Władza rzuciła im ochłap. Skrzydlewski wycofa Orła lub pojedzie w innym mieście?

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski z córką Joanną
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu: Witold Skrzydlewski z córką Joanną

Prezes Orła Łódź uważa, że władze miasta traktują kibiców żużla i jego rodzinę jak ludzi drugiej kategorii. Budowę nowego stadionu nazywa "rzuceniem ochłapu" i mówi, że może wycofać drużynę z rozgrywek lub przenieść ją do innego miasta.

Wokół sportu żużlowego w Łodzi atmosfera już dawno nie była tak gorąca. Władze miasta ogłosiły niedawno podział dotacji na wsparcie klubów ligowych. Orzeł dostał na razie 360 tysięcy złotych. To o 50 tysięcy mniej niż przed rokiem. To jednak tylko jeden wątek całej sprawy. Jak informuje w oficjalnym komunikacie zarząd na czele z prezesem Witoldem Skrzydlewskim, inne kluby otrzymały propozycję przyznania środków na wynajem obiektów. Orzeł został natomiast pominięty. - Kibice żużla, zarząd naszego klubu i moja rodzina zostali potraktowani jak ludzie drugiej kategorii. Nie godzimy się na to - grzmi człowiek, który od ponad 10 lat finansuje żużel w Łodzi.

Władze miasta tłumaczą, że mniejsze dotacje dla niektórych klubów zostaną zrekompensowane przy wynajmie obiektów. Zajmować się nimi ma miejska spółka MAKiS. Działacze Orła mówią jednak, że zostali skrzywdzeni, bo to ich nie dotyczy.

Łódzki klub w trakcie każdego sezonu wydaje na różnego rodzaju prace na swoim stadionie około 300 tysięcy złotych. Cała suma pochodzi z kieszeni rodziny Skrzydlewskich. Przed startem najbliższych rozgrywek konieczne są jeszcze poważniejsze inwestycje - wymiana band, zakup nowej polewaczki czy traktorów. Łącznie to około pół miliona złotych. Trzeba się również zająć uzyskaniem wszystkich pozwoleń. - Oczekujemy, że miejska spółka, która zajmuje się obiektami, z wszystkim sobie poradzi i przygotuje nasz stadion do pierwszego meczu. Gdybyśmy mieli zająć się tym sami, to liczymy na 500 tysięcy złotych w formie dodatkowej dotacji - wyjaśnia Skrzydlewski.

Orzeł będzie czekać na ruch miasta. Jeśli nie nastąpi przełom, Witold Skrzydlewski jest gotowy podjąć radykalne kroki. - Jesteśmy zdeterminowani. Możemy wycofać drużynę z rozgrywek lub wystartować w innym mieście - wyjaśnia Skrzydlewski, który nie wyklucza, że w nazwie jego klubu w ogóle nie będzie członu "Łódź". Prezes mówi, że być może nawet nie weźmie od miasta dotacji, sam zamelduje się gdzieś indziej i tam zacznie płacić swoje podatki. Główny sponsor żużla uważa, że zbyt wiele zrobił dla Łodzi i sportu w mieście, żeby godzić się na takie gospodarowanie publicznymi pieniędzmi.

ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem

Prezes Orła mówi, że jest również skłonny zapłacić zawodnikom za podpisy pod kontraktami, a następnie oddać drużynę miastu. Skrzydlewskiego do złagodzenia stanowiska nie jest w stanie przekonać nawet trwająca właśnie w mieście budowa nowego stadionu żużlowego. - Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Nikt nie buduje nam stadionu. Władza wydaje na ten cel 43 miliony złotych. Jeśli porównamy za jakie pieniądze powstają inne stadiony, boiska treningowe czy hale w Łodzi, to śmiało można powiedzieć, że został nam rzucony ochłap. Cały czas macha nam się przed twarzą i mówi "budujemy wam nowy stadion". To jest psi obowiązek. Płacę w tym mieście wielkie podatki. Inni podobnie. Miasto jest tylko zarządcą naszych pieniędzy i chcę, żeby robiło to porządnie, a nie płaciło jakimś prezesom po 26 tysięcy pensji na miesiąc i zatrudniło jeszcze dodatkowych ludzi - wyjaśnia Skrzydlewski.

Sponsor Orła nawiązuje w ten sposób do spółki, która ma teraz zarządzać miejskimi obiektami i odciążać kluby. - Niedawno ŁKS płacił za wynajem stadionu siedem tysięcy. Teraz ma płacić 27 tysięcy. Czy tam wyrosła inna trawa? Nikt o tym nie mówi, bo się boi, ale prawda jest taka, że wielu ludziom skończyły się posady w spółkach skarbu państwa. Mamy nową władzę, więc ludzi trzeba gdzieś "przechować" - atakuje sponsor Orła.

Witold Skrzydlewski przypomniał również prezydent Hannie Zdanowskiej jej obietnicę, którą miała złożyć, kiedy kandydowała po raz pierwszy na urząd. - Pani prezydent, nakłady na sport miały wzrastać. Może nie umiem liczyć, ale proszę mi to pokazać - mówi oburzony Skrzydlewski. - Nie godzimy się na takie traktowanie. Chcemy otwartości. Moja rodzina nie będzie wyciągać ciągle pieniędzy z kieszeni, żeby ktoś później mógł się ogrzać przy blasku fleszy - podsumowuje.

Zarząd Orła Łódź na podjęcie ostatecznych decyzji daje sobie około dwa tygodnie.

Komentarze (75)
avatar
Remik Banaszkiewicz
24.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skrzydlewski zawsze straszy i dostaje co chce. 
avatar
staruszek
23.02.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
widać, że największą wiedzę w temacie i najwięcej do powiedzenia mają kibice lwów, po tym jak ich zawodnicy z Łodzi wyjeżdżali z podkulonym ogonem, boli do dziś....
cóż częstochowscy znawcy, wy
Czytaj całość
st
23.02.2017
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Popieram. Mówi prawdę, ale to nie jest tylko problem Łodzi. 
avatar
maks pierwszy
23.02.2017
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Zuzel był juz dawno w Łodzi młodzież nie pamięta "Tramwajarz" Niestety tak jak pan mówi urzędasy kpią z pana? 
avatar
44 sezon w elicie
23.02.2017
Zgłoś do moderacji
2
6
Odpowiedz
Skrzydlewski zabrakło Ci cohones na Ekstraligę...
Teraz "płaczesz" na miasto...
Łódż nigdy nie będzie "miastem żużlowym"...
Wszyscy o tym wiedzą oprócz... Ciebie...
Pobudka panie prezesie !
Pzd
Czytaj całość