Z drugiej strony ekranu: O noworocznych (prze)jazdach i (re)prezentowaniu speedwaya

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Bartosz Zmarzlik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Bartosz Zmarzlik

W nowy rok żużel wjechał na pełnej mocy. Bartek przyćmił wyborne towarzystwo, fanka speedwaya wygrała z gwiazdą najważniejszej dyscypliny, a wyścig o miano najszybszego Kangura obudził zamarznięte emocje.

W tym artykule dowiesz się o:

Z drugiej strony ekranu to felieton Gabriela Waliszki, dziennikarza nc+.

***

Zima trzyma, to i wielkich emocji nie ma. Zostaje historia, plebiscyty, porównania, no i odwołania do innych dziedzin życia. Dobrze, że ktoś wymyślił odliczanie, bo to człowieka trzyma przy życiu. Do pierwszych jazd sezonu 2017 mniej niż 100 dni. I to - jak mawia klasyk - dużo mniej. Czyli jedziemy z górki. Styczeń z australijskim klimatem zaraz się skończy, luty będzie crosową przygrywką do wyjazdu na południowe tory, no i w marcu zaczną grać te wszystkie ukochane sprzęty. A jak w kwietniu odkręcą manetki na całego to wreszcie się skończy przynudzanie, a rozpocznie podniecanie. No i nagle okaże się, że "kruca bomba mało casu" do ligowej inauguracji. Blisko, coraz bliżej.

Australijskie ekscytacje

Póki co, pierwsze dni roku "ekscytują" nas (prze)jazdami na Półkuli Południowej. U nas zimno, a tam gorąco w powietrzu i podczas mistrzostw Australii. Kiedyś po tytuły sięgały takie asy jak Jason Doyle, Chris Holder, Jason Crump, Leigh Adams czy międzynarodowo Ole Olsen, teraz nazwiska uczestników nie przemawiają jakoś do wyobraźni (z przyczyn biznesowych i zdrowotnych pewnie). - W lecie mamy najbardziej prestiżowe zawody, a zimą odbywają się turnieje dla najbardziej utalentowanych chłopców - podkreślał podczas Grand Prix w Melbourne lokalny dziennikarz. Ze styczniowych relacji wynika, że największe emocje rozpalają takie zdarzenia jak pożar motocykla Troya Batchelora czy przyjazd na zawody legend australijskiego żużla. Wszystko niby na luzie, ale ponoć z niezbędnym profesjonalizmem.

Zatrzymajmy się więc na chwilę przy wygrywających w tym roku. Triumfujący Sam Masters, oglądający jego plecy Justin Sedgmen oraz rutynowany Davey Watt to nazwiska, które w naszym kraju dziś furory nie robią (Max Fricke skończył piąty). Poziom australijskich zawodów ekstraligą nie pachnie. Sam delikatnie liznął rywalizacji na polskich torach, Justin zanotował pamiętne (fal)starty w Falubazie, a Davey najlepsze lata nad Wisłą może wspominać już z wnukami przy kominku. Chris czy Jason opędzlowaliby zapewne tegoroczne mistrzostwa jedną ręką. Tyle że obaj mają inne cele i priorytety. Czekamy aż ich młodsi koledzy pokażą w Polsce na co australijski solo speedway naprawdę stać.

Bartek z Anitą pod rękę

W naszej szerokości geograficznej początek roku to czas plebiscytów. Bartek Zmarzlik uratował czarny sport przed nieobecnością na najważniejszym podsumowaniu sportowego roku. Złota drużyna Marka Cieślaka nie została w drużynowej nominacji nawet tknięta, więc trzeci żużlowiec globu reprezentował czarny sport na salonach w pojedynkę. Jak? Jak zwykle czyli bardzo naturalnie, przykrywając swoją szczerością kolegów z wyróżnionego grona. Ósme miejsce to już jest powód do dumy i chwały, choć równocześnie dopiero przygrywka przed kolejnymi latami ze zmarzlikowym akcentem w najsłynniejszym plebiscycie. Za jakiś czas Bartek te głosowania zdominuje, co patrząc na dotychczasowe jego osiągnięcia nikogo nie powinno zaskoczyć. Tym bardziej jego samego. Na razie w trakcie i już po finałowej gali najczęściej używał słowa "szok".

Przy następnej takiej okazji trema i fascynacja towarzystwem zejdą na trzeci plan, a to inni nagrodzeni sportowcy będą przyznawać, że zaszczytem jest znaleźć się w otoczeniu tak utytułowanego żużlowca. Raczej zdaje sobie sprawę z tego wielka fanka speedwaya Anita Włodarczyk, która zmiażdżyła konkurencję z Robertem Lewandowskim na czele, a cały Rawicz i okolice doprowadziła do takiej euforii, jakby miejscowy Kolejarz pokonał właśnie Stal Gorzów w finale najlepszej ligi świata. Kolejny raz wychodzi na to, że czarny sport ma wszędzie swoich ludzi. I tego się trzymajmy. Przez cały rok.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Przeczytaj więcej felietonów Gabriela Waliszki ->

***

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem

Komentarze (1)
avatar
eddy
20.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No i robota ..odwalona ! Nie wazne ze malo ciekawe , i calosc jak przyslowiowy polski bigos na ..winie wielokrotnie ..odgrzewana , ale czy to jest wazne ? Kasa ..Misiu ..kasa ..sie liczy , wi Czytaj całość