Czwarte miejsce Australijczyków w finale to duże rozczarowanie, tym bardziej, że mieli możliwość pościgać się przed sobotnim finałem DPŚ. Mark Lemon wskazuje przyczyny takiego wyniku. - Myślę, że moi zawodnicy wykonali bardzo dużo pracy, aby wywalczyć dobry rezultat w tych zawodach. Zostawili dużo serca w barażu, który był dla nas nerwowy. To była długa droga, którą przeszliśmy aby awansować do finału. Zdawało się, że te doświadczenia zadziałają, a było znacznie gorzej. Duża szkoda, że straciliśmy Maxa Fricke'a, który był w dobrej formie.
W miejsce kontuzjowanego Fricke'a pojawił się Josh Grajczonek, który nie przyjechał ani razu na punktowanej pozycji. - Straciliśmy Maxa, tak więc podjąłem decyzję o wstawieniu Josha,to kolejny zawodnik, który prezentował konkretny poziom. Wydawał mi się solidny na ten moment. Prawda, nie miał do tej pory dużego doświadczenia w takich zawodach. Podjąłem pewne ryzyko, które się nie udało. Było mu ciężko, podobnie jak Mastersowi - usprawiedliwia występ swoich zawodników Lemon.
Australijczycy czuli się widocznie zaskoczeni, bowiem w pierwszej serii nie wygrali nawet biegu. Dopiero potem potrafili sięgać po trójki. - Pomiędzy polami było widać duży kontrast, wewnętrzne sprawowały się gorzej niż zewnętrzne, tak wyglądał początek. Widocznie chłopcy nie trafili w ustawienia. Wydawało się, że dopasowywanie się pójdzie nam łatwiej. Niestety, tak czasami jest, to żużel - stwierdził menedżer Kangurów.
O dużym pechu mogą mówić Australijczycy w biegu szesnastym. Wtedy właśnie Jason Doyle został desygnowany jako joker. Ostra walka pomiędzy zawodnikami zakończyła się upadkiem Piotra Pawlickiego. Arbiter podjął decyzję o wykluczeniu zawodnika z Antypodów. - Jazda była szybka i w bliskim kontakcie. Uważam, że decyzja była podjęta w sposób łagodny. W ostatnim finale DPŚ w Vojens zawodnicy uderzali się, kopali, szturchali, dotykali się przednimi kołami, a nikt nie był za to wzięty do odpowiedzialności. W tym roku wystarczyło lekko pojawić się przy przeciwniku. Jason wszedł pod Pawlickiego czysto i zrobił odstęp, a ten to wykorzystał i przechytrzył go. Oglądam tu wyścigi każdego tygodnia, to duży owalny tor. Uważam, że Pawlicki dość łatwo się przewrócił - uważa Lemon.
ZOBACZ WIDEO "Sprzątanie świata", czyli szczypiorniści dotarli do Rio (źródło TVP)
{"id":"","title":""}