Żużlowy Jackpot to felieton Jacka Frątczaka, byłego menedżera Falubazu Zielona Góra i cenionego eksperta żużlowego.
***
Nominowani to: Antonio Lindbaeck, Grigorij Łaguta, Piotr Protasiewicz, Jason Doyle i Bartosz Zmarzlik. Stawiam na kapitana Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra. Od razu zaznaczam, że nie ze względu na osobiste sympatie czy inne relacje z zawodnikiem. Tak po prostu uważam i myślę, że taki wybór można w sposób obiektywny uzasadnić.
Piotr jest dla mnie fenomenem z wielu powodów. Zadaje kłam wielu teoriom. Mam wrażenie, że z wiekiem jest lepszym, a przy tym bardziej widowiskowo jeżdżącym zawodnikiem. Malkontenci będą narzekać i przypominać, że w Grand Prix różnie mu się wiodło, ale w kraju to ścisła czołówka minimum od 20 lat. Pamiętam go jeszcze z czasów juniorskich. Waleczność i umiejętność ścigania się na trasie już wtedy były jego znakiem rozpoznawczym.
Zawodnicy często tracą z wiekiem ten walor, bo jeżdżą bardziej zachowawczo. To normalna tendencja. U Piotra, mam wrażenie, jest jednak odwrotnie. Ta umiejętność stale się rozwija, a teraz mamy do czynienia z apogeum. Jest rzeczywiście coraz lepszy i potrafi zrobić więcej na motocyklu. A przypomnę, że w 2006 roku można było w jego przypadku mówić o stagnacji. Wtedy kończył starty w bydgoskiej Polonii i niektórzy twierdzili, że powoli się kończy...
Atuty kapitana Falubazu są powszechnie znane. Potrafi doskonale wybierać linie jazdy. Preferuje najczęściej zewnętrzną. Robi to na wpół wyprostowanym motocyklu i dlatego jego akcje są tak widowiskowe. Na motocyklu jest bardzo sprawny, a to wynika z doskonałego przygotowania fizycznego i motoryki. Jest jeszcze jedna istotna kwestia. Wszystkie ataki Piotra są odpowiedzialne i przemyślane. Podejmuje dobre decyzje. Wie, kiedy należy wjechać pod zawodnika, a kiedy iść za niego. Ktoś pewnie zaraz przypomni, że przecież nie tak dawno to właśnie on spowodował upadek Vaclava Milika. Zgadza się, ale jedno wydarzenie nie może wpływać na całościowy obraz. To byłoby krzywdzące, bo u Piotra emocje na pewno nie panują nad zdrowym rozsądkiem. Mówiąc wprost - nie podpala się.
ZOBACZ WIDEO Dakar: od La Paz do... Krakowa. Jaki to był rajd? (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Utarło się, że Piotr nie jest królem startu. On sam zresztą o tym mówi. W czasach juniorskich też miał z tym problem i dlatego musiał przenieść środek ciężkości na dystans. W ostatnich dwóch, trzech sezonach widać jednak pewną zmianę. Sam moment startu nie był nigdy jego bolączką. Sedno leżało w szybkości dojazdu do pierwszego łuku, a to wynikało ze sposobu ułożenia ciała na motocyklu. Piotr to zmienił. Nie jest już spięty, stał się zdecydowanie bardziej plastyczny i pomaga motocyklowi w dojeździe.
Zmiany tego typu u zawodników doświadczonych stanowią nie lada wyzwanie. Uważam, że tu pomogła mu współpraca z psychologiem. To już nie jest zawodnik, który za każdym razem musi gonić po pierwszym łuku. Coraz częściej zdarza się, że wyjeżdża z niego na prowadzeniu. Na treningach takich przypadków było jeszcze więcej, a to potwierdza tylko, jak ważna jest sfera mentalna. A i broda pod kaskiem nie przeszkadza...
Zdrowia życzę Piter!
Jacek Frątczak