Bez Hamulców 2.0 to żużlowy felieton Dariusza Ostafińskiego, w którym autor pisze o kulisach speedway'a.
***
Stanowisko rodziny tragicznie zmarłego Krystiana Rempały jest jasne. Od początku mają swój pogląd na sprawę i odnoszę wrażenie, że dopiero wtedy powiedzą, że jest ok, jeśli prokuratura podzieli ich opinię. Na początek chcą uchylenia wniosku o zamknięcie śledztwa. Jakby nie słyszeli tego, co mówi prokuratura o niezapiętym kasku syna i śmierci mózgu już na torze, bezpośrednio po upadku. Chociaż coś tam słyszą, bo kask jakby zniknął z tematu ich ostatnich rozważań. Teraz na tapecie jest Kacper Woryna i jego motocykl.
Muszę przyznać, że absolutnie nie podzielam stanowiska tragicznie dotkniętej przez los rodziny. Nie popieram tego co robią. Zaczynam mieć skojarzenia ze smoleńską brzozą. Z drugiej strony im się nie dziwię. Strata dziecka (w przypadku siostry Martyny, brata), to coś tak niewyobrażalnie dramatycznego, że nigdy w życiu nie napiszę, że Rempałowie powinni dać sobie spokój. Nikt z nas, mam na myśli tych, którzy tego nie doświadczyli, nie wie, jak zachowałby się będąc na ich miejscu. Możemy więc ich osądzać, ale tylko w pewnych granicach. Komentując ostatnie rewelacje Rempałów postaram się ich nie przekroczyć.
Jacek Rempała przekonuje, że przydałby się biegły z zagranicy, który wypowiedziałby się w sprawie toru. Nie przekonuje go ekspertyza Stanisława Bazeli, bo jest kolegą sędziego i komisarza, którzy byli osobami funkcyjnymi na feralnym meczu ROW-u Rybnik z Unią Tarnów. Nie wiem czyim kolegą jest Bazela, ale wiem, że powoływanie zagranicznego eksperta nie ma sensu. Dziś już nie odtworzymy idealnie warunków, jakie panowały na torze w trakcie tamtego spotkania. Skwitowałbym to żądanie stwierdzeniem, szkoda że w ubiegłym roku nie powołano komisji do zbadania wypadku. Na miejscu byli specjaliści, którzy mogli pewne rzeczy zabezpieczyć, sprawdzić, zbadać. Od początku mówiło się, że stan zawodnika jest krytyczny. Komuś zabrakło wyobraźni. Inna sprawa, że ustalenia komisji pewnie i tak by nie przekonały wszystkich. Tak jak nie przekonuje mówienie, że sędzia ocenił wówczas stan toru na dobry.
Swoją drogą to Ekstraliga Żużlowa nieświadomie dostarcza w sprawie Rempały świeżej amunicji. Wprowadzony niedawno przepis umożliwiający uchylanie sędziowskich not i karanie gospodarzy za złe przygotowanie toru na podstawie zapisu wideo, to pokazanie, że sędziowie nie zawsze stawali na wysokości zadania. Nie mówię, że 22 maja w Rybniku tak właśnie było, ale założę się, że w tej kwestii żużlowa Polska będzie tak podzielona, jak zawodnicy ROW-u i Unii Tarnów w sądzie. Jedni mówili, że było bezpiecznie. Drudzy, że wręcz przeciwnie.
Co do Kacpra Woryny, to Rempałowie nie kupują słów biegłego o zagojonej ranie zawodnika (pamiątka po wypadku, który miał miejsce półtora miesiąca przed tragedią) i małym prawdopodobieństwem tego, że miało to wpływ na wypadek. Mówią, że nie było zdjęcia RTG kontuzjowanej ręki Woryny, że brakowało dokumentacji z leczenia ze szpitala w Anglii, że w Piekarach Śląskich (tam miał się leczyć żużlowiec ROW-u po powrocie do Polski) nie znają takiego pacjenta, jak Woryna.
Moje informacje wskazują, że dokumenty, których brak zgłasza rodzina Rempałów, były w posiadania prokuratury. Pani prokurator badająca sprawę przekazała mi w telefonicznej rozmowie, że czytała dokumentację z Anglii. Tak samo, jak oglądała podbitą przez lekarza zgodę na starty po kontuzji. Tak czy inaczej, pewnie nie raz usłyszymy jeszcze o motocyklu Woryny wypuszczonym w Krystiana niczym pocisk. Kilku zawodników, i to takich z dużym doświadczeniem, przekonywało mnie, że Kacper w tamtej sytuacji faktycznie stracił głowę. Jednak nawet jeśli tak było, to mam prawo przypuszczać, że nic by się nie stało, gdyby kask Krystiana był zapięty.
Dariusz Ostafiński