Unia płaci za błędy z zimy. Spadek może oznaczać rozbiór
Ze smutkiem oglądałem niedzielne spotkanie w Tarnowie. Jego wynik mówi wszystko. 31 punktów na własnym torze to prawdziwa klęska. Szanse Unii Tarnów na zachowanie ligowego bytu są w mojej ocenie już tylko i wyłącznie matematyczne. Nie spodziewałem się, że krzywa formy tego zespołu będzie skierowana tak mocno w dół. Spada nie tylko dyspozycja sportowa, ale także organizacyjna. Dla mnie obraz tej ekipy jest szokujący. Przyczyny? Akurat w tym przypadku można je bez problemu zdefiniować.
Od razu zaznaczam, że nie zamierzam pastwić się nad zespołem Pawła Barana i nim samym. Doskonale wiem, jaka spotkała ich w tym roku tragedia. W maju wydarzyło się coś niewyobrażalnego. To w dużej mierze złożyło się na to, w jakim oni są teraz miejscu. Nie można jednak zrzucać wszystkiego na tamto wydarzenie. W niedzielę jak na dłoni było widać, że w tej ekipie brakuje charyzmatycznego lidera w zakresie organizacji zespołu. To nie tylko kwestia natury sportowej, bo zarówno trener, jak i zawodnicy powinni mieć poczucie posiadania twardych fundamentów. Wydaje się, że w Tarnowie brakuje kogoś, kto jest w stanie pociągnąć od początku do końca ten wózek na wysokim poziomie i dać wsparcie w momentach kryzysowych. Ich parking w meczu z Get Well Toruń nie funkcjonował jak należy. Janusz Kołodziej bez rękawiczek na torze to kwintesencja aktualnej sytuacji tego zespołu. Dawno czegoś takiego nie widzieliśmy.
Wracamy myślami do tego, co wydarzyło się w maju, ale wiele problemów ma związek przede wszystkim z okresem transferowym. Minionej zimy w Tarnowie pojawili się Piotr Świderski i Mikkel Michelsen. O jednym i drugim można powiedzieć to samo - do Unii niestety nie pasowali. Zwrócił zresztą na to uwagę Marek Cieślak, który spędził w tym środowisku wiele lat i zna je doskonale. A złośliwie tego na pewno nie mówił, bo przecież w dalszym ciągu jest związany z tym miastem, choćby za pośrednictwem Grupy Azoty. Zastąpienie Martina Vaculika i Artura Mroczki łatwym zadaniem nie było. Pierwszy był niekwestionowanym liderem zespołu, a drugi bardzo mocną drugą linią. Mam świadomość, że wiele decyzji tarnowian determinowały finanse. Nie znamy dokładnych kwot, ale mam wrażenie, że w innych ośrodkach pojawili się zawodnicy na podobnym poziomie finansowym do tej dwójki i jadą teraz dużo skuteczniej. Stawiam tezę, że pewne sprawy można było przewidzieć. Świderski i Michelsen to nie byli i nie są to na dziś zawodnicy na tarnowski tor czy wymagania ekstraligowe. Z całą sympatią do nich, ale na dziś mają diametralnie inne parametry sportowe. Ludzie, którzy ich kontraktowali, chyba nie mogą mieć dziś do końca czystego sumienia.
Tarnowski żużel w ostatnich latach odnosił sukcesy. Być może pod względem marketingowym było różnie. Doczepić można się także do infrastruktury. Stadion nie do końca przystawał do obecnych realiów. Unia miała jednak wynik, ciekawych zawodników oraz sztab i dlatego trudno pogodzić się z tym, że tak ważny ośrodek popada w tarapaty. Największym problemem tego środowiska jest brak fundamentów. Nie można budować perspektywy, jeśli nie ma ludzi wokół, dla których można to zrobić. To wychowankowie przyciągają kibiców i sponsorów.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Łomacz: U nas każdy może zastąpić każdego na boisku i będzie dobrze
Śmierć Krystiana Rempały ten temat bardzo skomplikowała. Jeśli tarnowianie spadną, to mam wrażenie graniczące z pewnością, że w Unii nie będziemy oglądać już Janusza Kołodzieja, Leona Madsena czy Kennetha Bjerre. Ich pierwsza liga raczej interesować nie będzie. Nie sądzę, że działacze postanowią tworzyć drużynę na nowo wokół Świderskiego czy Michelsena. Jeżeli będzie tam pierwsza liga, to możemy mieć do czynienia z prawdziwym rozbiorem.
Może jednak spadku uda się uniknąć, bo wiele zależy od tego, czy ktoś z Nice PLŻ będzie mieć chęć jazdy z najlepszymi. W przeciwnym razie może być jednak krucho. Jestem również bardzo ciekawy, jak do tematu podejdzie Grupa Azoty. Czy jej włodarze będą chcieli tworzyć silną ekipę na zapleczu PGE Ekstraligi? Oby to wszystko jakoś się ułożyło. Tarnów to ważny ośrodek. Wszyscy go potrzebujemy. Trzymam więc kciuki za mądre decyzje włodarzy klubu i sponsorów. Liczę na to, że tak jak kiedyś kończy się prosta tak i wiraże mają swoją granicę...
Jacek Frątczak