Rosjanie to bardzo otwarci ludzie i najbardziej pomagają Polakom - rozmowa z Michałem Widerą, zawodnikiem Byków Leszno

W ostatnich kilkudziesięciu dniach odbyło się sporo imprez żużla na lodzie. Jednym z reprezentantów naszego kraju w większości z nich był Michał Widera. Chociaż wyniki osiągane zarówno przez niego, jak i przez pozostałych naszych zawodników nie powalały na kolana, to jednak "Mike" wierzy w to, że w przyszłości będzie już tylko lepiej. Sezon icespeedwaya kończy się, ale niebawem rozpoczną się przecież rozgrywki żużla klasycznego, także tego amatorskiego. Widera będzie przywdziewał barwy Byków Leszno.

Jarosław Handke: Jakie masz wrażenia po kilku turniejach icespeedway’a, w których wziąłeś udział?

Michał Widera: Muszę przyznać, że na dobre wciągnął mnie klimat iceracingu. Są tu świetni ludzie, coś w tym jest i trzeba to poczuć. Adrenalina towarzysząca ściganiu na lodzie jest nieporównywalna z niczym. Jak do tej pory wyników nie ma, ale z każdym wyjazdem uczymy się ustawień sprzętu i doskonalimy technikę, co widać po startach na przykład Mirka Daniszewskiego podczas ostatnich zawodów we Finlandii. Będzie coraz lepiej!

Jak radzisz sobie z kosztami związanymi z jazdą na lodzie? Dojazdy, specjalne opony, sprzęt itd. - to wszystko kosztuje. Czy masz sponsorów, którzy w tym pomagają?

- Największym sponsorem jest moja firma Funny-Team Logistic – Transport i Spedycja Międzynarodowa. Koszty zakupu osprzętu oraz motocykla od Fina Juni Seppanena pokryłem w dużej mierze sam. Wspomógł mnie "człowiek - dusza" w naszym teamie, Grzegorz Krzywda i jego firmy: AG Builder, Chemis, Kenpol o/ Warszawa. Część wydatków, między innymi na dojazdy, pokrywają sponsorzy Iceracing Poland Team, czyli Valvoline, Ruszkiewicz Sport Marketing oraz Hurtownia Ewa z Gniezna.

Michał Widera z motocyklem

Jak myślisz, dlaczego rywale z egzotycznych w klasycznym żużlu krajów są dużo lepsi od Polaków w icespeedway'u?

- To bardzo proste, bo mają lepszą zimę! Austriacy i Czesi mają u siebie trochę gór i ich tradycje w iceracingu są większe. Szwajcarzy na torze w alpejskim Flimsie trenują regularnie. Finowie, Szwedzi, Norwegowie mają zamarznięte jeziora na północy. Rosjanie to odmienna bajka. Najbliższy nam tor, Lucovichy, jest u nich w okręgu moskiewskim, dalej są kolejne: Sarańsk, Pierwouralska Ufa, w Uralu i w leżącym tuż przy Chinach okręgu Błagowieścieńsk, skąd pochodzi na przykład Paweł Czajka. Rosjanie to najwyższa światowa półka i można się od nich wiele nauczyć. Zresztą to bardzo otwarci ludzie i najwięcej pomagają Polakom, którzy tak naprawdę dopiero raczkują w tej dyscyplinie. Mamy nadzieję, że dzięki staraniom naszego promotora i prężnie działającego ice-menadżera, Pawła Ruszkiewicza, wkrótce to się zmieni. Paweł z właścicielem żwirowni pod Gnieznem mają pomysł, aby wykorzystać wyżej wymieniony obiekt do trenowania zimą. Trenowaliśmy już w Cielimowie i przyznaję, że miejsce to jest idealne. Już pod kątem przyszłego roku jest plan, aby zrobić dwa tory – krótki, techniczny wpisany w szybki tor z długimi prostymi. Jeżeli będziemy mieli obiekt stricte do regularnego trenowania, to możemy naprawdę rozwinąć u nas lodowe wyścigi. Potencjał i ambicję mamy na pewno.

Za mniej więcej trzy tygodnie wybierasz się do chorwackiego Gorican. Jakie masz plany związane z przygotowaniami w mieście Juricy Pavlica?

- Tradycyjnie już od czterech lat zaczynamy jazdy w marcu od treningów w chorwackim Gorican. Weekendowy wyjazd przed sezonem pewnie się przyda. W Świętochłowicach nie trenujemy na torze, więc każda możliwość wyjazdu na "żużloku" jest mile widziana i ogromnie cieszy.

Junir Baziejew, Paweł Czajka (uczestnicy Grand Prix) i Michał Widera

Przeszedłeś niedawno operację kontuzjowanej przed dwoma laty nogi. Jak się obecnie czujesz? Czy możesz powiedzieć, że jesteś obecnie w stu procentach przygotowany do sezonu?

- Zgadza się, 13 lutego wyjęto mi blachę i cztery śrubki z piszczela. Z nogą wszystko jest już prawie wszystko w porządku. Przed operacją była już gimnastyka. Jazda na lodzie też trochę wytrzęsła i wierzę w słowa Grzesia Knappa, który mówi, że "Przesiadka z icebike’a na żużlówkę to jak przesiadka z motocykla na rower". Mamy też motocykle crossowe do zabawy, więc jestem dobrej myśli.

W nowym sezonie będziesz przywdziewał barwy klubu z Leszna. Dlaczego zdecydowałeś się akurat na ten zespół?

- Poprzedni sezon spędzony w Lublinie to była dla mnie wspaniała przygoda, super kibice i wiele wrażeń. Czas zmienić klimat, bo życie płynie, a ja jestem żądny nowych doświadczeń. W dodatku w Lesznie jeździ drugi "Ślązok” - Jacek Biskupek, z którym będzie mi raźniej. Ekipa z Leszna to moi starzy, dobrzy znajomi, więc szybko doszliśmy do porozumienia. Mamy zamiar, jak zawsze, dobrze się bawić, ale najlepiej na najwyższym po…ziomie!

Motocykl Michała Widery

Czy dojazdy do Leszna nie będą dla ciebie problemem? W ogóle czy uprawianie żużla, nawet na poziomie amatorskim, nie jest przeszkodą w codziennej pracy?

- W ogóle podróże nie sprawiają nam żadnego stresu, włączamy płytę CD zespołu "Paweł Kukiz i Piersi" i …w drogę. Uprawianie sportu żużlowego nie jest dla mnie żadną przeszkodą, a wręcz jest mobilizatorem. W moim codziennym życiu wszystko kręci się wokół dwóch kółek.

W związku z tym, że zdobyłeś licencję międzynarodową FIM możesz startować w zawodach profesjonalistów. Czy planujesz w przyszłości rywalizację na poziomie zawodowym, choćby w drugiej lidze?

- Dzięki iceracingowi mam teraz polską licencję FIM i jeśli nadarzy się okazja, skorzystam z możliwości startów z profesjonalistami. Kiedyś z czeską licencją już jeździłem, między innymi w Austrii, w Rumunii czy w półfinale Indywidualnych Mistrzostw Czech. Fajne przeżycie i zamierzam to kontynuować, bo przynosi to nam wiele satysfakcji, nawet jeśli jeździ się za przysłowiową "czapkę śliwek".

Michał Widera

Komentarze (0)