Żeby zrozumieć, dlaczego Maciej Janowski po słabym sezonie podniesie się z kolan, trzeba odpowiedzieć na pytanie co takiego stało się w tym roku, że jechał poniżej oczekiwań i możliwości. Od początku rozgrywek widać było, że brakuje mu tej radości, że jazda go nie cieszy. Każde pojawienie się na torze było odrabianiem pańszczyzny. Zawodnik Betardu Sparty Wrocław pod koniec rozgrywek powiedział wprost, że ma dość żużla, że najlepiej by było, jakby sezon się skończył. Nie musiał tego robić. To było widać.
Maciej nie chce rozmawiać o przyczynach, mówi że chce o tym zapomnieć. Co jednak sprawiło, że nie potrafił skupić się na jeździe, że był przygaszony i nieobecny. Czy miał problemy osobiste? O tym się głośno nie mówi, ale jakiś kłopot na początku sezonu był i to wpędziło Janowskiego w dołek. Z czasem wygrzebał się z tego, poukładał sobie wszystko w głowie, ale wtedy przyszły kolejne komplikacje, które pociągnęły go na dno.
Ten drugi problem był czysto sportowy i związany z poznańskim torem. Praktycznie nieużywany, trudny do przygotowania, stał się zmorą Janowskiego. Jazda na Golęcinie, gdzie w sezonie 2016 swoje domowe mecze rozgrywała Betard Sparta, kompletnie rozregulowała żużlowca. Nie potrafił znaleźć odpowiednich ustawień, ale i też nabrał złych nawyków, gdy idzie o samą jazdę. To przekładało się także na wyniki na innych torach.
Po zakończeniu sezonu Maciej złapał jednak wiatr w żagle. W klubie mówią, że znowu widać ten błysk w jego oku, że po dobrze przepracowanej zimie na pewno zaskoczy i pojedzie na tyle, na ile go stać. Fizycznie będzie przygotowany, psychicznie też. W minionym sezonie Janowski nie miał najlepiej rozegranej logistyki, ale tu też wiele powinno się zmienić na lepsze.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem