Łukasz Sady: Jeden wielki dramat i masakra. Szanse na utrzymanie są prawie zerowe

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Łukasz Sady
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Łukasz Sady

Dla Unii Tarnów spotkanie z Get Well Toruń było meczem o wszystko. Gospodarze musieli wygrać, żeby przedłużyć swoje szanse na utrzymanie. Ostatecznie przegrali 31:58. - To był jeden wielki dramat i masakra - podsumował mecz prezes Łukasz Sady.

Unia Tarnów była jedynie tłem dla znakomicie dyspowanych torunian. Goście prowadzii od początku spotkania i systematycznie powiększali swoją przewagę. Mecz o wszystko zakończył się dla Jaskółek totalną klęską. - Nie znajduję żadnej wymówki. Na pewno nie mogą nią być opady deszczu, które pojawiły się przed spotkaniem i w czasie pierwszego biegu. Zawodowcy i profesjonaliści, którzy zarabiają potężne pieniądze, nie mogą tłumaczyć się w ten sposób. Później okazało się zresztą, że tor został perfekcyjnie przygotowany. Występ żużlowców Unii Tarnów to był jeden wielki dramat i jedna wielka masakra. Dla nikogo nie ma usprawiedliwienia. Dwóch zawodników meczu nie wygra. Mam na myśli Janusza Kołodzieja i Kennetha Bjerre - powiedział w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Łukasz Sady.

Sytuacja tarnowian w ligowej tabeli jest fatalna. Niedzielna porażka w ocenie wielu ekspertów oznacza w praktyce pewny spadek do niższej klasy rozgrywkowej. - Sportowo na pewno będziemy walczyć do końca. Trzeba jednak powiedzieć, że nasze szanse są w tej chwili praktycznie zerowe. Możemy liczyć na sytuację, która miała miejsce w poprzednich latach, kiedy nie było chętnych do awansu. To nasza nadzieja na pozostanie w PGE Ekstralidze. W tym roku sezon nie układał się nam od początku pod różnymi względami. Były problemy z pogodą. Praktycznie na każdym meczu w Tarnowie padał deszcz, spotkania były odwoływane. Później przyszedł nieszczęśliwy wypadek i śmierć Krystiana Rempały. Cały czas upieram się, że gdyby Krystian żył i z nami był, to szóste miejsce byłoby w naszym zasięgu. Jest mi bardzo przykro i smutno. Jestem teraz naprawdę mocno wkurzony. Umówiłem się już na rozmowy z zawodnikami. Będę rozmawiać z Kennethem Bjerre i Leonem Madsenem o wewnętrznych sprawach naszego klubu - wyjaśnił Sady.

Spadek do niższej klasy rozgrywkowej może okazać się dla tarnowian bardzo bolesny. Prezes klubu nie zakłada jednak najczarniejszego scenariusza i jest przekonany, że żużel w tym mieście będzie nadal istnieć. - Mam nadzieję, że aż tak dramatycznie nie będzie. Wiem, że różnie bywało z ważnymi ośrodkami, które spadały. W naszej historii takie sytuacje miały już miejsce. Były lata tłuste i chude. Pewne rzeczy musimy sobie zresztą powiedzieć wprost. Jeśli miasto nie tworzy żadnego klimatu dla żużla i sportu w ogóle, to trudno cokolwiek zdziałać. W Tarnowie nie ma zainteresowania dyscypliną sportu, która sama w sobie jest gotowym produktem marketingowym promującym miasto i region. Władze i radni miasta nie podejmują żadnych tematów związanych z żużlem. Zapalonych sponsorów jest garstka. Naszą podstawą i sprawdzonym partnerem jest Grupa Azoty, na którą zawsze możemy liczyć, ale to niestety nie wystarcza. Prowadzimy inne rozmowy, ale one nie dają efektu, bo brakuje wspomnianego klimatu dla rozwoju żużla. Nie pomagają nam nawet pięcioletnie sukcesy medalowe. Mamy też bardzo niewielu wiernych kibiców. Tym, którzy z nami są, oczywiście bardzo z tego miejsca dziękuję i doceniam to, co robią dla klubu. W takich okolicznościach nie da się stworzyć żużla na wysokim poziomie. Mamy w klubie zapalańców. Jest nas dokładnie siedmiu, ale nawet jeśli będziemy stawać na głowie, to pewnych rzeczy i tak nie przeskoczymy. Proszę spojrzeć na inne ośrodki ekstraligowe i pierwszoligowe. One żyją żużlem. Tam jest święto, a u nas w mieście nie ma kompletnie z kim na ten temat porozmawiać - zakończył prezes tarnowskiego klubu.

ZOBACZ WIDEO Joanna Jędrzejczyk zniesmaczona słowami rywalki tuż po walce

Źródło artykułu: