Poznański zespół dysponuje jednym z najmniejszych liczebnie składów w lidze. Zaledwie dziesięciu zawodników ma decydować o końcowym wyniku sportowym zespołu z Golęcina. Musi Pan przyznać, iż za dużego pola manewru przy określaniu meczowego składu po prostu nie ma. Czy istnieje zatem plan awaryjny na wypadek gorszych od spodziewanych wyników sportowych drużyny?
- Mimo pojawiających się głosów, iż ilość zawodników w kadrze w przypadku niekorzystnych czynników losowych może stanowić poważny problem przy kompletowaniu składu meczowego, jestem daleki od skrajnie pesymistycznej oceny realiów. Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, iż stosunkowo krótki skład poznańskiej drużyny w znacznej mierze uwarunkowany jest ograniczonymi środkami finansowymi. Tego nikt w klubie nie ukrywał i nie ukrywa. Posiadamy obecnie trzech juniorów i siedmiu seniorów. Dla jednych może wydawać się to ilością zbyt małą, dla innych natomiast, zupełnie wystarczającą. Aby zrozumieć, iż sytuacja nie jest zła, wystarczy przypatrzeć się składom zespołów Ekstraligowych, gdzie w większości klubów jest tylko sześciu seniorów, w tym jeden pełniący rolę zawodnika stricte rezerwowego. Skoro włodarze tych drużyn nie robią z tego powodu większych problemów, dlaczego my, mając w kadrze większą od nich liczbę zawodników w wieku seniorskim, mamy być tym faktem przerażeni? Od początku funkcjonowania klubu, kadra nigdy nie była mocno rozbudowana, co niewątpliwie sprzyjało cementowaniu dobrej atmosfery wewnątrz samej drużyny. Zawodnicy wiedząc, iż właściwie w każdym spotkaniu mają zagwarantowane miejsce w meczowej reprezentacji, unikają w ten sposób niezdrowej rywalizacji podczas treningów. Osobiście uważam, iż trening nie ma na celu selekcji zawodników do meczowego składu. Podstawowym jego zadaniem jest odpowiednie spasowanie sprzętu z torem czy przeprowadzenie mniejszych korekt w swojej jeździe, tak aby stała się bardziej skuteczna i efektywna. Prawdziwy obraz aktualnej formy zawodnika dają natomiast wyniki osiągane w meczach ligowych bądź w sparingach i to one ostatecznie decydują, kto znajdzie się w składzie na następne spotkanie. Póki co, planu awaryjnego nie ma, ponieważ na tą chwilę jest on nam niepotrzebny. Jesteśmy zabezpieczeni dziesięcioosobową kadrą, więc w przypadku ewentualnej kontuzji któregoś z żużlowców, mamy pewne pole manewru. Nie zapominajmy również, o "zastępstwie zawodnika" jeżeli kontuzjowany zostałby jeden z trzech zawodników, za których instrument ten przysługuje. Gdyby jednak w środku sezonie dopadł nas jakiś kataklizm, pewnym rozwiązaniem wydaje się być przedłużone okienko transferowe, które umożliwia dokonywanie korekt w składach.
Na całym świecie żniwo zbiera kryzys ekonomiczny. Rzecz jasna, nie ominął on również naszego kraju, w tym Wielkopolski. Proszę powiedzieć, czy obecna sytuacja gospodarcza ma wpływ na zainteresowanie potencjalnych sponsorów wsparciem dla poznańskiego żużla?
- Kryzys gospodarczy ma bez wątpienia olbrzymi wpływ na rozmowy z podmiotami zainteresowanymi wsparciem klubu. Od pewnego czasu organizujemy cykliczne spotkania z potencjalnymi sponsorami. Podczas ostatniego z takich spotkań, na osiem podmiotów, których kierownictwa potwierdziły swoją obecność, przybyli reprezentanci zaledwie dwóch spośród nich. Frekwencja nie jest jedynym wyznacznikiem problemów, z jakimi stykamy się na każdym kroku. Złe rokowania ekonomiczne wielu przedsiębiorstw spowodowały, iż rozmowy dotyczące sponsoringu są coraz trudniejsze, a potencjalne propozycje wsparcia nie gwarantują względnie bezproblemowego funkcjonowania klubu. Nie robimy jednak z tego wielkiej tragedii. Sytuacja finansowa PSŻ Poznań w tym sezonie jest i tak najlepsza w porównaniu z ubiegłymi latami. Na dzień dzisiejszy pozostały co prawda jeszcze pewne kwestie do rozwiązania, jednak wydaję się, iż wielkość wsparcia, choć jego wymiar nie do końca nas w tej chwili satysfakcjonuje, systematycznie wzrasta i rodzi optymizm na przyszłość. Rzecz jasna, ogromne znaczenie miała pomoc udzielona przez miejskich włodarzy. W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować Radzie Miasta Poznania za finansowe wsparcie funkcjonowania "czarnego sportu" w grodzie Przemysła. Przychylność radnych pokazuje, iż żużel w stolicy Wielkopolski nie ma charakteru marginalnego, tak jak chcieliby go widzieć niektórzy nieprzychylni idei budowy dynamicznego ośrodka speedwaya nad Wartą.
Innym, nie mniej istotnym tematem, który od wielu miesięcy nurtuje znaczną część kibiców PSŻ Poznań jest problem komunalizacji stadionu przy ulicy Warmińskiej, na którym na co dzień rywalizują zawodnicy miejscowej drużyny. Czy do klubu dochodzą informacje, jak dalece zaawansowane są rozmowy na temat przyszłości golęcińskiego kompleksu sportowo-rekreacyjnego prowadzone przez miasto oraz ewentualnie kiedy można spodziewać się jakichś pozytywnych rozstrzygnięć w tej sprawie?
- Nie jestem osobą kompetentną do udzielania odpowiedzi na tematy związane ze stadionem. Natomiast z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, iż według mnie, jeżeli nie stanie się to, co Prezydent Poznania już dawno temu zapowiadał, dalszego rozwoju żużla na golęcińskim obiekcie absolutnie nie widzę. Jeżeli miasto nie skomunalizuje tego obiektu, z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, iż będzie to ostatni sezon jazdy na tym stadionie. Jest opracowana przez poznańskie biuro architektoniczne trzecia już wizualizacja obiektu na Golęcinie. Zakłada ona tym razem budowę stadionu nie zadaszonego, z możliwością jego etapowej rozbudowy. Koszt całkowity tego przedsięwzięcia wyniósłby około 40 mln złotych. Może wydawać się to kwotą dużą, dla niektórych wręcz astronomiczną. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę całkowity koszt budowy Stadionu Miejskiego przy ulicy Bułgarskiej okaże się, iż jest to zaledwie niewielki procent środków potrzebnych na sfinalizowanie jego powstania. Pałeczka jest po stronie miejskich włodarzy. Bez wątpienia to właśnie od nich zależeć będzie dalsza przyszłość speedwaya w Lasku Golęcińskim. Jeżeli nie nastąpią wspomniane powyżej zmiany, najprawdopodobniej pozostaną nam dwa rozwiązania – albo trzeba będzie poszukać innego miejsca do rozgrywania meczów żużlowych, albo po prostu zakończyć zabawę w żużel w Poznaniu. Trzeba żyć nadzieją, iż oba rozwiązania pozostaną wyłącznie w sferze czystej abstrakcji i w przyszłym roku na poznańskich Jeżycach usłyszeć znów będzie można ryk silników żużlowych motocykli.