- Był wściekły. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego padły takie słowa. Tomek ma ważny kontrakt z naszym klubem, zimą wylewał siódme poty na treningach, żeby jak najlepiej przygotować się do sezonu. Tymczasem przed startem ligi nasz kapitan czyta, że powinien dać sobie spokój. Jest zbulwersowany i wcale mu się nie dziwimy. Tomek to doświadczony człowiek i wielki sportowiec. Sam będzie najlepiej wiedział, kiedy ma powiedzieć dość. Akurat jemu nikt nie powinien udzielać rad - mówi nam Zbigniew Fiałkowski, członek rady nadzorczej GKM-u.
W Grudziądzu uważają, że Jan Krzystyniak przekroczył granicę dobrego smaku. Twierdzą, że o Gollobie tak mówić po prostu nie należy. - Teraz wypadałoby powiedzieć chociaż zwykłe "przepraszam". Tomek i my jako klub liczymy na takie minimum przyzwoitości. A pan Krzystyniak powinien czasami ugryźć się w język albo dwa razy pomyśleć zanim coś powie. Takiego człowieka z takim sercem i wielkimi zasługami dla światowego żużla jak Tomasz Gollob każdy chciałby spotkać na swojej drodze i brać z niego przykład. Jemu nie należy układać życia - podkreśla Fiałkowski i przypomina, że Jan Krzystyniak zaatakował Grudziądz nie po raz pierwszy.
GKM już raz miał do niego duże pretensje. Wtedy sprawa dotyczyła grudziądzkiego szpitala. Były żużlowiec i trener powiedział, że władze miasta powinny przeznaczyć pieniądze na ratowanie służby zdrowia a nie na żużel. - Już wtedy do niego zadzwoniłem i miałem wrażenie, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Minęło kilka tygodni, a ten człowiek skrzywdził najlepszego w historii polskiego żużlowca. Nie mogę obok tego przejść obojętnie. Nie tylko jako członek Rady Nadzorczej, ale także mieszkaniec Grudziądza. Nie życzymy sobie takich wypowiedzi. Tomasz Gollob zasługuje na szacunek i będziemy stać za nim murem - podsumowuje Fiałkowski.
ZOBACZ WIDEO Marek Cieślak i Jarosław Hampel nie czytają wypowiedzi Roberta Dowhana. Tak jest lepiej