Piotr Olkowicz. Pan z telewizora: Sześć i pół godziny. Karlsson żegna się z torem (felieton)

WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Peter Karlsson (z prawej)
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Na zdjęciu: Peter Karlsson (z prawej)

Jeszcze nam się sezon na dobre nie rozkręcił, a już nastąpił czas rozstań i pożegnań. Cała seria turniejów towarzyskich, służyła w dużej mierze celom treningowo-szkoleniowym, choć dla żegnanych niosła również spory bagaż wrażeń.

W tym artykule dowiesz się o:

Pan z telewizora to cykl felietonów Piotra Olkowicza, wieloletniego komentatora Canal Plus.

***

Peter Karlsson dzielnie wypełniał obowiązki współorganizatora swojego polskiego pożegnania. Nie zawiedli kibice, którzy w oczekiwaniu na start ligowych zmagań, licznie wypełnili trybuny ostrowskiego stadionu. Przygotowali nawet specjalną sektorówkę, sławiącą legendarnego PK-a, jako bohatera ostrowskiego speedway’a.

Bohater w odróżnieniu od Magnusa Zetterstroema odjechał dzielnie całe zawody, choć nie zawsze był tak szybki, jak koledzy regularnie zasiadający na motocyklach. Mimo tego sympatyczny "Okularnik" do swego przepastnego żużlowego dorobku, budowanego z mozołem od roku 1985, dopisał jeszcze jedną "trójkę". Kto wie czy nie ostatnią, bowiem Karlsson jest tajemniczy jeśli chodzi o zdradzanie planów na najbliższą przyszłość.

Skądinąd aktualna forma pozwoliła Peterowi na zwycięstwo w niedawnej brytyjskiej odsłonie turnieju "PK Final Word". W Wolverhampton jeździł skutecznie w parze z Fredrikiem Lindgrenem i okazali się lepsi od duetów Niels Kristian Iversen - Adam Skórnicki oraz Scott Nicholls - Chris Harris. Na marginesie, w tych zawodach poturbował się Skórnicki, długoletni kompan Karlssona z drużyny "Wilków". W biegu o nic zapragnął wyprzedzić swojego parowego z Danii. Jak wjechał szeroko w grubo nasypane… to już stamtąd nie wyjechał. Z Adamem na szczęście wszystko już w porządku. Na inaugurację ligi w Rye House zdobył 7 punktów i bonus, choć obrońcy tytułu musieli uznać wyższość beniaminka.

Wracając do Karlssona trzeba napisać, że będzie można go spotkać na turniejach Grand Prix, choć już niekoniecznie w boksie Taia Woffindena. Może się również okazać, że żużlowiec nie powiedział jeszcze tego ostatniego słowa w szwedzkiej lidze, konkretnie w Allsvenskan League. Czas pokaże.

Na razie Karlsson skupia się na utrzymaniu formy poprzez udział w rozmaitych konkurencjach siłowo-ekstremalnych dla amatorów. Zapisał się do zmagań składających się z morderczych wyścigów na nartach biegowych oraz biegów przełajowych, długodystansowym pływaniu w rzece i wyścigach kolarskich po lesie.

ZOBACZ WIDEO W Łodzi szybko go pokochają. Aleksandr Łoktajew już szaleje

Mało kto wie, że Karlsson ma na swoim koncie już siedem startów w kultowej szwedzkiej imprezie, jaką jest śledzony średnio przez 2 miliony telewidzów Bieg Wazów. Jego najlepszy czas na 90-cio kilometrowej trasie to 6 i pół godziny. O tym osiągnięciu z uznaniem wyrażał się nawet selekcjoner Marek Cieślak, zaproszony przez Petera do poprowadzenia ekipy gości. Powrót Narodowego do Ostrowa został ciepło przyjęty, zaś on sam zaofiarował Karlssonowi pomoc w treningach kolarskich.

Z Cieślakiem na torze nie ma już sentymentów, a mimo to dowodzona przez niego kamanda uległa wzmocnionej na tę okoliczność ekipie miejscowych, w której rej wodził niepokonany tego dnia Woffinden. Wrocławianie w ogóle niezmiernie swobodnie czują się w Ostrowie. Tai na pożegnanie z publicznością zafundował publice chyba ze dwadzieścia okrążeń na jednym kole, a wcześniej ultraszybki Tomasz Jędrzejak z Maksymem Drabikiem ścigali się na tyle radośnie, że ten ostatni niegroźnie zaparkował pod bandą.

Ciężko było jednoznacznie wskazać kto był bardziej winny, więc wykluczenie Jędrzejaka atakującego po małej nie wzbudziło kontrowersji. Maksym szybko wstał, bo upadł tak samo niegroźnie, jak jego kolega Maciej Janowski. Osobne słówko należy się Grzesiowi Drozdowi, który swą historią życia i twórczości Karlssona zapełnił ponad pół programu zawodów. Fragmenty przekładu zrobiły na głównym bohaterze naprawdę spore wrażenie.

Z honorami pożegnany został również Robert Kościecha, który spełnia się w nowej roli trenera młodzieży, jak i pierwszego zespołu Get Well. Jego impreza była jednak na tyle doniosłym wydarzeniem w Toruniu i okolicach, że bohater dostał świąteczną dyspensę i nie musiał wyjeżdżać na niedzielny sparing Aniołów do Grudziądza. Wszystko ma jednak swoje dobre strony. Dzięki temu poprawiny udały się wyśmienicie.

Piotr Olkowicz

Komentarze (0)