Dariusz Ostafiński. Bez Hamulców 2.0: Miłość bywa okrutna, ale motocross potrafi narobić równie wielkich szkód

Maciej Janowski wyleczył złamane serce, ale pech chciał, że teraz złamał obojczyk. Wierzę jednak głęboko w to, że z kontuzją poradzi sobie szybciej niż z emocjonalnym dołkiem. Trzymam kciuki.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Maciej Janowski (w środku) WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Maciej Janowski (w środku)

Bez Hamulców 2.0 to żużlowy felieton Dariusza Ostafińskiego, w którym autor pisze o kulisach speedway'a.

***

Rok temu nic się Maciejowi Janowskiemu nie kleiło. Jeszcze nie wyjechał na tor, a już był zdołowany. Nie myślał o żużlu, ale o tym, dlaczego mu nie wyszło. Miłosne łamigłówki często mają jednak niewiele wspólnego z logiką, więc nic mądrego, żadnej sensownej odpowiedzi nie mógł sobie Maciej dać. W sezonie doszły jeszcze kłopoty z poznańskim torem (tam jeździła Betard Sparta, bo Stadion Olimpijski we Wrocławiu był w remoncie), do którego nijak nie potrafił się dopasować i całe rozgrywki 2016 poszły na straty. Nic dziwnego. Taka kumulacja mogłaby powalić nawet zawodnika wagi ciężkiej. Dobrze, że chociaż BSI się nad nim ulitowało i dało mu stałą dziką kartę na Grand Prix 2017.

Od kilku tygodni docierały do mnie z wrocławskiego obozu głosy, że Maciej bardzo się zmienił, że odzyskał radość życia. Zresztą wystarczyło na niego spojrzeć. Szczupła twarz, przefarbowane włosy. Wyglądał tak, jakby chciał wykrzyczeć: popatrzcie, oto nowy ja! Całym sobą pokazywał, że od przeszłości odciął się grubą kreską.

Fatalnie, że teraz przytrafiła się Janowskiemu ta kontuzja na motocrossie. Na szczęście najcięższą pracę już wykonał, więc kondycyjnie za wiele nie straci. Chodzi wyłącznie o to, żeby jak najszybciej się pozbierał. Najlepiej tak, jak przed rokiem Piotr Protasiewicz, który dwa tygodnie po złamaniu obojczyka siedział na motocyklu. Tego Maciejowi z całego serca życzę.

Oberwało mi się za tekst z nawiązaniem do pogrzebu trenera Jana Grabowskiego. Napisałem o tym, że na pożegnaniu byłego zawodnika i trenera Falubazu Zielona Góra bardziej widoczna była delegacja ROW-u Rybnik. Napisałem, że rybniczanie, ale i też były zawodnik Falubazu Jan Krzystyniak, byli oburzeni tym, jak wyglądała ceremonia. A wyglądała tak, jakby chowano człowieka ROW-u na obcej ziemi. A przecież Grabowski to wychowanek Falubazu, zdobył też z zespołem tytuł mistrza Polski jako trener.

Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania, ale jednak wielka szkoda, że niektóre komentarze odnoszące się do publikacji nie miały wiele wspólnego z polemiką na poziomie. Tak na marginesie, to swojej opinii w tamtym artykule nie wyraziłem. Zrobię to jednak teraz: to, jak żegna się ludzi, ma znaczenie. Marcinowi Grygierowi, rzecznikowi Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra, już powiedziałem, że jak dla mnie, słabo to wyglądało. I tu nie chodzi o żadną licytację, kto ile osób wysłał i jak był ubrany. ROW Rybnik robiąc to, co zrobił, pokazał, jak wielkim szacunkiem darzył szkoleniowca.

Na koniec mała refleksja odnośnie tego, co powiedział prezes Ireneusz Maciej Zmora. Szef Stali Gorzów stwierdza, że gdyby nie ciążący na klubie kredyt poręczony przez miasto, nie byłoby mistrzowskich tytułów. A ja powiem, że nie byłoby kredytu, gdyby wcześniej nie było życia ponad stan. Ktoś, coś, kiedyś źle policzył i chyba to należałoby powiedzieć. Chyba tu się pan ze mną zgodzi?


ZOBACZ WIDEO Maciejowi Janowskiemu kamień spadł z serca, kiedy dostał dziką kartę


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy kontuzja zaszkodzi Janowskiemu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×