- Zrobiłem właściwy krok i poślubiłem moją najlepszą przyjaciółkę. To najlepszy dzień w moim życiu - chwalił się 10 marca Jason Doyle. Właśnie wtedy Emily Cole stała się Emily Doyle. - To świetne uczucie. Jeżeli ktoś uważa, że małżeństwo to głupi pomysł, nigdy tego po prostu nie przeżył. To dotychczas nasza najlepsza inwestycja pieniędzy. Cieszymy się sobą i związek małżeński nic nie zmienił. Nadal będę jeździł na żużlu i czerpał z tego przyjemność. Zmieniło się tylko to, że Emily to teraz pani Doyle. Mam nadzieję, że razem przeżyjemy nasze całe życie. Mam przy sobie wspaniałą kobietę, która zawsze mnie wspiera - powiedział Australijczyk w rozmowie ze speedwaygp.com.
Państwo Doyle poznali się poza żużlowymi stadionami. To właśnie jej obecny mąż pokazał jej, na czym polega speedway. - Gdy ja już jeździłem na żużlu, to Emily jeszcze nie wiedziała, czym jest ten sport. Gdy przyszła na pierwsze moje zawody, doznałem kontuzji na stadionie w Sheffield. Wówczas Emily poznała żużel z tej gorszej strony. Była jednak okazja, by zobaczyła lepszą stronę speedwaya - pojechała ze mną do Sztokholmu, gdzie rok temu wygrałem turniej Grand Prix. W żużlu może układać się różnie, ale Emily wszystko rozumie i wie, że nie zamieniłbym tego sportu na nic innego. Musi poradzić sobie z tym jeszcze przez kilka lat. Mam nadzieję, że nie czyta tego wywiadu! - dodał żartobliwie 31-latek.
Życie partnerki żużlowca nie należy do łatwych. Czarny sport jest niezwykle niebezpieczny, a na profesjonalną karierę trzeba poświęcić masę czasu. - Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wiele czasu w ciągu tygodnia spędzamy poza domem. Jestem w związku małżeńskim już ponad dwa tygodnie, a widziałem się z moją żoną zaledwie trzy dni. Podczas sezonu zdarza się, że nie wracam do domu przez prawie trzy tygodnie z rzędu. To trudne życie, ale Emily bardzo dobrze sobie z tym radzi. Właśnie dlatego się pobraliśmy - zakończył Jason Doyle.
ZOBACZ WIDEO Odpracował poprzednie zimy. Będzie objawieniem sezonu?