Lwim pazurem (57): Klęska Falubazu i Cieślaka? To gruba przesada

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Marek Cieślak
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Marek Cieślak

- Jacek Gajewski w Zielonej Górze rozegrał świetną partię. Idealnie prowadził drużynę i zbudował Adriana Miedzińskiego - pisze w swoim felietonie "Lwim pazurem" Marian Maślanka.

Get Well Toruń awansował po doskonałym meczu do finału PGE Ekstraligi. Jestem nieco zaskoczony, bo osobiście zaliczałem się do tych, którzy dawali większe szanse zielonogórzanom. W tym przypadku play-offy pokazały cały swój urok. To taki moment sezonu, który nie wybacza żadnych słabości, zwłaszcza kiedy trzeba odrabiać. Torunianie zasłużyli na ogromne słowa uznania.

Menedżer tego zespołu Jacek Gajewski rozegrał doskonałą partię. Poprowadził drużynę idealnie. Grał tak umiejętnie, że w każdym istotnym momencie miał możliwość wprowadzenia rezerwy taktycznej. Torunianie prawie cały czas mogli jechać dwójką liderów, którzy byli tego dnia bardzo dobrze dysponowani. Nie bez znaczenia była rola Grega Hancocka, który przez kilka sezonów jeździł w Falubazie i zna specyfikę tamtejszego toru. Pierwszy bieg mu nie wszedł, ale później dokonał właściwych korekt. Jestem przekonany, że to jego śladem poszedł cały zespół. Torunianie stali się dzięki temu groźniejsi.

Jacek Gajewski zrobił jeszcze jedną bardzo ważną rzecz. Był cierpliwy w stosunku do Adriana Miedzińskiego i w ten sposób zbudował tego zawodnika. Wychowanek toruńskiej ekipy nie zaczął najlepiej. Komentatorzy w pewnym momencie dziwili się, dlaczego nie jedzie za niego rezerwa taktyczna. To był jednak bardzo przemyślany ruch. Adrian złapał właściwy rytm i drużyna dostała jeszcze jedno ważne ogniwo. To może być bardzo istotne przed finałami. Żużlowiec drugiej linii złapał wiatr w żagle i pokazał, że jest groźny dla każdego, nawet na obcym torze.

W Ekantor.pl Falubazie Zielona Góra panuje smutek i żal. Dziwić to nie może, bo jeszcze nie tak dawno wszyscy widzieli ich ze złotym medalem. Niektórzy mówią również o wielkiej porażce zespołu i trenera Marka Cieślaka. I przyznam szczerze, że tego już nie rozumiem. To dla mnie gruba przesada. Pamiętam doskonale, jaki był obraz tej ekipy w oczach ekspertów przed startem ligi. "Drużyna zbudowana na ostatnią chwilę, bez znaczących transferów, wynalazek Karpow, niechciany Doyle po poważnej kontuzji i niepewność wokół Jarka Hampela". Dokładnie tak wiele osób wypowiadało się na ich temat. Na pewno niewielu było takich, którzy widzieli ich w finale.

ZOBACZ WIDEO: Wybrzeże - Lokomotiv: upadek Zetterstroema (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Uważam, że trener Falubazu osiągnął wielki sukces. Zaczynał w bardzo nieciekawych okolicznościach. Momentami były one dramatyczne. Hampel miał przecież wrócić w maju. Mocnym punktem miał być Larsen, a wiemy, co się stało. Musieli zapraszać do składu kogoś takiego jak Justin Sedgmen. Marek Cieślak mimo wszystko scementował ten zespół. Doprowadził wręcz do tego, że jego drużyna stała się faworytem ligi. Nie udało się, ale to nie jest powód do rozpaczy i mówienia o klęsce.

Z drugiej strony to jednak chyba coś normalnego w przypadku Marka Cieślaka. Mam wrażenie, że jego niektórzy oceniają inaczej. Pamiętam sezon, kiedy prowadzona przez niego Unia Tarnów kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa. A przed sezonem o tym zespole też różnie się mówiło. Mieli nie wejść nawet do play-off, a później złoto odebrała im tylko plaga kontuzji. Wtedy też niektórzy rozpisywali się o wielkiej porażce, bo nagle zapomnieli o przedsezonowej perspektywie. Nie do końca wiem, z czego to wynika. Marek ma sporo sukcesów, więc może w naturalny sposób wymaga się od niego więcej.

W mojej ocenie Falubaz zrobił znakomity wynik. Wyszli z wielkich tarapatów i mogą z optymizmem patrzeć w przyszłość. Udało się zbudować świetny zespół. W przyszłym roku, przy zachowaniu trzonu tej ekipy, będą stawiani w roli faworyta od początku. To efekt ogromnej pracy, która została wykonana przez ten rok. Chylę przed nimi czoła. Sportowa złość, która zostanie po tym sezonie, może im się przydać.

Marian Maślanka

Źródło artykułu: