System przykrycia toru na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu został przetestowany w warunkach bojowych przed sparingiem Betardu Sparty Wrocław z Grupą Azoty Unią Tarnów. Rozwiązanie zachowało się podobnie, jak na przeprowadzonych kilka dni wcześniej testach, czyli bardzo dobrze.
W przeszłości systemu zabezpieczającego przed opadami próbowała Stal Gorzów, ale tam się ono nie sprawdziło. Jerzy Kanclerz uważa jednak, że to w żaden sposób nie dyskredytuje plandek. Mówi, że zdawały one rezultat w różnych ośrodkach, nie tylko w Vojens. - System sprawdził się chociażby podczas ostatniego Grand Prix w Malilli. Zostało ono co prawda przełożone na niedzielę, ale bez plandeki mogło być gorzej. Dodam, że folią zabezpieczano też tory w Linkoping, Goeteborgu, a także w Terenzano i Lonigo. Tam również była folia, przynajmniej na łukach - mówi stały bywalec światowych torów.
Jednym z utrudnień systemu może być czas rozkładania plandek, ale odpowiednia liczba rąk do pracy powinna umożliwić przeskoczenie tego problemu. - Myślę, że czas rozkładania nie będzie kłopotem. Można to zrobić nawet w dniu meczu. Kwestią inną jest zwinięcie tej plandeki. Jeśli ma się zaplecze w postaci ludzkiej siły, to powinno to iść sprawnie. Wszystko zależy od tego, ile osób będzie się tą folią zajmowało - komentuje Kanclerz.
Aby rozwiązanie mogło poprawnie działać musi tez jednak istnieć sprawny system odprowadzania wody. Samo nachylenie toru niewiele da. - Ta woda musi gdzieś uchodzić - stwierdza Kanclerz. - Nie wiem, czy studzienki, które są na stadionach, były kiedykolwiek przepłukiwane w celu uzyskania ich drożności. Odpływ wody to był problem wielu stadionów. Z tego powodu wszyscy na torach używali szczotek, które niejednokrotnie już widzieliśmy, ale mimo pracy z pełną energią, tej wody nie ubywało - kończy Kanclerz.
ZOBACZ WIDEO: Artur Szpilka i Artur Boruc w MMA? Łukasz "Juras" Jurkowski zabrał głos
Olsen zrobił tor na narodowym, to do dzisiaj niektórzy nie zwrócili, a niektórzy nie dostali...
Będziemy mieli halowe zawody żużlowe ;)