Obaj jeszcze całkiem niedawno rozpalali wyobraźnię fanów speedway'a w Polsce swoją niezwykle zaangażowaną postawą na torze, będąc jednocześnie wzorami do naśladowania jako ludzie - skromni, nie szukający pustego rozgłosu, małomówni, ale skuteczni w tym co robią. Tak zostało do dziś.
- Mówi się tu i ówdzie o urodzinach Andrzeja Huszczy, którego pamiętać należy, to jasne, bo był wielkim żużlowcem polskim, ale dlaczego nikt nie wspomina o Antku, który urodził się w tym samym dniu, a któremu przecież też należy się szacunek za to co dla rybnickiego i polskiego żużla zrobił, i nadal z poświęceniem robi - powiedział mi zasmucony prezes "Rybek" Andrzej Skulski. To prawda, dlatego postaram się jakoś naprawić ten kardynalny błąd.
Antoni Skupień urodził się w Rybniku i w tym mieście rozpoczął swoją przygodę z żużlem, na dobre wchodząc do zespołu w roku 1977, tym samym, który był kresem wspaniałych sportowych legend Andrzeja Wyglendy - nie powracającego na tor po kontuzji kręgosłupa z 1976 roku i Jerzego Gryta, który notabene także w tych dniach (dokładnie 12 marca) obchodzi swoje kolejne urodziny. To byli idole ale i nauczyciele Antka Skupienia.
Niemal wszyscy obserwujący od zarania tę interesującą żużlową biografię byli zgodni. Antoni Skupień miał talent na miarę wielkich rybnickich rycerzy czarnego toru, takich jak Ludwik Draga, Joachima Maj, czy nawet jego znakomity imiennik Antoni Woryna. Niestety, pech polegał na tym, że początek jego ścigania na czarnym torze, to był jednocześnie początek kryzysu w rybnickiej sekcji żużlowej. Odszedł Tadeusz Trawiński - prezes instytucja, pełniąc potem do śmierci w wieku 90 lat wyłącznie honorową prezesurę za ogromne zasługi. Na to nałożyły się trudne czasy dla sportu, dla gospodarki, dla Polski w ogóle. Zmieniły się zasady finansowania sportu, co dla speedway'a - drogiego w utrzymaniu - oznaczać musiało kataklizm. Z oddanymi działaczami też bywało różnie. Antek - kalfaktor na kopalni pracować musiał ciężko na chleb, na utrzymanie rodziny. Dekada lat osiemdziesiątych XX wieku była dla sportowców czasem niezwykłej próby. Polskę na stałe opuszczały całe zastępy znanych sportowców, nie wyłączając żużlowców. Nikt prawie już nie wrócił na łono ojczyzny, nie licząc krótkich odwiedzin. Zostawali tylko najwytrwalsi.
W tym niezwykle trudnym czasie, po odejściu ostatnich spełnionych w Rybniku - Antoniego Fojcika, Andrzeja Tkocza czy Piotra Pysznego, na czele kadry zawodniczej stanął właśnie Antoni Skupień. To jemu w pierwszym rzędzie, jego osobowości, wyjątkowemu zmysłowi jazdy zespołowej, rybniccy kibice zawdzięczają ostatnie medalowe zdobycze w ekstraklasie żużlowej, w latach 1980, 1988, 1990 (srebro DMP) i 1989 (brąz). Także indywidualnie Antoni Skupień w tych latach był w ścisłej krajowej czołówce, często powoływany do kadry. Należał niestety do tych szczególnych pechowców, którym kontuzje zdarzają się zawsze wtedy, gdy są w szczytowej formie, a jednocześnie zbliżają się terminy najważniejszych finałów. Było to swego rodzaju fatum wiszące nad zawodnikiem. Wierzę, że zostanie to kiedyś szczegółowo opisane, bo pewnie wyszłaby z tego gruba księga realnych, a niespełnionych marzeń.
Trudno tu także pominąć zasługi Antoniego w procesie kształtowania sylwetki sportowej jego młodszego brata Eugeniusza, zwanego Egonem. Tak świetnie współpracującej ze sobą pary nie było nigdy przedtem, ani też nigdy potem w jakiejkolwiek rybnickiej ekipie żużlowców. Antek prowadził brata, który potem doszedł do szczytów, ale w barwach innych klubów - Polonii Bydgoszcz (złoto DMP i MPPK z Tomaszem Gollobem) i Włókniarza Częstochowa.
W drużynie Włókniarza startował też sam Antek w latach 1993-94, niespodziewanie przejmując i tam berło przewodnictwa, a dowodem estymy, jaką się cieszył niech będzie fakt, iż jako człowiek z zewnątrz został bez sprzeciwu wybrany kapitanem zespołu Lwów, co zdarza się nader rzadko. Jednocześnie niezwykle entuzjastycznie witany był podczas zawodów na pełnych wówczas trybunach w grodzie pod Jasną Górą.
Dziś Antoni Skupień jest trenerem młodziutkich żużlowców Rybek Rybnik na Chwałowicach i w tej roli wypada rewelacyjnie. Jest uwielbiany przez chłopców, bo czują, że oddaje im całego siebie. Dziwne są nieraz dzieje żużlowych losów. Młody Antek Skupień wpatrzony był, jako chłopiec w sylwetkę idola, innego - Wielkiego - Antka Woryny, który potem był jednym z jego nauczycieli. Dziś Antoni Skupień, trener i bez żadnej przesady wychowawca z ofiarnością uczy wnuka Antoniego Woryny, szalenie zdolnego i ambitnego Kacperka. Z tej mąki może być chleb dorodny.
Oprócz najserdeczniejszych życzeń urodzinowych, z okazji ukończenia pierwszego roku drugiego półwiecza życia Antoniemu Skupieniowi, co niniejszym z radością czynię, warto dziś życzyć także zdrowia i wytrwałości w dziele wychowania mistrza na miarę Antoniego Woryny. A Bóg niech wam sprzyja!
Stefan Smołka
*Zdjęcie skopiowane z prywatnych zbiorów żużlowca.