WP SportoweFakty: Adam Fajfer, bracia Cieślewicze, bracia Jabłońscy, Oskar Fajfer, Dawid Wawrzyniak, teraz pan. Co tak ciągnie gnieźnian do Wybrzeża?
Kacper Gomólski: Nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Każdego trzeba było by zapytać o to z osobna. Ja przeszedłem do Wybrzeża po to, by się odbudować jako sportowiec i wzmocnić swoją psychikę. Chcę być liderem zespołu. To jest moje założenie przed tym sezonem. Czuję, że Gdańsk to jest to miejsce. Ja tego potrzebuję. Wiem też jakie cele ma klub i uważam, że mogę mu pomóc.
Wybrzeże ma być drużyną kumpli, zadziorów stojących za sobą murem - to słowa Mirosława Kowalika. Czy podejście trenera i działaczy miały duży wpływ na ostateczną decyzję w sprawie kontraktu?
- Owszem, mamy młody zespół i to jest nasz plus. Póki co jestem ja Oskar i Anders. Znamy się z Oskarem doskonale, bo od dziecka razem kręciliśmy się po stadionie, gdy nasi ojcowie jeździli. Andersa również dobrze znam, wiec myślę, że atmosfera będzie odpowiednia i stanie się kluczem do naszego sukcesu. Współpracowałem już z trenerem Mirkiem Kowalikiem i mamy ze sobą kontakt. Podoba mi się podejście działaczy. Wizja drużyny i celów była ważna w podjęciu decyzji o podpisaniu kontraktu.
ZOBACZ WIDEO Legia - Real. Bartosz Bereszyński: Memy o mnie? Każdy zaszedł Ronaldo za skórę
Jakie ma pan wspomnienia z dotychczasowych kontaktów z trenerem Kowalikiem? Jakim typem szkoleniowca on jest?
- Był świetnym zawodnikiem i może nam przekazać dużo wiedzy. Myślę, że jest w nim wielki potencjał i poprowadzi naszą drużynę do dobrego wyniku.
Wszystko na to wskazuje, że w składzie będą w dużej mierze młodzi zawodnicy. Istnieje przeświadczenie, że ligę łatwiej wygrać doświadczeniem. Będziecie gotowi się z tym zmierzyć?
- Myślę, że młodość, waleczność oraz ambicje, to może być nasza broń. Dodatkowo każdy z nas chce coś udowodnić. Ważna jest atmosfera. Dla przykładu w tym roku w Malilli mieliśmy młody zespół, panował świetny team spirit, żartowaliśmy, spędzaliśmy razem czas i w konsekwencji doszliśmy do finału Elitserien. Fajnie byłoby tego typu wynik powtórzyć w Wybrzeżu.
Oskar Fajfer wprost mówił, że chciałby pana w drużynie. Co opowiadał o tym klubie? Czy jego osoba też miała wpływ na decyzję?
- Dużo rozmawiałem z Oskarem i rzeczywiście, namawiał mnie do podpisania kontraktu. O klubie mówił w samych superlatywach. Ludzie w Wybrzeżu są pomocni, a klub jest wypłacalny. To, że płaci regularnie, to również ważny czynnik.
Czy to prawda, że oferta z Gdańska wcale nie była najatrakcyjniejsza finansowo? Co najbardziej się liczyło przy podpisywaniu kontraktu?
- Tak, dokładnie. Miałem trzy propozycje z PGE Ekstraligi, a także z Nice PLŻ i oferty te były bardzo ciekawe pod względem finansowym. Po rozmowach z tatą i menadżerem, musiałem odpowiedzieć sobie jednak sam na wiele pytań. Żużel to przede wszystkim sport, a jest wiele przykładów, że zawodnicy patrzyli tylko na kwotę w kontrakcie. Ja chcę się odbudować, osiągnąć coś w tym sporcie i wierzę, że razem z Wybrzeżem to mi się uda.
W ostatnim czasie zawodnicy bardzo rzadko pokonują drogę z Nice PLŻ do PGE Ekstraligi. Nie obawia się pan tego samego?
- Tak, ale jak mówiłem, ja mam konkretny cel. Wierzę, że będzie to tylko rok na zapleczu PGE Ekstraligi. Rozmawiałem z moim przyjacielem Krzysztofem Buczkowskim. On w 2010 przeszedł do grudziądzkiego klubu z jasnym celem. Chciał zrobić krok w tył, by uczynić dwa do przodu i to mu się udało. Ja chcę zrobić podobnie.
Nie kusiło mimo wszystko zostanie w PGE Ekstralidze?
- Oczywiście, że kusiło. Byłem już bliski spotkania z jednym klubem, w którym możliwe, że byśmy się porozumieli. Zdecydowałem się jednak na przyjęcie oferty Wybrzeża. Jestem pewien, że zrobiłem dobry krok.
Najprostszą drogą do powrotu z Nice PLŻ do PGE Ekstraligi jak pokazały ostatnie lata jest po prostu awans z drużyną do najwyższej klasy rozgrywkowej. Czy wyobraża sobie pan zostać na dwa sezony, czy więcej w niższej lidze, czy mogłoby to mieć zbyt destrukcyjny wpływ na rozwój kariery?
- Oczywiście, że najprostszą drogą jest awans i jazda z najlepszymi na świecie. Chcę przejechać dobry sezon, pokazać jakim jestem zawodnikiem i wrócić do najlepszych. Póki co nie myślę o tym. Zarówno ja, jak i Wybrzeże chcemy wrócić do najwyższej klasy rozgrywkowej i to jest nasz cel.
Nice PLŻ, to również zupełnie inne tory niż te, na których startował pan regularnie. Czy może to stanowić jakiś problem?
- Myślę, że nie. Jeździłem na tych torach przez kilka lat i nawet teraz zdarzają się jakieś turnieje lub eliminacje. To nie będzie problem. Trzeba odnaleźć najlepsze przełożenie i walczyć. Będę też dysponował dobrym sprzętem, więc tutaj obaw nie mam.
Czy jest jakaś średnia biegowa, w którą celuje pan przed sezonem?
- Nigdy nie wyznaczam sobie przed sezonem średniej, jaką mam mieć. Chcę wygrywać w każdym meczu i w każdym biegu. Tak będzie również teraz.
Czy starty w lidze zagranicznej mogą być w zbliżającym się sezonie sposobem na odbicie sobie startów w niższej klasie rozgrywkowej w Polsce?
- Mam już podpisany w Szwecji, gdzie pozostałem w Dackarnie Malilla, z którą w tym roku zdobyliśmy srebro. Zobaczymy jeszcze jak rozwiąże się opcja z Anglią. Chciałbym tam wrócić.
W poprzednich latach Tadeusz Zdunek zwracał dużą uwagę na przygotowanie zawodników do sezonu. Jakie ma pan plany na okres zimowy? Czy będą jakieś zmiany?
- Po zeszłej zimie wiem, że zrobiłem duży krok w dobrą stronę i mam świadomość co źle robiłem w poprzednich latach. Od 1 listopada zacząłem codzienne lekkie treningi. Będę trenował w Gnieźnie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, będę również kontynuował współpracę z moim trenerem w Toruniu, Radkiem Smykiem. Do tego 21 listopada jadę do Władysławowa na obóz Crime Camp, który będzie trwał tydzień. Będę przygotowany do sezonu jeszcze lepiej, niż było to w tym roku. Wciąż współpracuję też z fizjoterapeutą i z psychologiem, z którymi miałem już kontakt w Gdańsku zimą przed minionym sezonem. Chcę się też spotkać z trenerem przygotowania motorycznego Wybrzeża, którym jest Jarosław Hulko. Możliwe, że trochę czasu podczas przygotowań spędzę w Gdańsku.
Rozmawiał Michał Gałęzewski