Kluby zaoszczędziły kilkaset tysięcy. Wcześniejsze odwoływanie meczów będzie standardem

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Janusz Kołodziej na czele.
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Janusz Kołodziej na czele.

Mecze inauguracyjnej kolejki PGE Ekstraligi zostały odwołane kilkadziesiąt godzin przed planowanym rozpoczęciem. Fogo Unia i Włókniarz Vitroszlif CrossFit Częstochowa zaoszczędziły dzięki temu przeszło sto tysięcy złotych.

Decyzja o tym, że w weekend wielkanocny odbędzie się tylko mecz w Toruniu, zapadła w sobotę popołudniu. Tym samym nie odbyły się spotkania w Lesznie, Częstochowie i Zielonej Górze. Ze względu na opady deszczu, mecze na dwóch pierwszych obiektach rzeczywiście nie doszłyby do skutku. Być może bez przeszkód udałoby się rozegrać zawody na stadionie Ekantor.pl Falubazu, gdzie pogoda zepsuła się dopiero w nocy z poniedziałku na wtorek.

Jak zauważa ekspert naszego portalu, Jacek Frątczak, Fogo Unia Leszno i Włókniarz Vitroszlif CrossFit Częstochowa oszczędziły dzięki decyzji PGE Ekstraligi od stu do dwustu tysięcy złotych. To koszta, które ponosi się w przypadku, gdy dany mecz odwoływany jest w trakcie lub przed rozpoczęciem pierwszych biegów.

- Nie mam wątpliwości, że przekładając te mecze, podjęto dobrą decyzję - mówi nasz ekspert Jacek Frątczak. - Gdy prognozowana pogoda sprawdza się z dokładnością do 80, 90 procent, to można jej zaufać. Najważniejszy argument to w tym przypadku brak generowania niepotrzebnych kosztów. Dzięki temu nie ucierpiały kasy klubów - argumentuje Frątczak.

Zdaniem byłego menedżera Falubazu Zielona Góra, działaczy nie stać na to, by ryzykować i walczyć z pogodą. - Kibice są niezadowoleni, że mecze nie doszły do skutku, ale muszą zrozumieć jedno: żużel kosztuje ogromne pieniądze, a klubów nie stać na to, by odwoływać mecze w ich trakcie. 100, a nawet 200 tysięcy złotych wyrzuca się wtedy w błoto. Nie ma nic gorszego niż ryzyko, które się wiąże tym, iż po godzinie prac na torze po opadach atmosferycznych, mecz zostaje ostatecznie odwołany, a zmarznięci kibice wracają do domu - tłumaczy.

Jacek Frątczak uważa, że wcześniejsze przekładanie meczów, w oparciu o rzetelne prognozy pogodowe, będzie w przypadku PGE Ekstraligi standardem. - Gdy takie decyzje zapadają na 24 godziny przed meczem, to obszar błędu, związany z prognozami, jest ograniczony do minimum. Małe są wówczas szanse na to, że pogoda ulegnie zmianie i okaże się, że dany mecz mógł się jednak odbyć. Jestem przekonany co do kompetencji zarządu Ekstraligi. Tym bardziej, że jej prezes, Wojciech Stępniewski, sam zarządzał w przeszłości klubem żużlowym. Rozumie więc jak mało kto problemy wynikające z kosztów organizacji meczów i planowania budżetu. Jeśli oczekujemy od klubów stabilności, to finanse musimy stawiać na pierwszym miejscu - kwituje Frątczak.

ZOBACZ WIDEO Nowy pakiet w żużlu? To może być złoty interes

Źródło artykułu: