Jason Doyle zyskał szacunek rywali. Wcześniej nazywali go amatorem

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jason Doyle
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Jason Doyle

Ubiegłoroczny sezon był bezsprzecznie najlepszym w karierze Jasona Doyle'a. Australijczyk był o krok od wywalczenia tytułu mistrza świata. Na przeszkodzie stanęła jednak kontuzja.

W tym artykule dowiesz się o:

Mało kto spodziewał się, że Jason Doyle w 2016 roku będzie prezentował się tak wyśmienicie. Australijczyk był na dobrej drodze do zdobycia złotego medalu IMŚ. W przedostatnim turnieju Grand Prix zanotował on jednak upadek, po którym przedwcześnie zakończył sezon, jednocześnie tracąc szansę na życiowe osiągnięcie.

Choć na szyi 31-latka nie pojawił się ostatecznie żaden z medali IMŚ, to zyskał on znaczną wartość niematerialną. - Wątpię, by w ubiegłym roku ktokolwiek dawał mi szansę, że mogę zostać mistrzem świata. Ja pokazałem, na co mnie stać i byłem o krok od złotego medalu w Grand Prix. Teraz wielu rywali mnie szanuje. Nie uważają mnie i mojego teamu za amatorów, jak miało to miejsce przed pierwszym sezonem w Grand Prix. Otacza mnie w pełni doświadczony team, w skład którego wchodzą świetni mechanicy - skomentował Doyle w rozmowie ze speedwaygp.com.

Australijczyk w sezonie 2017 znów chce bić się o najwyższe cele w Grand Prix. Ma mu w tym pomóc najwyższej klasy sprzęt. - Zainwestowałem masę pieniędzy w sprzęt. Będę dysponował ośmioma motocyklami, więc czeka nas ogrom pracy, czego ludzie z zewnątrz nie zauważą. Wspólnie z teamem będziemy ciężko pracować, aby jeździć jak najlepiej - dodał Jason Doyle.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Dlaczego Sparta nie namówiła Sławomira Kryjoma? Menedżer podaje powód

[/color]

Źródło artykułu: