Łodzianie idą przez rozgrywki Nice Polskiej Ligi Żużlowej niczym burza. Po ostatniej wygranej w Gdańsku umocnili się na czele tabeli, mając już siedem punktów przewagi nad Lokomotivem Daugavpils. Biorąc pod uwagę dalszy terminarz, o występ w finale rozgrywek Orzeł może w zasadzie być spokojny.
Jacek Frątczak śmieje się, że łodzianie zrobili w tym roku psikusa wszystkim żużlowym ekspertom. Nikt nie spodziewał się, że drużyna ta zdominuje rozgrywki na zapleczu Ekstraligi. - Ja się jednak z takiego obrotu spraw cieszę. Generalnie taki jest urok sportu, że nie da się wszystkiego przewidzieć. Trzeba sobie zresztą otwarcie powiedzieć, że Orzeł nie uzyskał takiej przewagi nad resztą stawki przez przypadek. To skonsolidowany zespół, zbudowany jak widać na dobrym fundamencie finansowym, mający aspiracje, by być w Ekstralidze. Wszystko w tym roku zaczęło tam funkcjonować. Zawodnicy, którzy nie byli postrzegani w roli ligowych liderów, trafili ze świetną formą i jeżdżą równo. Pojawił się też junior, Oskar Bober, który dokłada ważne punkty. Nie ma drugiej drużyny w Nice PLŻ, o której można by powiedzieć, że jest tak kompletna jak Orzeł - podkreśla Jacek Frątczak.
Łodzianie mogą już powoli zacząć myśleć, z kim przyjdzie im zmierzyć się w finale. Szanse na drugą lokatę mają Lokomotiv i Eko-Dir Włókniarz. Wiceliderami są obecnie Łotysze, ale częstochowianie tracą do nich dwa "oczka", mając przed sobą jedno zaległe spotkanie. - Nieco wyżej oceniam mimo wszystko potencjał Lokomotivu. Ta drużyna wydaje się mieć mocniejszy skład, a jej atutem jest doświadczenie. Jeśli pojedzie w finale, Orzeł będzie miał trudne zadanie - prognozuje były żużlowiec, Zenon Plech.
W tegorocznej rundzie zasadniczej łodzianie wygrali z Lokomotivem zarówno u siebie, jak i na Łotwie. - Tak rzeczywiście było, ale nie musiałoby mieć to przełożenia na finał rozgrywek. Tor w Daugavpils jest mimo wszystko dość specyficzny i gospodarzom mogłoby się udać łodzian zaskoczyć - zaznacza Frątczak. Lokomotiv byłby z pewnością groźnym rywalem, jeśli chodzi o kwestie sportowe. Wiadomo już jednak, że nawet w przypadku ponownego wygrania finału Nice PLŻ, nie otrzyma promocji do PGE Ekstraligi. Wykluczył to w rozmowie z naszym portalem prezes Polskiego Związku Motorowego, Andrzej Witkowski. Oznacza to, że przepustkę do wyższej klasy rozgrywek mieliby bez względu na wydarzenia torowe łodzianie.
Będzie jednak inaczej, jeśli do finału zamiast Lokomotivu awansuje Włókniarz. - Myślę, że jest to rozwiązanie, którego chcieliby polscy kibice, a także władze PZM. W takim przypadku nie będzie niezręcznej sytuacji związanej z Lokomotivem, z jaką mieliśmy do czynienia przed rokiem - przekonuje Jacek Frątczak. - Awans do finału byłby poza tym ważnym impulsem dla całej Częstochowy. To miasto potrzebuje żużla na wysokim poziomie, a awans już w pierwszym sezonie do finału Nice PLŻ mógłby być pozytywnym bodźcem na przyszłość. Ekstraliga jest z pewnością celem, jaki w dłuższej perspektywie przyświeca włodarzom tego klubu - dodaje.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": historia pomnika Jezusa Odkupiciela (źródło TVP)
{"id":"","title":""}