzieć, że obok sportu i podróży największa. Nie ukrywam, że gdybym nie mógł pracować w klubie lub realizować się w dziennikarstwie, to pewnie byłbym np. pracownikiem naukowym. Pisałbym pewnie książki historyczne i powiem szczerze, że robiłbym to z wielką pasją. Zdaję sobie sprawę, że różnica pomiędzy dynamiką pracy w klubie a siedzeniem nad książkami jest ogromna i dlatego wiem, że wielu osobom może wydać się dziwne to, co mówię. Dla mnie jest to jednak wielka frajda. Będąc na studiach, prowadziłem wraz z kolegami koło historyczne. Wyjeżdżaliśmy wówczas za granicę, organizowaliśmy wykłady na uniwersytetach. Jeśli chodzi o działy historii, to bez wątpienia najbardziej interesującym jest dla mnie historia kościoła.

I jak Iskra

To były zupełnie inne czasy. Podejście do pracy w klubie różniło się diametralnie od dzisiejszego. Na pewno nie było wówczas dążenia do profesjonalizacji. Wszystko działało na zasadach z ?poprzedniej epoki?. W pewnym sensie podstawą była praca społeczna, która czasami była oczywiście wartościowa. Z drugiej jednak strony oczywistością jest to, że od osób, które pracują społecznie, nie można niczego wymagać. Z tego powodu efekty były takie a nie inne. Iskra to inna epoka, rzeczywistość i porównania do obecnej sytuacji chyba nie mają wielkiego sensu.

J jak ja

Nie lubię mówić o sobie. Wolę, żeby o mnie wypowiadali się inni. Powiem jednak szczerze, że bardzo często jestem z siebie niezadowolony. Czasami chciałbym być jeszcze bardziej poukładaną osobą, żeby lepiej zagospodarować posiadany czas. Często mam do siebie pretensje, że nie potrafię oddać najbliższym tego, co powinienem. Mam czasami takie wewnętrzne poczucie, że robię to nie tak, jakbym chciał. A chciałbym, żeby wiele rzeczy wyglądało inaczej, ale w życiu nie wszystko udaje się zrealizować i pogodzić.

K jak kobiety

Najważniejszymi kobietami w moim życiu są żona Agnieszka i córeczka Lenka, a także moja mama i siostra. Kocham te kobiety i w tym stwierdzeniu chyba wszystko się mieści. Jeśli się kogoś kocha, to powinno się zrobić dla tej osoby wszystko, bez żadnych ograniczeń. Dla tych czterech osób, które wymieniłem zrobiłbym wszystko, nawet największą głupotę. Nie ukrywam, że bardzo cenię moją żonę za to, że potrafi zrozumieć moją nieobecność w domu. Widzimy się coraz mniej, ponieważ obowiązki pochłaniają człowieka z czasem coraz bardziej. Trzeba mieć dużą dozę wyrozumiałości, żeby takie sytuacje tolerować. Myślę, że wiele kobiet trzasnęłoby pięścią w stół i powiedziało, że tak być nie może albo wystawiło walizki przed drzwi. Doceniam zachowanie mojej żony, bo bez takiego podejścia nie mógłbym zrealizować wielu planów. Moim zdaniem nie da się funkcjonować na normalnych obrotach bez zaplecza w postaci kochającej żony i rodziny. Jeśli mówimy o kobietach, to myślę, że warto odnieść się do ich sytuacji w sporcie żużlowym. Nie jestem generalnie wielkim entuzjastą tego, żeby kobiety jeździły na żużlu, gdyż uważam, że są w stanie znaleźć sobie wiele fajnych, sensownych zajęć. Z drugiej strony podziwiam Kingę Wachowską i innych ludzi, którzy za wszelką cenę próbują realizować swoje marzenia. Już teraz mogę powiedzieć, że na pewno umożliwimy Pani Kindze jazdę na żużlu, jeśli pozwolą na to przepisy i odpowiednie regulaminy.

