Stal Rzeszów - Wybrzeże Gdańsk (2010): Mecz, który na zawsze przeszedł do historii żużla

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz

W niedzielę na torze w Rzeszowie dojdzie do starcia miejscowej Stali z Wybrzeżem Gdańsk. W sezonie 2010 obie drużyny spotkały się w meczu, który miał dość skandaliczne okoliczności i równie kontrowersyjny przebieg.

Marma Hadykówka Rzeszów w roku 2010 była wiodącą siłą żużlowej I ligi. Żurawie były głównym kandydatem do awansu, ale ich przewaga w ligowej tabeli nad rywalami nie należała do bezpiecznych. 27 czerwca miało dojść do ważnego spotkania w Rzeszowie pomiędzy Marmą Hadykówką a Lotosem Wybrzeże Gdańsk. Mecz jednak musiał zostać przełożony, bo na przeszkodzie w jego rozegraniu stanęły warunki atmosferyczne. Obie strony nie doszły do konsensusu w sprawie nowego terminu meczu, więc ten wyznaczyć musiała GKSŻ.

Niezależni działacze postanowili, że pojedynek zostanie przełożony na 30 lipca. Było to dość bulwersujące dla miejscowych. W międzyczasie trwał bowiem Drużynowy Puchar Świata, a to oznaczało że przez cały tydzień zarówno Lee Richardson jak i Chris Harris byli wyłączeni z jazdy w innych rozgrywkach. Rzeszowianie złożyli więc protest do władz I ligi, nie zgadzając się na odjechanie tego spotkania w nadanym terminie. Centrala pozostawała nieugięta, a na inną datę meczu nie chcieli przystać również gdańszczanie. To oznaczało, że Marma była zmuszona radzić sobie bez dwójki swoich liderów.

Z drugiej strony z jazdy wykluczony pozostawał też Renat Gafurow z Wybrzeża, który także brał udział w zmaganiach o puchar Ove Fundina. Problem w tym, że Rosjanie dzień wcześniej brali udział w silnie obsadzonym barażu (Brytyjczycy natomiast zapewnili sobie udział w finale już kilka dni wcześniej), a ich odpadnięcie oznaczało, że Gafurow będzie mógł natychmiast powrócić do rozgrywek ligowych. Tak też się stało. Sborna w barażu na torze w Vojens zajęła czwarte miejsce i pożegnała się z DPŚ w sezonie 2010. Gafurow mógł zatem wspomóc Wybrzeże w ligowym meczu w Rzeszowie.

Włodarze Stali doskonale zdawali sobie sprawę, że Rosjanie prawdopodobnie odpadną w barażach i gdańszczanie będą mogli tym samym skorzystać z usług Gafurowa. Postanowili jednak zagrać rywalom na nosie. GKSŻ ustaliła termin meczu na 30 lipca, ale nie podała godziny jego rozpoczęcia. Ta pozostawała w gestii gospodarza. Rzeszowianie zaplanowali więc start do pierwszego wyścigu na godzinę 9:00! To miało sprawić, że do Rzeszowa nie zdąży dotrzeć Gafurow. Półfinał w Vojens kończył się bowiem ok. 23, więc zawodnik Wybrzeża nie był w stanie w tak krótkim czasie przedostać się z Jutlandii aż na drugą stronę Wisły drogą lądową.

Goście przechytrzyli jednak prezes Martę Półtorak i podstawili swojemu zawodnikowi awionetkę. Rosjanin już o 4 nad ranem zameldował się w stolicy Podkarpacia. Zdziwienie zarówno działaczy Marmy Hadykówki jak i kibiców miejscowej drużyny było o poranku ogromne.

(ciąg dalszy na następnej stronie)
[nextpage]Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z planem o godz. 9:00. Na trybunach dzisiejszego Stadionu Miejskiego w Rzeszowie zameldowało się ok. 2000 widzów. Wielu specjalnie zwolniło się tego dnia z pracy, inni z racji obowiązków na mecz nie dotarli. Największą grupę kibiców stanowiła młodzież szkolna, która miała wówczas wakacje.

Rzeszowianie przystąpili do kuriozalnego starcia z czterema juniorami. W drugim wyścigu wyszli na prowadzenie, a po ośmiu biegach mieli na swoim koncie już 27 punktów przy 21 "oczkach" Wybrzeża. Wiadomym było jednak, że w końcówce Żurawie nie będą mogły korzystać już z rezerw zwykłych, które wcześniej pieczołowicie wykorzystywali. Na domiar złego w wyścigu 10-tym na tor upadł Łukasz Kret, który jechał wówczas na czwartej pozycji przy podwójnym prowadzeniu przyjezdnych. Młodzieżowiec gospodarzy otrzymał za tę sytuację czerwoną kartkę. To spotkało się z oburzeniem rzeszowskich trybun, ale będąc uczciwym należy przyznać że Kret położył swój motocykl z premedytacją.

Przed biegami nominowanymi był już remis. A w pierwszym z nich Tomas Hjelm Jonasson przyjechał przed Mikael Maxem, co przy czwartej pozycji Piotra Machnika oznaczało, że gdańszczanie objęli prowadzenie w meczu. W ostatnim wyścigu pod taśmą stanęli: niepokonany Rafał Okoniewski oraz Maciej Kuciapa ze strony rzeszowskiej, a także Renat Gafurow i Dawid Stachyra z Wybrzeża. Tylko biegowe zwycięstwo dawało Marmie ligowe punkty. Remis bądź wynik na korzyść gości powodował, że to gdańszczanie wygrają ten mecz.

Trybuny wprost eksplodowały z radości, gdy Gafurow w pierwszym podejściu do finałowej gonitwy zerwał taśmę startową. Wydawało się, że niepokonany do tej pory Okoniewski w powtórce bez większych problemów poradzi sobie z osamotnionym Stachyrą, a być może zawodnika gości pokona także Kuciapa. Ale tak nie było.

Dawid Stachyra pomimo słabszego startu, na wyjściu z pierwszego łuku objął prowadzenie i dowiózł trzy punkty do samej mety. Mecz zakończył się wynikiem 44:46 dla przyjezdnych, choć w pełnych składach gdańszczanie prawdopodobnie zostaliby przez Żurawie rozbici. Te słowa potwierdza zresztą późniejszy wynik meczu obu drużyn z fazy play-off. Podopieczni Dariusza Śledzia kilka tygodni później rozgromili na własnym torze gdańszczan aż 68:22, a na jesieni cieszyli się z awansu do Ekstraligi.

Po meczu z rundy zasadniczej wiele osób zarzucało wyjątkowo słabą dyspozycję Mikaela Maxa. Szwed przez cały sezon był jednym z liderów biało-niebieskich i w porannym spotkaniu, to właśnie "Cyber Mike" miał być główną siłą Żurawi. Tymczasem Szwed przez całe spotkanie nie był w stanie wygrać ani jednego biegu, nagminnie przegrywając na swoim torze z rywalami drużyny przeciwnej. Smaczku całej teorii spiskowej dodaje fakt, że Max rok później trafił właśnie do drużyny znad Bałtyku.

W niedzielę obie ekipy spotkają się po raz kolejny. Z meczu, który miał miejsce sześć lat temu, w składach pozostali jedynie Dawid Lampart i Maciej Kuciapa oraz bohater całego zamieszania Renat Gafurow. Doświadczonego Rosjanina próżno jednak szukać w awizowanym zestawieniu przyjezdnych. Początek niedzielnego meczu tym razem o godz. 13:45.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Majka: To będą najlepsze lata mojej kariery (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Komentarze (20)
avatar
Dariusz Konferowicz
4.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
identyczna sytuacja z H andersenem w 2007 . play off we wrocku . Sparta -Apator , zrobil 5 lub 6 pkt i tyle samo w rewanzu . Dogadal sie za plecami z Toruniem . Rok pozniej jezdil juz w Apatorz Czytaj całość
avatar
krakowska49
3.09.2016
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Śledzie Rzeszów was rozjedzie! 
Angel of death
2.09.2016
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
obladi.Grudziadz nie istnieje w srodowisku zuzlowym dla wiekszosci kibicow.Zawsze bedziecie tylko Sepami, klubem wyciagnietym z banicji na zapleczu po telefonach bo do sportowage awansu wam dal Czytaj całość
avatar
obladi
2.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pani Marta to super facet ale los okazał się jej kolejny raz nieprzychylny. Kasa to nie wszystko a i pozdrowienia od RAFAŁA OKONIEWSKIEGO dla pani! 
avatar
ksolar
1.09.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Zawsze taka wczesna godzina kojarzyla mi sie z derbowym meczem gdzie,ustalono specjalnie taka godzine zeby Wigg nie zdazyl.Jak zwykle skutek byl odwrotny i jesli sie nie myle Simon walnal rekor Czytaj całość