- Listę legend rybnickiego klubu otwierają Andrzej Wyglenda i Antoni Woryna - rozpoczyna Jan Nowak, były żużlowiec ROW-u Rybnik. - W tamtym czasie zawodnicy z Rybnika mieli najlepsze Jawy w Polsce, bo powiązania naszego górnictwa z tym z Czech było bardzo mocne. Nie zmienia to faktu, że ROW miał naprawdę świetnych zawodników, którzy byli wielkimi gwiazdami światowego żużla.
- Wyglenda był nie tylko asem ligi i mistrzem Polski, ale i tym człowiekiem, który do spółki z Jerzym Szczakielem zdobył dla naszego kraju mistrzostwo świata par - kontynuuje Nowak. - Z kolei Woryna to dwukrotny medalista mistrzostw świata. Jak przychodziłem do klubu, to on wyjechał do Anglii, by jeździć w tamtejszej lidze. Potem wrócił, ale to już nie był ten zawodnik. Pykał tą swoją fajeczkę, to był jego znak rozpoznawczy, ale jak go mijaliśmy na dystansie to strasznie się wściekał.
Polecamy: Czyszczenie magazynów! Promocyjna cena na kalendarz żużlowy!
- Starych gwiazd był w ROW-ie bez liku, ale wspomnę jeszcze Jerzego Gryta, który był moim trenerem, a jego ulubionym powiedzeniem było to, że żużel musi się sypać z zębów, jak mąka - wspomina Nowak.
Wielką gwiazdą, zdaniem Nowaka, mógł być Mieczysław Kmieciak, który wypłynął w latach 70-tych. - Był wyjątkowy, miał niesamowity start, ale wykończyły go kontuzje. Pamiętam zawody o Puchar ROW-u, gdzie na wejściu w pierwszy łuk podniosło go, a za chwilę ktoś wjechał w niego i uderzył w głowę. Skończyło się trepanacją czaszki - przypomina Nowak.
ZOBACZ WIDEO Dakar 2017 przeszedł do historii (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Były żużlowiec ROW-u twierdzi, że dobrym zawodnikiem był Piotr Pyszny, który także zaczynał w tym czasie co Kmieciak. Potem, już w latach 80-tych, rozbłysła gwiazda Eugeniusza Skupienia. - Na żużlu jeździł też, i okrył się sławą, Antek Skupień, brat Gienka, ale nie był tak przebojowy i finezyjny – komentuje Nowak.
Nowak na listę legend wpisuje też Łukasza Romanka. - On miał krótki, ale konkretny błysk. Z nim było podobnie, jak z Kmieciakiem. Zresztą te ich kariery potoczyły się podobnie. Kariera Łukasza załamała się po poważnym wypadku w Lesznie. Pozbierał się po nim, poleciał nawet do Australii na cykl turniejów organizowanych przez Ivana Maugera. Jednak po powrocie niepotrzebnie podpisał kontrakt w Anglii. Wracał stamtąd z podkulonym ogonem, bo nie dawali mu szansy, i stracił całą tą pewność, którą zyskał dzięki Maugerowi. Klimat wokół niego zaczął się zagęszczać i skończyło się to tragicznie, bo samobójczą śmiercią - zauważa Nowak.
Na koniec nasz ekspert wymienia nazwisko Rafała Szombierskiego. Dlaczego? - Bo on też mógł być legendą, może nawet największą z wszystkich, ale pogrzebał swój talent. Był zawodnikiem wybitnym, ale nie poparł tego pracą. Kiedy czytam, że Tai Woffinden biega o piątej rano, kiedy przypomnę sobie jak ciężko pracował Mariusz Węgrzyk to myślę sobie, że gdyby Rafał wykonał choć część tej pracy, to mógłby być wielki. Ten jego błysk geniuszu czasami jeszcze widać, ale szkoda, że się nie przełamał, że nie przemógł tego swojego lenistwa - kończy Nowak.
Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->
[b]KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->
[/b]
Kto wie jakie moce ma jeszcze w dobie Rafał Czytaj całość