Zgodnie z przedmeczowymi typami ekspertów, niedzielny mecz Stali Gorzów z ROW-em Rybnik okazał się jednostronnym widowiskiem. Przyjezdni cieszą się jednak, że spotkanie to nie zakończyło się prawdziwym pogromem. Po dziewiątej gonitwie gospodarze prowadzili bowiem 37:16. Ostatecznie wygrali 53:36.
Prezes Krzysztof Mrozek przyznaje, że nie był to najlepszy dzień jego zespołu. Chwali jednak drużynę, że ta zdołała zniwelować część strat w drugiej części zawodów. - Biorąc pod uwagę tak słaby początek meczu w naszym wykonaniu, końcowy wynik jest dobry. W pewnym momencie Stal Gorzów miała przecież dwadzieścia jeden punktów przewagi. Myślałem wtedy, że może spotkać nas totalna kompromitacja. Udało nam się jednak pod koniec zdobyć parę cennych "oczek" i ten wynik nie wygląda już tak źle. Pozostaje oczywiście niedosyt, że tak słabo weszliśmy w ten mecz, ale tragedii ostatecznie nie było - stwierdził prezes rybnickiego klubu.
W niedzielnym meczu nie najgorzej spisała się druga linia, a sześć "oczek" do dorobku zespołu dołożyli juniorzy. Beniaminowi zabrakło jednak wsparcia liderów. Z powodu upadku w tylu dwóch biegach uczestniczył Andreas Jonsson. Grigorij Łaguta uzbierał natomiast w pięciu startach sześć "oczek" i dwa bonusy.
ZOBACZ WIDEO "Niemcy wygrają Euro", czyli przegląd prasy z Berlina
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP
- Nie wszyscy pojechali na pewno na swoim poziomie , ale zawsze podkreślam, że oceniam całą drużynę i nie wystawiam indywidualnych cenzurek. Tak samo jest i tym razem. Oczywiście szkoda, że nie powalczyliśmy w Gorzowie o coś więcej, ale kolejne ważne mecze są dopiero przed nami - zaznacza prezes Mrozek.
Rybniczanie wrócą do ligowej rywalizacji już w najbliższy czwartek. Będą podejmować wówczas w zaległym meczu Betard Spartę Wrocław.