Dąb na stadionie MRGARDEN GKM zyskał złą sławę, bo właśnie pod nim doszło do największej liczby wypadków na grudziądzkim torze. - Teraz jest ich mniej, ale wciąż mówi się o dębie, który przyciąga - mówi Zbigniew Fiałkowski, były prezes klubu.
Drzewo niewątpliwie mocno działa na wyobraźnię zawodników. - Jak byłem juniorem, to starsi straszyli mnie tym dębem - przyznaje Rafał Okoniewski, żużlowiec MRGARDEN GKM. - Mówili, żebym uważał, bo ono przyciąga. Przyznam, że kiedyś jeździłem na mecze do Grudziądza z duszą na ramieniu. Droga dojazdowa na stadion jest obok cmentarza. Człowiek jechał, patrzył na te wiązanki, znicze i nie będę mówił, że to nie działało na psychikę. A już na torze czekał dąb. Wystarczyło źle wjechać w drugi łuk i drzewo nagle zaczynało rosnąć w oczach, zbliżało się nieuchronnie. Mnie ten dąb też kiedyś wciągnął.
Nikt nie wie, jak długo drzewo owiane złą sławą jest na stadionie. - Ludzie mówią, że ma sto lat, że stało zanim wybudowano stadion i tor żużlowy - opowiada Fiałkowski. - Na pewno było w latach 80-tych. Na pewno zostanie po modernizacji. Żadna przebudowa nie ruszy tego dębu - dodaje działacz.
Robert Kempiński, trener MRGARDEN GKM, ma to szczęście, że nigdy nie zaliczył upadku pod pechowym drzewem. - Wielu moich kolegów, zwłaszcza tych mniej objeżdżonych, upadało pod tym dębem - przyznaje Kempiński. - Jak kiedyś jeździł u nas Wiesław Grabarz, to zawodnik, który się przewrócił, wstając otrzepywał kurz i narzekał, że tu się nie da jeździć. "Tu grabarz, tam cmentarz i jeszcze to cholerne drzewo" - cytuje trener GKM.
ZOBACZ WIDEO Skład MRGARDEN GKM Grudziądz na sezon 2017!
Fiałkowski uważa, że zawodnicy sami wykreowali legendę dębu. - Jak ktoś się w Grudziądzu przewrócił i później innym o tym opowiadał, to dla określenia miejsca, w którym to się stało, przywoływał to nasze drzewo. Gdzie miałeś dzwona? Pod dębem. Wypadków w tym miejscu było tak dużo, że zaczęto mówić o drzewie, które przyciąga. Jeden zawodnik, to nawet kiedyś przez bandę przeleciał i wylądował pod tym dębem.
Na złą sławę drzewa zapracowała specyficzna geometria toru. - On jest wąski na prostych - wyjaśnia Okoniewski. - Dodatkowo ten drugi łuk, ten pod dębem, jest taki ściśnięty, zawiły. Jak ktoś źle wjedzie w ten wiraż, jak nie złamie dobrze motocykla, to automatycznie jedzie prosto w drzewo. Tam trzeba bardzo uważać. Chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe - dodaje żużlowiec.
Całkiem możliwe, że nowe pokolenia będą się dziwiły, że dąb sprawiał kiedyś takie problemy. - Wypadków pod drzewem już jest mniej niż kiedyś - stwierdza Kempiński. - Jak stawialiśmy dmuchaną bandę, to przesunęliśmy wewnętrzny krawężnik do środka, tam gdzie wcześniej była trawa. Łuki zrobiły się bardziej łagodne i od razu zrobiło się bezpieczniej.
Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->
[b]KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->
[/b]