Działacze MRGARDEN GKM-u Grudziądz mówią, że Huckenbecka do startów w swoim klubie specjalnie przekonywać nie musieli. Wyrazili zainteresowanie, a Niemiec przyjechał na trening. Tor był przygotowany specjalnie dla niego na kilka godzin. Później doszło do rozmów o kontrakcie, ale żadnej licytacji nie było.
- Dogadaliśmy się bardzo szybko. Tak naprawdę spotkaliśmy się w połowie drogi. Niemiec nie stawiał nam warunków. Poza tym, dobrą robotę zrobił nam Kevin Woelbert, który kiedyś u nas jeździł. Wiem, że ze sobą rozmawiali i namawiał Kaia na ten ruch - wyjaśnia prezes Arkadiusz Tuszkowski.
Grudziądzanie nie obiecali Niemcowi, że pojedzie choćby w jednym spotkaniu. Nie było też tematu, co się wydarzy, gdy Huckenbeck okaże się słabszy od kolegów i nie będzie łapać się do składu. Kai nawet nie pytał o możliwość wypożyczenia.
- Jest bardzo bojowo nastawiony. Uważa, że jest w stanie wywalczyć sobie miejsce w drużynie. Bardzo nam się jego podejście podoba. Przyznał, że musi jeszcze poznać nasz tor, a w odpowiedzi usłyszał, że może trenować, ile tylko chce. Wystarczy tylko, że da znać Robertowi Kempińskiemu - przekonuje Tuszkowski.
Huckenbeck po pierwszych jazdach na grudziądzkim torze miał również pewne spostrzeżenia na temat swojego sprzętu. - Powiedział nam, że jego motocykle w zasadzie nie pasują na ten obiekt - zdradza Tuszkowski. - Sprawdzał u nas dwa motory i przyznał, że bardzo poważnie myśli o inwestycjach właśnie pod kątem Grudziądza. Kai z pewnością kupi jeden nowy silnik, który będzie bardziej odpowiedni dla naszych specyficznych warunków - wyjaśnia prezes.
Huckenbeck podpisał z GKM-em dwuletni kontrakt. W tej chwili klub czeka aż Niemiec zostanie potwierdzony do startów w polskiej lidze.
ZOBACZ WIDEO Pogoda zrobiła rozgardiasz w żużlowym kalendarzu