Oszustwo, żart i nieporozumienie. Polacy czują się mistrzami Europy

WP SportoweFakty / Romulad Rubenis / Od lewej: Szymon Woźniak, Andrzej Lebiediew, Kacper Gomólski i Kjastas Puodżuks
WP SportoweFakty / Romulad Rubenis / Od lewej: Szymon Woźniak, Andrzej Lebiediew, Kacper Gomólski i Kjastas Puodżuks

Sporo kontrowersji wywołał sobotni finał Mistrzostw Europy Par w Rydze. W zawodach nie udało się rozegrać trzech ostatnich wyścigów, przez co pewni już triumfu Polacy zamiast złotego medalu... nie zdobyli żadnego.

Aby ustalić końcową klasyfikację zawodów trzeba było zaliczyć wyniki po 14. biegu, aby każda reprezentacja miała na swoim koncie taką samą liczbę odjechanych wyścigów. W związku z tym Biało-Czerwonym odpadły z dorobku dwa ostatnie starty, które wygrali podwójnie. Ostatecznie więc finał wygrali Włosi, srebrny medal wywalczyli Duńczycy, a brązowy Łotysze.

Skandal. To najpopularniejsze podsumowanie zawodów w Rydze, jakie można było przeczytać w Internecie. Czy tor przez opady deszczu faktycznie nadawał się do jazdy?

- Warunki były trudne, ale już od pierwszego wyścigu ze względu na częste opady deszczu tor był w złym stanie. Zostaliśmy skrzywdzeni przez niezrozumiałe dla nikogo przerwy wprowadzane przez kierownika zawodów z Finlandii. Gdyby nie wspomniane przerwy, turniej być może zostałby zakończony. Zawody zaliczono w momencie, kiedy Włosi byli mistrzami Europy. Po 15. albo 16. biegu było spotkanie menedżerów drużyn z kierownikiem zawodów i żużlowcami. Praktycznie wszyscy powiedzieli, że chcą jechać. My chcieliśmy jechać, Czesi chcieli, Rosjanie, Duńczycy, wszyscy oprócz Włochów, co akurat w ich przypadku jest zrozumiałe. Jesteśmy czwartą drużyną Europy, jednak za rok postaramy się odzyskać mistrzostwo - komentował Dariusz Cieślak, opiekujący się w tych zawodach reprezentacją.

Zdenerwowany był Szymon Woźniak. - Co tutaj dużo mówić? Generalnie wynik zawodów określę jako jeden wielki żart, ponieważ kiedy wszystko układało się tak, że Polacy byli poza podium, to nikomu tor nie przeszkadzał. Dopiero kiedy zaczęliśmy wygrywać wyścigi, to nagle stan toru się diametralnie pogorszył. Moim zdaniem był on tak samo niebezpieczny na początku zawodów, jak i w dalszej części. I jeżeli sędzia zdecydował się rozegrać turniej, to trzeba było go też skończyć, wtedy wynik byłby sprawiedliwy. My z Kacprem Gomólskim i Adrianem Cyferem czujemy się mistrzami Europy. Nie chcę komentować czyja to była wina. Gratuluję miejscowym podium - mówił zawodnik Betard Sparty Wrocław, który ostro do wydarzeń z Rygi odniósł się też na swoim fanpage'u na Facebooku: "Oszustwo, żart i nieporozumienie. To, co stało się dzisiaj w Rydze, powinno dać do myślenia polskim działaczom. Ja chyba nigdy nie czułem się tak oszukany jak dzisiaj" - napisał.

Trudne warunki torowe nie były problemem dla Nicolasa Covattiego, który był najskuteczniejszym żużlowcem finału i autorem sukcesu Włochów. - Jestem zadowolony ze swojej jazdy. Tor był dla mnie kompletnie nieznany, ale po porannym treningu zrozumiałem jak tutaj jechać. Był on wówczas trochę twardy jak dla mnie, ale po opadach deszczu był już absolutnie normalny. Dużo jeżdżę w Wielkiej Brytanii i to procentuje - wyjaśnił reprezentant Włoch.

Na warunki torowe narzekał za to Kjastas Puodżuks. W 18. wyścigu, kiedy prowadził w biegu z Polakami upadł nieatakowany przez nikogo na tor. To po tym biegu sędzia Christian Froschauer postanowił zakończyć zawody. - Bardzo ciężkie zawody. Trzeba było walczyć z torem, z motocyklem, a jeszcze na torze jest trzech zawodników. Jeździło się niebezpiecznie. Myślę, że przy pierwszej dużej przerwie należało zakończyć zawody. Zdecydowano się jednak jechać, po kilku wyścigach znów była przerwa i już zdecydowano się nie jechać oraz skreślić kilka zaliczonych wyścigów. Nie rozumiem tego wszystkiego. Ten tor w ogóle nie był gotowy do zawodów i to nie tylko z powodu deszczu. Przy normalnej pogodzie on też nie jest lepszy - wyjaśnia reprezentant Łotwy.

ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody na poniedziałek

Źródło artykułu: