Fogo Unia stawia na import gwiazd. Znów będą problemy?

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka

Fogo Unia traci kolejnego wychowanka - Tobiasza Musielaka, który śladem Przemysława Pawlickiego i Damiana Balińskiego przenosi się do innego klubu. - W Lesznie po raz kolejny stwierdzono, że liczy się wynik - mówi Rufin Sokołowski.

Po tym, jak Fogo Unia porozumiała się w poniedziałek z Nickim Pedersenem, jej skład na sezon 2017 został ostatecznie zamknięty. Patrząc na papier, kadra leszczynian robi duże wrażenie. Do dotychczasowych zawodników dołączył Janusz Kołodziej. Z klubem rozstaje się natomiast wychowanek, Tobiasz Musielak.

Nie do końca przekonany do słuszności takiej polityki transferowej jest były prezes Unii Leszno, Rufin Sokołowski. - Klub przyjął strategię, że trzeba zakontraktować co najmniej pięć gwiazd i uzupełnić kadrę juniorami. W tym widzą w Lesznie receptę na sukces. Nie twierdzę, że to się nie uda, ale w ramach tej strategii, rezygnuje się z własnych, średniej klasy zawodników. Import gwiazd może dać wynik, ale czy jest czymś dobrym z szerszej perspektywy? Musielak to nie pierwszy wychowanek, któremu w ostatnich latach podziękowano. Uważam, że oddawanie zawodników z Leszna zmniejsza ducha bojowego zespołu. Widzimy w kadrze klasowych zawodników, jak Pedersen, Kildemand czy Sajfutdinow, ale nie wierzę w ich przywiązanie do klubu. Główną motywacją do jazdy w Lesznie są pieniądze - mówi Rufin Sokołowski.

Proces oddawania wychowanków rzeczywiście postępuje. Nie licząc juniorów, lokalnym zawodnikiem Fogo Unii będzie w przyszłym sezonie jedynie Piotr Pawlicki. Jest to znacząca zmiana w porównaniu do poprzednich lat, gdy w kadrze seniorskiej było co najmniej dwóch wychowanków. W 2015 roku, gdy klub z Leszna sięgał po mistrzostwo, w składzie znajdowali się Tobiasz Musielak i Przemysław Pawlicki. Sezon wcześniej, kiedy wspomniany "Tofeek" był jeszcze juniorem, na pozycji seniorskiej startował z kolei Damian Baliński.

Rufin Sokołowski zauważa poza tym, że Fogo Unia przystąpi do rozgrywek z nie mniejszą presją niż w poprzednim sezonie. Mając tak mocny skład, do którego doszedł dodatkowo Janusz Kołodziej, cel może być tylko jeden. - Każdy inny wynik niż mistrzostwo Polski będzie dla klubu z Leszna po prostu porażką. Unia uparcie idzie w tym kierunku, chociaż jak pamiętamy, w poprzednim sezonie taka koncepcja nie wypaliła. Na papierze skład jest bardzo mocny, ale pamiętajmy o jednym: gdzie jest za dużo gwiazd, tam rodzą się też problemy. W trudnym położeniu jest menedżer, bo trzeba będzie dokonywać rezerw taktycznych czy wybrać zawodników do biegów nominowanych. Jest ryzyko, że ktoś zawsze będzie niezadowolony. Gdy jest pięciu klasowych zawodników, nie każdy może prowadzić parę i chcąc nie chcąc, ktoś zdobędzie mniej punktów - zauważa Sokołowski.

Nasz rozmówca odnosi się natomiast całkiem pozytywnie do transferu Janusza Kołodzieja. Jak zaznacza, jest to jeden z tych zawodników, którzy mogą przyciągnąć leszczyńskich kibiców na trybuny. - Jeśli już Unia musiała pozyskiwać kogoś z zewnątrz, to dobrze, że padło właśnie na Kołodzieja. To zawodnik, z którym leszczyńscy kibice się identyfikują, traktując praktycznie jak swojego. Nie jestem jednak przekonany, czy stadion będzie wypełniony. Przed laty, gdy drużyna składała się w dużej mierze z zawodników, których traktowała jak swoich, z frekwencją było lepiej. Kibic woli oglądać wychowanka, z którym się identyfikuje. Niekoniecznie chodzi tu o sam wynik - kwituje były prezes Unii Leszno.

ZOBACZ WIDEO Historyczna chwila w Łodzi. Wmurowali kamień węgielny (źródło: TVP SA)

Źródło artykułu: