Grzegorz Dzikowski odchodzi z Wybrzeża, ale nie zmienia zawodu. "Nie planuję robić sobie żadnej przerwy"

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Grzegorz Dzikowski
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Grzegorz Dzikowski

Grzegorz Dzikowski zapowiedział, że nie będzie już trenerem Renault Zdunek Wybrzeża. Szkoleniowiec nie planuje robić sobie jednak przerwy od zawodu.

Grzegorz Dzikowski nie będzie już trenerem Renault Zdunek Wybrzeża. - To obopólna decyzja. Wiadomo było, że wcześniej oddałem się do dyspozycji zarządu, który to przyjął - powiedział trener, który w przyszłym sezonie ma nadal pracować w swoim fachu. - Jestem trenerem od lat, miałem gorsze zakończenia sezonu. Nie planuję robić sobie żadnej przerwy - dodał.

- Przede wszystkim trzeba na spokojnie usiąść i odpocząć, zanim rozpocznie się rozmowy. Ja cztery razy przychodziłem do gdańskiego klubu i tyle samo razy startowałem z pozycji minusowej. Byliśmy bez pieniędzy, bez niczego. Jestem dumny z tego, że jak odchodziłem, klub był zawsze stabilny, ułożony i w jakiś sposób gotowy do kolejnego sezonu - przekazał. - Na pewno radziłbym Wybrzeżu zabieganie o Oskara Fajfera, który miał bardzo ciężki sezon. Przejście z juniora na seniora sprawia, że wielu chłopaków przepada. On miał swoje problemy, ale w ostatnich meczah było już bardzo dobrze - ocenił Grzegorz Dzikowski.

W ocenie szkoleniowca, klubu nie powinni zmieniać juniorzy. - Gnieźnianie mają szczęście jeżdżąc w gdańskim klubie. Fajnie się patrzy na postawę Dawida Wawrzyniaka. Dobrze mieć dwóch juniorów, którzy potrafią się uzupełniać. Dobrze, że się odnaleźli. Należy ich zatrzymać i kompletować drużynę - przekazał Dzikowski.

ZOBACZ WIDEO Ostatnia próba Majewskiego w karierze (wideo) (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

W końcówce sezonu odnalazł się Anders Thomsen. - Gdy wchodził do drużyny, miałem inne informacje o organizacji jego teamu i zapłaciłem frycowe. Sądziłem, że gdy został wicemistrzem świata juniorów, musi mieć dobrze zorganizowany zespół. Taki team jak miał w Bydgoszczy bardziej by się nadał do rozpalenia grilla i usmażenia kiełbasek, niż zmiany koła. Nie mam do niego pretensji, bo się uczy. Teraz zmienił team i widać było efekty - ocenił.

Nie zawsze zgodnie z oczekiwaniami jeździł natomiast w ostatniej fazie ligi Linus Sundstroem. - Nie można mieć pretensji do żadnego zawodnika, a tym bardziej kozłem ofiarnym nie powinien być Sundstroem. Po wypadku w Gdańsku miał drugi upadek w Szwecji i pojawiła się bojaźń. Rzadko jechał trzeci lub czwarty i nie wiadomo, czy zawodnik który by go zastąpił jeździłby lepiej - stwierdził trener.

Źródło artykułu: