Grzegorz Zengota nie zgadza się z decyzją sędziego. "Antonio zamknął gaz. Powinien zostać wykluczony"

WP SportoweFakty / Bartosz Przybylak / Grzegorz Zengota
WP SportoweFakty / Bartosz Przybylak / Grzegorz Zengota

MRGARDEN GKM Grudziądz pokonał Fogo Unię Leszno 56:34 i jest już jedną nogą w rundzie play-off. Goście po raz kolejny zawiedli na całej linii. - Nie jesteśmy w takim gazie, jak przed rokiem - powiedział Grzegorz Zengota.

- Grudziądzanie potwierdzili, że są świetnie dopasowani do własnego toru. Po raz kolejny pokazali swoją siłę. My z kolei nie ma co ukrywać - nie jesteśmy w takim gazie, jak przed rokiem i to się potwierdza na torze. Mimo tego, że przed spotkaniem liczyliśmy nawet po cichu na zwycięstwo. Planem minimum był punkt bonusowy. GKM czuje się u siebie bardzo pewnie. Znaleźć tutaj optymalne ustawienia od pierwszego biegu i zasuwać nie jest łatwo - skomentował poniedziałkową potyczkę Grzegorz Zengota.

Początek spotkania był bardzo wyrównany i wydawało się, że kwestia zwycięstwa może się rozstrzygnąć dopiero w biegach nominowanych. W dalszej części meczu grudziądzanie zaczęli budować jednak przewagę i wydarli Fogo Unii Leszno również punkt bonusowy. Jaka jest zdaniem "Zengiego" recepta gospodarzy na tak doskonałą dyspozycję przy Hallera? - Wydaje mi się, że to co wielokrotnie podkreślałem. Nie trzeba przygotowywać torów dziurawych, przyczepnych, czy też totalnie rozwalonych. Wystarczy zrobić tor twardy i zaczynają się kłopoty dla przyjezdnych. Ciężej dopasować się do warunków torowych, jakie były w poniedziałek w Grudziądzu, niż do nawierzchni przyczepnych. Różnica jest taka, że na torach dziurawych jest rywalizacja z samym sobą, a na twardym jak skała, można ścigać się z przeciwnikami - stwierdził zawodnik Byków.

Kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w biegu trzynastym, kiedy Zengota upadł na tor. Wychowanek Falubazu ścigał jadącego na drugiej pozycji Antonio Lindbaecka. Szwed źle policzył okrążenia i zamknął gaz. Zengota mimo usilnych starań, nie zdołał go ominąć i zapoznał się z nawierzchnią grudziądzkiego toru. - Antonio po prostu zamknął gaz. Myślał, że jest już koniec wyścigu, a do odjechania było jeszcze jedno okrążenie. Siedziałem mu gdzieś cały czas na "ogonie" i nie wiedziałem co mam zrobić. On zobaczył kątem oka, że wyścig toczy się dalej i nagle odkręcił manetkę. Przedłużył mi prostą i wjechał bardzo głęboko, gdzie ja już w zasadzie nie miałem miejsca. Może kontaktu nie było, ale całe zamieszanie spowodował Antonio. Uważam, ze powinien zostać z tego biegu wykluczony, a nie ja - zakończył "Zengi".

ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": jak zmieniły się brazylijskie fawele? (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: