Półtora okrążenia: Byłam naiwna jak Skrzydlewski. Tacy ludzie tracą na starcie

- W żużlu jest inaczej niż w profesjonalnym biznesie. Bycie uczciwym nie popłaca. Tacy ludzie tracą już na starcie - pisze w swoim felietonie "Półtora okrążenia" Marta Półtorak.

W tym artykule dowiesz się o:

Półtora okrążenia to felieton Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.

***

W tym roku wszyscy dostali licencje, więc teoretycznie można by uznać, że nie ma się do czego przyczepić. Gdyby było jednak tak różowo, to każdy klub byłby rozliczony, a doskonale wiemy, że tak nie jest. W mojej ocenie z roku na rok dajemy przyzwolenie na więcej.

Najbardziej nie rozumiem terminów w procesie licencyjnym. Z jednej strony mówimy, że kluby mają czas na rozliczenie się z zawodnikami do końca października. Później jednak okazuje się, że można to równie dobrze zrobić do końca stycznia. Gdzie w tym wszystkim jest konsekwencja i sprawiedliwość? Nie dziwię się, że prezes Witold Skrzydlewski jest rozgoryczony. Zapłacił, a teraz okazuje się, że inni tego nie zrobili. Wiem, jak się czuje, bo kiedyś też byłam naiwna. Mój klub płacił w terminie, nic nie rozkładał na raty, nie było żadnych porozumień. Byliśmy solidni i wypłacalni, więc ktoś postanowił nas karać za inne rzeczy. Raz za to, że traktor nie miał właściwego koloru, a innym razem za to, że słońce krzywo świeciło.

Kalendarz żużlowy to najlepszy prezent dla kibica na święta!

Co ciekawe, problem pojawiał się również w negocjacjach z zawodnikami. Wtedy znowu okazywało się, że uczciwość nie popłaca. Zawodnik był rozliczony, miał carte blanche i mógł normalnie negocjować z innymi zespołami. Teraz wiem, że szybkie rozliczenie żużlowca z perspektywy klubu nie jest do końca korzystne. Doskonale wiem, że inne kluby nie regulowały wszystkich zobowiązań i później zaległe pieniądze były elementem negocjacji przy podpisywaniu umowy na nowy rok. Dziś widzę, że żyłam w naprawdę dziwnej rzeczywistości. Prowadziłam klub jak biznes, w którym wypłacalność i rzetelność mają wielką wartość. Za to dostawałam karę. Gorsza pozycja w negocjacjach z zawodnikami to najlepszy z przykładów. To działało również w ten sposób, że trudniej było nam kogoś pozyskać. Byli żużlowcy, którzy mówili mi, że chętnie by do nas przyszli, ale jeśli nie zostaną w swoim klubie, to stracą zaległe pieniądze.

W tym miejscu pojawia się pytanie, czy klub żużlowy należy prowadzić jak profesjonalny biznes. Uważam, że jeśli ktoś tak podchodzi do tematu, to już na starcie na tym traci. Tacy ludzie są od razu na straconej pozycji. Z kolei bycie nierzetelnym rodzi dodatkowe profity. W gąszczu nieczytelnych reguł można bardzo dobrze funkcjonować.

Jestem jednak mimo wszystko przeciwna temu, co zaproponował pan Skrzydlewski. Chodzi mi o ujemne punkty za nieprzestrzeganie terminów płatności. W ten sposób odchodzimy od czystego sportu i mieszamy go z ekonomią. Jestem daleka od takich rozwiązań, bo dojdziemy do tego, że będziemy mieć pół-bankrutów, którzy będą sobie funkcjonować z ujemnymi punktami. Prezesa szanuję, ale nie łączymy jednego z drugim. Należy wprowadzić pełen profesjonalizm. Termin rozliczenia się z zawodnikami musi być jeden i obowiązywać wszystkich tak samo. Nie można być w połowie w ciąży. Albo się w niej jest, albo nie. Jeśli ktoś zapłacił na czas, to jedzie w lidze. W przeciwnym razie "do widzenia". Należy wprowadzić zrozumiały przepis lub powiedzieć wprost, że nie płacimy. Wtedy wszyscy będą wiedzieć, w co grają.

Marta Półtorak

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik: Znowu moim celem jest zajęcie miejsca w ósemce

Źródło artykułu: