- Przed meczem wziąłbym ten wynik w ciemno. Po spotkaniu mogę powiedzieć, że troszeczkę straciliśmy. Powinniśmy zostać przy dwunastopunktowej przewadze. Z drugiej strony jednak - co by to były za zawody u nas, gdybyśmy za wysoko wygrali. W takim wypadku będzie ściganie. Trzeba być przygotowanym na rewanż. Co prawda my potrzebujemy tylko 42 pkt., czyli wrocławianie musieliby zwyciężyć ośmioma "oczkami" - skomentował Marek Cieślak.
Po biegu dwunastym Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra prowadził szesnastoma punktami. Później goście z Winnego Grodu roztrwonili tę wysoką przewagę. - Zwyciężaliśmy wysoko i lekko nam szło. Później zrobiło się takie lekkie uśpienie. Nie u mnie, bo ja liczyłem te punkty i chciałem jak najwyżej wygrać. Prowadziliśmy szesnastoma punktami, po czym powtórzyła się historia z meczu ligowego. Wówczas w pewnym momencie mieliśmy dziesięć punktów przewagi, a ostatecznie wygraliśmy zaledwie dwoma "oczkami". Ogólnie było bardzo dobrze. Wszyscy, poza Andriejem Karpowem, pojechali na dobrym poziomie. Nie ma co narzekać. Wygrana na wyjeździe sześcioma punktami to dobry wynik - dodał Cieślak.
Wielu ekspertów typowało, że zielonogórzanie znajdą się w finale rozgrywek. Tak się jednak nie stało. - Jak to się mówi - wygrywamy wszyscy, przegrywa jeden. Tak to działa w każdym sporcie. Od wielu lat jestem w fachu trenerskim i przeżywam wszystko - mistrzostwa świata, mistrzostwa Polski, przeżyłem też spadek z ligi. Wiadomo, że człowiek po takim niefortunnym półfinale jednak choruje. Z drugiej strony taka choroba też dobrze robi. Człowiek szuka przyczyn. Później jest okazja do rewanżu. To jest sport. Nawet Mike Tyson dostał po twarzy, jak przyszedł moment. Nie można sobie zakładać żadnych koron zarówno przed sezonem, jak i w trakcie, bo sport jest okrutny. Jest też piękny, bowiem cechuje się nieprzewidywalnością. Zawsze zdarza się okazja do rewanżu - podkreślił szkoleniowiec reprezentacji Polski.
Przed Markiem Cieślakiem szansa na powiększenie swojego dorobku medalowego Drużynowych Mistrzostw Polski. - Teraz walczę z zespołem o mój osiemnasty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Jako trener - trzynasty. O te medale nie jest tak łatwo. Jakby innych spytać, to tak samo mają. Raz wygrywali, a innym razem przegrywali. Na tym polega sport. Jakby jedna drużyna ciągle wygrywała, to by trzeba zlikwidować to wszystko - zaznaczył.
Na koniec trener Falubazu został zapytany o dalszą współpracę z drużyną. Prezes Zdzisław Tymczyszyn przyznał, że nie wyobraża sobie zespołu bez Marka Cieślaka. Jak na tę kwestię zapatruje się sam zainteresowany? - Mam ważną umowę z Falubazem. Nie lubię łamać słowa, ale każdą umowę można jakoś zmienić. Na razie nie widzę ku temu powodów - wyjaśnił szkoleniowiec. - Chyba, że mnie zwolnią, to wtedy będzie coś innego. Wówczas będę się z nimi sądził o odszkodowania - zakończył z uśmiechem na twarzy.
ZOBACZ WIDEO Cieślak po kolejnym nokaucie: Każda walka jak wojna mojego życia