Początkowo Tobias Busch przyjechał do Krosna jako zabezpieczenie na wypadek, gdyby Siergiej Łogaczow nie zdążył z francuskiego Lamothe-Landerron (gdzie w sobotę zajął 3. miejsce w finale IMEJ) na poranny samolot linii Paryż-Kraków.
Podczas przedmeczowych treningów okazało się jednak, że bardzo kiepsko na krośnieńskim owalu radzi sobie Mirosław Jabłoński.
Choć Łogaczow zdążył do Krosna, to sztab szkoleniowy KSM-u postanowił zagrać "va bank" i wstawić Buscha w miejsce Jabłońskiego. Dla 28-letniego Niemca był to debiut w Nice PLŻ, choć w latach 2012-2015 zdołał odjechać dla Wilków aż 30 spotkań.
Busch kompletnie zawiódł oczekiwania miejscowych fanów. W pierwszym biegu wespół z Tomaszem Chrzanowskim objął po starcie podwójne prowadzenie, ale na dystansie dał się objechać Marcinowi Nowakowi. W drugiej serii startów Niemca po zewnętrznej wyprzedził natomiast Edward Mazur.
W kolejnych odsłonach Busch już nie istniał i do swojego dorobku dorzucił jeszcze dwie "śliwki". Ostatecznie zakończył zmagania tylko z jednym "oczkiem" wywalczonym w premierowej odsłonie. Tak słabo na krośnieńskim torze nie spisał się nigdy wcześniej.
ZOBACZ WIDEO Samba radości Anny Trener-Wierciak (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
- Czuję się jak g**no. Jak całkowite g**no. Beznadziejny mecz. Wszystko poszło źle. Trenowaliśmy w sobotę; szukaliśmy i dobieraliśmy przeróżnych ustawień dla motocyklu. Jeden motor był wolny, więc przesiadłem się na drugi. Ale w meczu on się zupełnie nie spisał - powiedział Tobias Busch.
Sztab szkoleniowy KSM-u Krosno mocno zaskoczył decyzją o wstawieniu do składu Buscha. Po części była jednak ona uzasadniona, bo Niemiec przez ostatnie lata często stanowił o sile drużyny z Podkarpacia. Tym razem nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei, a Wilki w końcowym rozrachunku spadły z Nice PLŻ, choć do szczęścia zabrakło naprawdę niewiele.
- Długo czekałem na pierwszy mecz w Krośnie w tym roku. Dostałem szansę dopiero w ostatnim spotkaniu w sezonie. Chciałem pojechać dużo lepiej i zdobyć jak najwięcej punktów. Nie wiem czy byłem szybszy od Jabłońskiego. Skoro trener tak stwierdził, to pewnie tak było. Wiem, że w poprzednich sezonach jeździło mi się tu dużo przyjemniej. Tym razem po prostu rywale byli zdecydowanie szybsi, a ja pojechał g**niane zawody - zakończył mocno rozczarowany Busch.