Spłata zaległości i pozyskanie młodzieżowców (w takiej kolejności) to były główne zadania działaczy zespołu z Krakowa na pierwsze miesiące po nowym roku. Kiedy pierwszy plan udało się wykonać przystąpiono do realizacji drugiego. Niemniej karkołomnego. Trudno bowiem nie oprzeć się wrażeniu, że przedstawiciele Arge Speedway Wandy przespali okres transferowy, koncentrując się na zapełnieniu formacji seniorskiej, jakby zapominając, że aby wystartować w meczu ligowym muszą posiadać w składzie dwóch młodzieżowców, a przecież swoich wychowanków nie posiadają.
Na kilkanaście dni przed startem rozgrywek ligowych wciąż byli z ręką w nocniku i zdani na łaskę innych klubów, chcących im kogoś "za pięć dwunasta" wypożyczyć. Wiadomo było, że nie mają czego szukać wśród pierwszoligowych rywali. Nikt nie będzie przecież wzmacniał przeciwnika. Pomocną dłoń wyciągnął w końcu prezes drugoligowego Speed Car Motoru Lublin, który oddał do Krakowa - Eryka Borczucha. W drużynie prowadzonej przez Dariusza Śledzia pozostają jeszcze Kamil Brzeziński, Maciej Kuromonow, Dawid Flis, Emil Peroń.
Dla 17-latka taki ruch to świetne rozwiązanie logistyczne. Na co dzień mieszka w Anglii. Tam się uczy i stamtąd będzie przylatywał na zawody. - Do Krakowa lata dużo samolotów, a poza tym w Tarnowie skąd pochodzę będziemy mieć bazę. Dzięki temu zaoszczędzimy na czasie, bo autostrada A4 znacznie ułatwi nam poruszanie się pomiędzy tymi miastami - tłumaczy Eryk Borczuch.
Zakontraktowanie Borczucha tylko kropla w morzu potrzeb prezesa Pawła Sadzikowskiego i jego krakowskiej ekipy. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze jednego (najlepiej dwóch w razie kontuzji) żużlowców do 21 roku życia.
ZOBACZ WIDEO Maciej Janowski wraca na tor!