Nick Morris chyba popełnił w tym roku błąd odkupując sprzęt od Darcy’ego Warda

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Od lewej Nick Morris i Maciej Janowski
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Od lewej Nick Morris i Maciej Janowski

Młody Australijczyk Nick Morris ma talent i za kilka lat może być jednym z liczących się zawodników PGE Ekstraligi. Czeka go jednak ciężka przeprawa, bo Betard Sparta Wrocław chce go wypożyczyć do niższej ligi.

Być może Nick Morris byłby w innym miejscu, gdyby przed sezonem dokonał lepszych inwestycji sprzętowych. Pech chciał, że Australijczyk zdecydował się na odkupienie motocykli od Darcy'ego Warda. Dlaczego pech? Ano, dlatego że Ward wszystko co miał najlepsze przekazał pewnie swojemu przyjacielowi Chrisowi Holderowi. Do Morrisa trafiła reszta. Chyba nie najlepsza, skoro co rusz coś defektowało.

Morris stracił prawie dwa miesiące na walce z defektującymi silnikami. Po każdym treningu we Wrocławiu brał jednostkę napędową pod pachę i leciał z nią do Anglii, do tunera Petera Johnsa. W pewnym momencie doszło już do tego, że w trakcie zajęć na torze skupiał się na tym, żeby po prostu dojechać do mety. Wszystkie inne sprawy szły na bok. Nie zawsze się jednak udawało. - Przeważnie było tak, że tu coś pękło, tam się coś urwało - mówi nam Łukasz Groszewski, który pomagał zawodnikowi w parku maszyn.

Zresztą pierwszy występ w barwach Betardu Sparty Wrocław w PGE Ekstralidze też był walką ze sprzętem, a nie z przeciwnikami. Przełom nastąpił w drugim, wyjazdowym spotkaniu z Unią Tarnów, w którym pojechał naprawdę przyzwoicie. - Zrobił bodaj pięć punktów z bonusem, choć tarnowski tor widział pierwszy raz na oczy - przyznaje Groszewski. - To pokazało, że ma w sobie to coś.

Morris pędził do Tarnowa na złamanie karku. Dzień przed był w oddalonym o 1200 kilometrów Slangerup. Dostał jednak zapytanie czy da radę i nie odmówił. Opłaciło się, bo dał sygnał, że ma potencjał. W sumie Morris w sezonie 2016 zaliczył 3 mecze w najlepszej lidze świata.

ZOBACZ WIDEO FOGO Unia Leszno przed sezonem 2017

- Nick w pewnym momencie zaczął jeździć naprawdę dobrze - ocenia Groszewski. - Miał też dobre mecze w lidze angielskiej. Można ją deprecjonować, ale tam też jest trzech rywali i nie ma lekko. Szkoda, że nie dostał więcej szans w Polsce, że po drodze złapał kontuzję, wreszcie że trochę czasu zajęło mu dojście do ładu ze sprzętem.

Morris nie zamierza jednak załamywać rąk. Przedłużył kontrakt ze Swindon Robins, chce też jeździć w drugiej lidze angielskiej. W Polsce czeka na rozwój zdarzeń, bo Betard Sparta chce go wypożyczyć. - On wie, że musi jak najwięcej startować. Poza tym liczy się praca, praca i jeszcze raz praca - kończy Groszewski.

Źródło artykułu: