Szwedzka legenda nie mówi jeszcze ostatniego słowa i martwi się o przyszłość żużla w ojczyźnie

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Peter Karlsson
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Peter Karlsson

Peter Karlsson kończy karierę w Wielkiej Brytanii i Polsce, ale nie wyklucza, że ścigać się jeszcze będzie w ojczyźnie. O turnieju pożegnalnym w Szwecji jeszcze nie myśli. Bardziej martwi się o przyszłość speedwaya w kraju Trzech Koron.

WP SportoweFakty: W końcu wyjaśniła się formuła pana turnieju pożegnalnego w Polsce "PK The Final Word". Skąd pomysł na mecz Ostrovia kontra Przyjaciele?

Peter Karlsson: Rozważaliśmy różne możliwości rozegrania tego turnieju. Ostatecznie wybór padł na mecz dwóch drużyn. Chciałem, aby był akcent ostrowski, stąd też miejscowy zespół Ostrovia zmierzy się z drużyną moich przyjaciół, z którymi przez lata ścigałem się na torze.

Czyli nieco inna formuła niż turnieju w Wolverhampton...

- Rzeczywiście. Tam również pojedzie wielu moich przyjaciół, ale w formule turnieju parowego.
 
Ponoć również myślał pan o turnieju par w Ostrowie?

- Owszem. Pierwszy pomysł był na turniej indywidualny. Później pojawiła się koncepcja rozegrania meczu Ostrovia - Wolverhampton. Trzecią opcją był turniej par. Ostatecznie stanęło na meczu dwóch drużyn. Myślę, że jest to dobry pomysł. Dla wyrównania szans, w zespole Ostrovii wystartuje dwukrotny mistrz świata, Tai Woffinden.

Kiedy ogłoszony zostanie skład drużyny Przyjaciół?

- Wkrótce. Podobnie jak to ma miejsce przy organizacji turnieju w Wolverhampton, stopniowo ogłaszamy uczestników tych zawodów. Tak jak wspomniałem, w Ostrowie zobaczymy moich przyjaciół z toru. Nazwisk na razie nie zdradzę, ale zespół Przyjaciół będzie naprawdę mocny.

ZOBACZ WIDEO Marek Cieślak i Jarosław Hampel nie czytają wypowiedzi Roberta Dowhana. Tak jest lepiej

Zanim przyjedzie pan do Polski, odbędzie się turniej pożegnalny w Anglii. Wszystko już dopięte na ostatni guzik?

- Prawie wszystko jest już gotowe. Pracujemy jeszcze nad szczegółami. Dogrywamy ostatnie sprawy sponsorskie i te związane z obsadą zawodów. Myślę, że jeszcze dwa tygodnie i będzie dograne na sto procent. Liczę tylko, że pogoda nam dopisze i wszystko odbędzie się zgodnie z planem.

Czy wzorem angielskiego pożegnania planuje pan również w Polsce spotkanie z kibicami przed turniejem i taki, nazwijmy to, wieczór wspomnień?

- Szczerze mówiąc, nie myśleliśmy o czymś takim, ale to jest całkiem ciekawy pomysł. Do Ostrowa przyjadę odpowiednio wcześniej przed 1 kwietnia, więc może uda się zorganizować takie spotkanie z kibicami.

Chciałby pan coś przekazać przed turniejem pożegnalnym w naszym kraju polskim kibicom?

- Jest mi niezmiernie miło, że mogę zorganizować swoje pożegnalne zawody w Polsce. Wasz kraj i polska liga stanowiła przez lata ważną część mojej sportowej kariery. 1 kwietnia w Ostrowie będzie doskonała okazja, by powiedzieć "do widzenia" polskiemu żużlowi i polskim fanom. Cieszę się, że ostrowski klub stworzył mi możliwość pożegnania się nie tylko z miejscowymi kibicami, ale polską publicznością. Serdecznie zapraszam kibiców nie tylko z klubów, których barwy reprezentowałem w polskiej lidze. 1 kwietnia żegnam się z polskim żużlem i chciałbym wszystkim podziękować za te piękne lata, które spędziłem w waszym kraju.

Znamy terminy pana pożegnalnych turniejów w Wolverhampton i Ostrowie. Szykuje się coś podobnego w Szwecji?

- Cóż, definitywnie zakończyłem karierę w Polsce i Wielkiej Brytanii. Nie jest powiedziane, że w Szwecji nie pojadę w tym sezonie. Jeśli będzie już ostateczna decyzja o końcu kariery również w Szwecji, wówczas pomyślę także nad pożegnaniem w mojej ojczyźnie. W przyszłości oczywiście jest to bardzo realne. Trudno mi jednak sprecyzować, kiedy. W Szwecji jeszcze chyba nie powiedziałem ostatniego słowa.

Na kolejnej stronie Peter Karlsson mówi  m.in. o przyszłości szwedzkiego żużla, o tym czy będzie kontynuował współpracę z Taiem Wofffindenem oraz czy czuje się żużlowcem spełnionym.
[nextpage]A propos szwedzkiego żużla, jak pan widzi przyszłość speedwaya w swojej ojczyźnie? Po zakończeniu kariery przez Tony'ego Rickardssona, trudno znaleźć następców wielkich szwedzkich mistrzów...

- To prawda. Szwedzki żużel w tym momencie nie znajduje się w najlepszej kondycji. Mamy co prawda jeszcze kilku solidnych seniorów, ale źle wygląda kwestia z juniorami. Kluby musiałyby się wziąć solidnie za szkolenie, a to wiąże się niestety z finansami. Sytuacja ekonomiczna nie wszędzie jest wesoła, stąd też taki problem z liczbą zdolnych młodych żużlowców w mojej ojczyźnie. Kiedy ja zaczynałem przygodę z żużlem, wyglądało to zupełnie inaczej. Mieliśmy szeroką ławę utalentowanej młodzieży. Nie wszystkim udało się przebić, ale mam nadzieję, że dobre czasy dla szwedzkiego żużla wrócą.

W zeszłym sezonie pomagał pan w Grand Prix Taiowi Woffindenowi. Współpraca będzie kontynuowana w tym roku?

- W tym sezonie nie będę towarzyszył już Taiowi podczas zawodów Grand Prix. Nie oznacza to, że całkiem zrywamy współpracę. Cały czas będę mu doradzał i służył pomocą. Nie będę już jednak bywał w jego boksie podczas zawodów Grand Prix. Pozostajemy dobrymi kolegami. Ja w tym sezonie skupiam się na moich turniejach pożegnalnych i występach w Szwecji. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Jeśli już mówimy o przyszłości, widzi się pan w roli trenera lub menedżera?

- Nie mówię ani tak, ani nie. Nie wiem, jaka będzie moja rola w sporcie żużlowym po zakończeniu kariery sportowej.

Widziałem w przeszłości, że próbował pan swoich sił jako komentator telewizyjny przy okazji zawodów Grand Prix. Może właśnie tą drogą, jak wielu innych mistrzów sportu żużlowego, że wymienię tutaj Tommy Knudsena, Sama Ermolenkę, Chrisa Louisa czy Kelvina Tatuma, podąży w przyszłości Peter Karlsson?

- Komentowanie w telewizji zawodów żużlowych było przygodą i ciekawym doświadczeniem. Miło jest się dzielić swoją sportową wiedzą i doświadczeniem wyniesionym z torów żużlowych z widzami. Bywałem proszony do telewizji, by występować w roli eksperta i jeśli tylko czas mi na to pozwalał, pojawiałem się na antenie. Jeśli będą jakieś propozycje w tym temacie, może w przyszłości skorzystam.

Czuje się pan żużlowcem spełnionym?

- Jak najbardziej. Nie zostałem co prawda nigdy Indywidualnym Mistrzem Świata na żużlu, ale nie każdy dostępuje tego zaszczytu. Byłem finalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata w Pocking. Przez kilka sezonów ścigałem się w Grand Prix. Dwa razy stałem na podium tych zawodów. Zdobywałem z reprezentacją Szwecji Drużynowy Puchar Świata. Byłem mistrzem swojego kraju. Trochę się tego uzbierało. Czego chcieć więcej? Jestem szczęśliwy, że kończąc sportową karierę poza swoją ojczyzną, czyli w Polsce i Wielkiej Brytanii mam tyle wspaniałych wspomnień i wiele sukcesów wywalczonych z polskimi i brytyjskimi klubami. Będę miał co wspominać po latach.

Co zapamięta pan ze startów w Polsce?

- To były naprawdę piękne lata. Najwięcej wspomnień mam z Ostrowa, bo spędziłem w tym mieście z przerwami ładnych kilka lat. Mieliśmy świetną drużynę. Atmosfera w Ostrowie była znakomita i jedynie do pełni szczęścia brakowało nam awansu do ekstraligi. Tego nie udało mi się zrealizować. Na pocieszenie był awans z drugiej do pierwszej ligi w 2014 roku. Z Ostrowa oraz polskiej ligi mam naprawdę wiele pozytywnych wspomnień.

Rozmawiał: Maciej Kmiecik 

Źródło artykułu: