Z drugiej strony ekranu (41): Damiana cegła do złota

WP SportoweFakty / Jakub Janecki
WP SportoweFakty / Jakub Janecki

To był historyczny dzień kontrastów. Rano szokujący po informacji o nagłej śmierci Damiana i wieczorem złoty po wysokich lotach naszych Orłów. W ich sukcesie jest też cegła Jego przemyśleń.

Choćby z racji zamieszkania nie chodziliśmy na piwo i bodaj tylko raz napiliśmy się dobrze wódki. Na gali Tygodnika Żużlowego była rok temu okazja do wspólnych dyskusji, kłótni i sporów. Do niewybrednych żartów z naszych tuszy, ale też do rozważań o kibicowskich i eksperckich wyborach. Bo był Damian osobą mocno trzymającą się swoich poglądów. Dla wielu redaktor Gapiński walił między oczy zbyt dosadnie, dla innych jego pewność siebie była przekonująca. Na pewno nie stronił od bezkompromisowych tekstów. Od publikacji, w których proponował rozwiązania daleko idące czy wręcz nowatorskie i w których dotykał sedna sprawy. Dla mnie Damian był facetem rzeczowym, a jego teksty były dla żużla (siatkówkę w ostatnich latach zaniedbałem) polem do rozważań i szerokich dyskusji.

Podczas żużlowych transmisji pisał często smsy z wynikami innych trwających meczów, mimo że o to nie zabiegałem. I nieustająco do znudzenia podpisywał źródło: sportowefakty.pl. Przytaczał w wiadomości dokładne punkty regulaminu, kiedy debatowaliśmy na antenie nad interpretacją przepisów. Czujny i dociekliwy. Sprawiał może czasem wrażenie uparciucha dla zasady, ale o jego prywatnych przymiotach niech wypowiadają się ci, którzy go bliżej znali. Jego pasję i oddanie speedwayowi można było zobaczyć w twitterowych wpisach. Żal, że już więcej Damian ich nie zamieści. Że nie "poboksuje" się w Internecie ze swoimi oponentami. Że nie zapyta kiedy następny felieton i nie rzuci kolejnej ironicznej zaczepki. Za szybko odszedłeś, Rówieśniku. Mamy szczęście przynajmniej, że zostawiłeś po sobie choćby żużlowe teksty.

Nowe wyobrażenie o kadrze

No bo pamiętacie? Jeszcze parę dni temu Damian pisał o trenerskiej klasie Marka Cieślaka. I trafił w punkt. Bo ponownie zobaczyliśmy ją w sobotni wieczór w Anglii. (…)"Wierzę jednak, że nos i szczęście Marka Cieślaka po raz kolejny okażą się dla nas zbawienne" - mogliśmy przeczytać w ostatnim zdaniu Jego tekstu. Jakże to ostatnie słowo nabrało nowego wymiaru po sobotnich wydarzeniach. Nie dość, że narodowy trener postawił na właściwego, leszczyńskiego konia, to jeszcze taktycznie pojechał w finale Drużynowego Pucharu Świata mistrzowsko. Przyznaję, że miałem obawy co do atmosfery w biało-czerwonej reprezentacji, a co za tym idzie do końcowego wyniku. Po przedfinałowej zmianie Magika na Kaspera było trochę głosów o dalekiej od wzorowej współpracy na pewnych liniach. Patrząc na obrazki z Manchesteru w czasie trwania finałowych zawodów, można było zbudować sobie nowe wyobrażenie o personalnych relacjach. Poklepujący się wszyscy żużlowcy w narodowych barwach, a do tego nasz nowy kapitan mówiący po zwycięstwie do telewizyjnych kamer o ważnej roli pomagającego Krzyśka (brawo za kooperację) zastępującego Maćka (podziękowania za półfinałową rolę). Klasa i szacunek.

Gratulacyjna wiadomość wysłana po wieczornej wiktorii dotarła do wszystkich złotych chłopaków, no i do mistrzowskiego selekcjonera. Bartek, Krzysiek, Piotrek i Patryk dziękowali, załączając ikony wskazujące na prawdziwą radość i wielkie zadowolenie. Z taką odmłodzoną armią wspartą jakimś jednym rutyniarzem (wzorem sobotniego Manchesteru) pod okiem narodowego generała można w najbliższych latach góry przenosić. I godzinami patrzeć na cieszących się z wicemistrzostwa Brytyjczyków, zasmuconych z brązu Szwedów czy rozczarowanych brakiem podium Australijczyków. I w dodatku to wszystko gdzieś na obcej, zupełnie nieznanej ziemi. Faworyzowani Duńczycy, nieobliczalni Rosjanie, łączcie się! Powodzenia w ściganiu, bo Polacy są ponownie najszybsi na świecie. Wrócili tam, gdzie ich miejsce!

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Przeczytaj więcej felietonów Gabriela Waliszki ->

Źródło artykułu: