Do pechowego zdarzenia doszło podczas sierpniowych zawodów, na ostatnim łuku dwudziestego wyścigu. W wyniku kraksy na tor upadli Sebastian Niedźwiedź, Adrian Woźniak oraz Arkadiusz Pawlak. Ten ostatni, jako sprawca kolizji, został wykluczony. Pawlak na wejściu w drugi łuk trzeciego okrążenia sczepił się motocyklem z Niedźwiedziem, a na domiar złego wjechał w nich Woźniak.
Dwaj piersi wymienieni zawodnicy doznali poważnych kontuzji, a o dużym szczęściu może mówić Pawlak, który wyszedł z tej sytuacji praktycznie bez szwanku. Jego ojciec zamierza jednak być solidarny i wraz z rodzinami Niedźwiedzia oraz Woźniaka. Zapowiada walkę o sprawiedliwość.
WP SportoweFakty: GKSŻ poinformowała już, że nie widzi błędu w postępowaniu sędziego Spychały. Nie zostanie on tym samym ukarany. Rozumiem, że państwo patrzą na tę sprawę zupełnie inaczej?
Artur Pawlak: Zdecydowanie. Naszym zdaniem to w dużej mierze sędzia przyczynił się do tego zdarzenia, nie przerywając w porę zawodów. Jak już wiadomo, polewaczka od dwunastego biegu była niesprawna i tor nie był polewany. Nie mogliśmy dzwonić do sędziego z budki, bo telefon tam nie działał. Większość z nas w parkingu mówiła jednak, że nie ma sensu ciągnąć tego dalej.
ZOBACZ WIDEO: Wybrzeże - Lokomotiv: upadek Zetterstroema (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Od GKSŻ usłyszeliśmy, że sędzia nie dostał żadnego sygnału, by ktoś nie chciał jechać dalej.
- Ale to nieprawda. Zgłaszaliśmy to choćby kierownikowi zawodów. Nie wiem czy dzwonił w tej sprawie do sędziego, ale mógł to zrobić z prywatnego numeru. Inaczej nie dało rady.
Pracę sędziego Spychały ocenił Leszek Demski. GKSŻ stoi na stanowisku, że kurzący się tor nie miał wpływu na ten upadek.
- Arek sczepił się motocyklem z Sebastianem, ale gdyby na torze tak się nie kurzyło, nie doszłoby do tak strasznej kolizji. Teraz można tylko gdybać, ale przypuszczamy, że gdyby była jakakolwiek widoczność, Adrian Woźniak nie wjechałby wprost w Sebastiana Niedźwiedzia, tylko go ominął. Jak można więc mówić, że warunki torowe i unoszący się kurz nie miały żadnego znaczenia. Nie rozumiemy, dlaczego do mediów nie trafiły żadne zdjęcia tej sytuacji, a przecież byli tam fotoreporterzy. Mielibyśmy dowód, jak bardzo się kurzyło. Posiadamy nagranie z 18. biegu, gdzie widoczność była już bardzo słaba. Zamierzamy je zamieścić, by wszyscy, włącznie z kibicami, mogli przekonać się, jakie warunki panowały na torze w Opolu.
Co z pańskim synem? Z tego co wiemy, Arek nie ucierpiał poważnie w tym wypadku.
- Był tylko poobijany. Pojechaliśmy do szpitala na badania i nie stwierdzono żadnych złamań. Ktoś nad nim chyba czuwał, że wyszedł z tego bez szwanku. Widzieliśmy przecież, jak mocno ucierpieli dwaj pozostali zawodnicy.
Czego państwo oczekują w tej sprawie?
- Tego, by sędzia poniósł konsekwencje, najlepiej będąc zawieszonym. To, jak się do tego zabierzemy, będzie dopiero ustalane. My, jako ojcowie, nie możemy tak tej sprawy zostawić i pozwolić, by o niej zapomniano. Tyle mówi się o bezpieczeństwie zawodników, a niewiele się w tym temacie robi. To są młodzi chłopcy, a sędziowie nieraz o tym chyba zapominają. Przypomina mi się sytuacja z innej rundy MDMP, jak po przyjeździe na miejsce zastaliśmy na torze błoto. Mówiliśmy arbitrowi, że jazda w takich warunkach to ryzyko. Ten się jednak uparł i przez godzinę chciał przygotować tor. Ostatecznie zawody i tak odwołano.
Wracając do zdarzeń z Opola. Czy mają też państwo pretensje do organizatorów?
- Jak najbardziej. Obiekt powinien być przygotowany pod każdym względem, a tutaj tak nie było. Nie działała polewaczka. Chodziły słuchy, że nie tyle się zepsuła, co po prostu zabrakło w niej paliwa. Jeżeli to prawda, to karygodne i nie potrafię tego zrozumieć. Inna sprawa to niedziałający telefon, z powodu którego nie było kontaktu z sędzią. Sprawny nie był też zegar dwóch minut. Dziwię się więc, że opolanie nie poniosą większych konsekwencji. Symboliczne 100 złotych kary za polewaczkę to zdecydowanie za mało.
Podejrzewam, że nie będzie panom łatwo cokolwiek zdziałać. Dla GKSŻ sprawa MDMP w Opolu jest raczej zamknięta.
- Tak jak powiedziałem, nie zamierzamy jednak tego zostawić. Karanie zawodników jest na porządku dziennym, ale by ukarać sędziego? Im się zazwyczaj odpuszcza. W sprawie zawodów w Opolu doszło jednak do zbyt wielu zaniedbań, by nikt nie poniósł żadnych konsekwencji. Wraz z ojcami Niedźwiedzia i Woźniaka będę w tej sprawie działać. Musi być jakaś sprawiedliwość.
Rozmawiał: Michał Wachowski
A GKSŻ-etem i sprawą zawodów, powinna zająć się prokuratura .