L jak liceum

Skończyłem III Liceum Ogólnokształcące w Ostrowie Wielkopolskim. Nie ukrywam, że był to jeden z najwspanialszych okresów w moim życiu. Miałem okazję uczyć się w klasie, w której była fantastyczna grupa ludzi. Do tej pory wspominam wszystkie wspaniałe przygody, wycieczki, dni spędzone w budynku szkolnym. Do ostatnich swoich dni wielkim sentymentem będę darzył wychowawcę mojej licealnej klasy. Ten człowiek z jednej strony potrafił wymagać, a z drugiej natomiast umiał zrozumieć, że nie każdy musi pasjonować się danym przedmiotem. Uważał, że należy mieć pasje i oddawać się nim do reszty. Najlepszym tego potwierdzeniem jest mój przypadek, ponieważ jestem osobą, która ma umysł humanistyczny. Mój wychowawca rozumiał, że matematyka nie musi być moją szczególnie mocną stroną. Nie mówił mi tego wprost, ale sposób jego oceniania, postępowania na lekcjach matematyki świadczył o tym, że był wyrozumiały. Jestem mu także bardzo wdzięczny za to, w jaki sposób pomagał mi realizować pasje historyczne. Pamiętam, że był to koniec okresu PRL-u i rodzice znajdowali się w takiej a nie innej sytuacji finansowej. Może ktoś powie, że opowiadam o błahych sprawach, ale osobiście nigdy nie zapomnę, jak mój wychowawca kupił mi trzytomowe dzieło historyczne. Miało to miejsce podczas wycieczki do Częstochowy. Podzieliłem się z nim wówczas informacją, że jest coś takiego, co bardzo chciałbym mieć. Nie mówiłem wprawdzie o sytuacji materialnej, ale myślę, że mój wychowawca wywnioskował to z kontekstu. Dla wielu może to być prosta rzecz, ale, według mnie, ta sytuacja świadczyła o tym, że poważnie traktował swoje obowiązki.

Ł jak Łyczywek

Jan Łyczywek jest bez wątpienia osobą, która wyprowadziła Klub Motorowy na drogi profesjonalizmu. Tego nikt mu na pewno nigdy nie zapomni. Bez tego człowieka nie byłoby takiego klubu. To właśnie on wszystko zapoczątkował i wytyczył pewne kierunki. Jeśli chodzi o moją współpracę z Janem Łyczywkiem, to mogę się wypowiadać na ten temat w samych superlatywach. Były prezes był zawsze otwarty na wszystkie pomysły i pomagał w ich realizacji. Potrafił zarażać innych, tak aby wykonywali swoje obowiązki rzetelnie. Według mnie, był to idealny szef, ponieważ z jednej strony potrafił wymagać, a z drugiej wynagradzać i motywować do różnych działań, czasami nawet niekonwencjonalnych. Na pewno miał odwagę w podejmowaniu wielu trudnych decyzji i wyzwań. Nie ukrywam, że nadal próbujemy współpracować. To nie jest tak, że nasze kontakty nagle się urwały. Jeśli chodzi natomiast o całą aferę korupcyjną, to proponuję poczekać z jakimikolwiek opiniami. Poczekajmy z ocenami dotyczącymi tej czy innej części całej sprawy do czasu procesu sądowego i wyroku. Informacje, które w tej chwili dobiegają do mediów, niekoniecznie muszą być idealnym odzwierciedleniem faktów. Pewne rzeczy można oczywiście powiedzieć, ale należy znać kontekst całej sprawy, tego co się działo i w jakich okolicznościach. Rzeczywista ocena powinna nastąpić dopiero wtedy, kiedy sprawa będzie wyjaśniona od początku do końca. Dopóki wszystko nie jest wyjaśnione lepiej wstrzymać się z komentarzami, ponieważ można komuś po prostu wyrządzić wielką krzywdę.

M jak młodość

Pod względem charakteru się chyba nie zmieniłem. Zawsze lubiłem ciekawe wyzwania, podróże, historię, dziennikarstwo. To wszystko nie zmieniło się na przestrzeni lat. Zmianie na pewno uległ mój wygląd. Kiedyś byłem bardzo szczupły, można wręcz powiedzieć, że kościsty. A teraz? Wystarczy tylko spojrzeć.

N jak naiwność

Naiwność kojarzy mi się z paroma sytuacjami związanymi z początkiem drogi zawodowej. Często bywa tak, że człowiek ufa osobom, z którymi się na coś umawiał i wierzy, że dane słowo będzie zawsze dotrzymane. Teraz, po kilku latach pracy, zdaję sobie sprawę, że nawet w wypadku bardzo partnerskich stosunków z jedną czy drugą osobą, wszystkie rzeczy muszą być bardzo doprecyzowane, najlepiej na piśmie. To wcale nie świadczy o tym, że kogoś nie szanuję, że komuś nie ufam. Tego po prostu wymaga rzeczywisty profesjonalizm. Należy pamiętać, że na różnych ludzi w życiu się trafia. Naiwność będzie zawsze kojarzyć mi się z początkami na drodze zawodowej, kiedy ufałem, że pewne umowy będą zrealizowane.

O jak ostrowscy kibice

Ostrowskich kibiców mógłbym podziwiać za wiele rzeczy, ale darzę ich wielkim szacunkiem przede wszystkim za miłość i wierność sportowi żużlowemu. Należy bowiem pamiętać, że w Ostrowie nigdy nie było wielkich żużlowych sukcesów. Wszystkie spektakularne wydarzenia, zdobyte medale można by policzyć na palcach jednej ręki. Mimo to, przywiązanie ostrowskich kibiców do sportu żużlowego jest olbrzymie. Z pewnością w innych miastach byłoby ono na takim poziomie dopiero w obliczu sukcesów czy wielu medali. Powiem szczerze, że jestem także pełen podziwu, kiedy widzę, jak nasi kibice dopingują swój zespół w meczach wyjazdowych. Wtedy wstępuje w nich jakby dodatkowy duch. Także w meczach o dużą stawkę tłum sam z siebie zaczyna stwarzać niesamowitą atmosferę. Przydałoby się jedynie trochę więcej zorganizowanego dopingu w sytuacjach, kiedy drużynie nie idzie. W takich momentach to wsparcie jest także bardzo potrzebne, a czasami go brakuje.

P jak pragnienia

Mam bardzo odważne marzenia i to na każdej płaszczyźnie. Myślę, że warto marzyć i próbować realizować swoje pragnienia, bo jeśli się to robi, to zawsze coś z tego wynika. Są to mniej lub bardziej istotne konsekwencje. Jeżeli człowiek nie ma marzeń, to tak właściwie do niczego w życiu nie dąży. Z wiadomych względów nie ujawnię swoich pragnień. Uważam po prostu, że one są po to, aby mieć je schowane gdzieś głęboko w sercu. Oby udało się zrealizować ich jak najwięcej, ponieważ będzie to wielka satysfakcja dla mnie, ale także dla mojej rodziny, a w przypadku realizacji marzeń związanych z klubem zadowoleni powinni być także kibice. Jak już jednak wspomniałem, nie chciałbym teraz o tym mówić, bo gdybym to zrobił, to pewnie wiele osób popukałoby się w głowę i stwierdziło, że wygaduję niestworzone rzeczy. Przykładem realizacji marzenia, które jeszcze niedawno można by uznać za science fiction, jest koncert zespołu Scorpions. Tak samo sprawa wygląda w przypadku innych pomysłów. Gdybym teraz rzucił jednym czy drugim hasłem, to wiele osób uznałoby mnie za wariata.

R jak radość

To uczucie kojarzy mi się z wieloma fantastycznymi momentami. Do dziś pamiętam, jak wielką radość sprawiła mi pierwsza randka z moją żoną. Było to niesamowite i ekscytujące przeżycie. Wolałbym jednak, żeby dokładne okoliczności tego zdarzenia pozostały owiane tajemnicą. Wielkim przeżyciem był także moment ogłoszenia wyników na studia. Kiedy na wywieszonej liście przeczytałem, że zdałem egzamin i zostałem przyjęty na pierwszy rok studiów na Uniwersytecie Wrocławskim, to ogarnęła mnie wielka radość. Z tym wydarzeniem wiąże się inne, które wielu osobom może wydać się bardzo śmieszne. Pamiętam, że chciałem uczcić swój sukces, ale pod względem finansowym nie było mnie specjalnie na nic stać. Kiedy przyjechałem do Ostrowa postanowiłem kupić coca-colę i wznieść z rodzicami i siostrą toast. Dzisiaj wydaje się to śmieszne. Wtedy były jednak inne realia - początek lat dziewięćdziesiątych. Wiele radości wiąże się z pracą w Klubie Motorowym. Można by teraz mnożyć przykłady takich zdarzeń. Pamiętam jeszcze, że wielką frajdą była dla mnie organizacja wycieczki na drugim roku studiów. Pojechaliśmy wówczas do Włoszech, Hiszpanii, Francji, Portugalii i Maroka. To była jedna z moich pierwszych podróży zagranicznych. Pierwszym naszym przystankiem była Barcelona. Gdy stanąłem w miejscach, które do tej pory znałem tylko z podręczników historii czy różnego rodzaju przewodników, zdałem sobie sprawę, że niemożliwe stało się możliwe. W dzisiejszych realiach ta sytuacja może wydać się wielu osobom śmieszna, ale wtedy były inne czasy. Bramy świata się dopiero otwierały i wyjazd za granicę był dla wielu osób tylko marzeniem.

S jak słabość

Uwielbiam zajadać się słodyczami i powiem szczerze, że mógłbym to robić bardzo długo. Już kilka razy złapałem się na tym, że moja żona upiekła jakiś placek i nawet nie zdążyła go skosztować. Z góry przepraszam ją, że takie sytuacje miały miejsce (śmiech).

T jak trener

Nie mam wielkich doświadczeń w pracy z trenerami, bo tak naprawdę za mojej kadencji w Klubie Motorowym było ich tylko dwóch. Mam na myśli Jana Grabowskiego i Lecha Kędziorę. Co do pierwszego nazwiska, to jestem przekonany, że to człowiek wyjątkowy. Oczywiście, jak już mówiłem, nie miałem większej styczności z takimi szkoleniowcami jak Jan Ząbik czy Marek Cieślak i dlatego trudno mi porównywać. Mimo to, jestem w stu procentach pewny, że trener Jan Grabowski jest człowiekiem wyjątkowym. Ktoś oczywiście może powiedzieć, że zdarzały mu się takie czy inne pomyłki, ale przecież nie ma ludzi nieomylnych. Jan Grabowski ma wiele przymiotów, które nieczęsto spotyka się u ludzi i to niekoniecznie na stanowisku trenera. Jest to człowiek bezgranicznie oddany temu, co robi. Bez wątpienia to osoba wiarygodna, na której można polegać. Są to kwestie szczególnie ważne, jeśli współpracuje się na polu zawodowym. Dodam tylko, że Jan Grabowski wykonuje w klubie role nie tylko szkoleniowe, ale także angażuje się w wiele innych zajęć. Nie mam żadnych wątpliwości, że jest to człowiek na właściwym miejscu w Ostrowie i wierzę, że wspólnymi siłami uda nam się awansować do Ekstraligi. Mogę zapewnić wszystkich, że trener Grabowski chciałby zakończyć swoją przygodę trenerską także sukcesem w Ostrowie, bo jak wiadomo w innych klubach osiągnął bardzo wiele. Brakuję tylko tej ?kropki nad i? w naszym mieście. Oby została ona postawiona.

U jak ucieczka

Chciałbym uniknąć lub mieć jak najmniej styczności z chorobami. Jest to według mnie niesłychanie ważne. Często nie docenia się tego, co się ma. Wielokrotnie zwracamy uwagę na zdrowie dopiero wtedy, kiedy go brakuje. Jeżeli można byłoby przed czymś uciekać, to pewnie, jak wszyscy, chciałbym uciekać przed chorobami.

W jak wiara

W moim przypadku wiara jest bardzo ważną sprawą. Pomagała mi ona w każdym okresie, począwszy od licealnego. Wspominałem już wcześniej o wycieczce do Częstochowy, która odbyła się tuż przed maturą. Był to właściwie wyjazd na Jasną Górę. To były niezapomniane przeżycia, kiedy w grudniu z całą klasa modliliśmy się o pomyślny przebieg matury. Wszystkiemu towarzyszyła niezwykła atmosfera. Obecna w moim życiu była także zawsze osoba Jana Pawła II. Myślę, że wielu Polaków miało pod tym względem podobne odczucia i cieszyło się, że może słuchać tego człowieka. Chciałbym, żeby wiara towarzyszyła mi do końca życia, ponieważ uważam, że to właśnie ona napędza pewne działania, a w momentach zwątpienia dodaje człowiekowi skrzydeł.

Z jak zarząd

W klubie, który dąży do profesjonalizacji, zarząd pełni zupełnie inną rolę niż kiedyś. Obecnie ta grupa ludzi nie angażuje się we wszystkie czynności, które trzeba wykonać. Tak naprawdę zarząd wytycza tylko pewne kierunki działalności klubu, pełni funkcje kontrolne i dba o stronę finansową. Wykonaniem ustalonych wcześniej planów zajmuje się biuro klubu, czyli jego pracownicy. Rola zarządu w ostrowskim klubie na przestrzeni ostatnich lat bardzo się zmieniła i myślę, że w dobrym kierunku.

Wysłuchał: Jarosław Galewski

Komentarze (0)