Drugie miejsce Macieja Janowskiego w LOTTO Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland trudno nazwać niespodzianką. Patrząc jednak na ubiegły, fatalny dla zawodnika sezon, można powiedzieć, że Maciej sportowo zmartwychwstał.
Działacze Betardu Sparty Wrocław, klubu Janowskiego, nie mają wątpliwości, że wrócił dawny Maciej. Podkreślają, że zapomniał o problemach osobistych, ale i też o tym, że był bezdomny. Sparta cały ubiegły rok, z powodu remontu własnego obiektu, jeździła w Poznaniu. Janowskiemu to nie służyło. Teraz jednak znowu jest w domu, więc wróciła u niego pewność siebie i psychiczna moc.
Maciej błysnął już w ostatnim meczu PGE Ekstraligi przed Grand Prix. Zdobył 15 punktów z bonusem w 6 startach, w spotkaniu Sparty ze Cash Broker Stalą Gorzów (44:45). W turnieju GP do ostatnich metrów walczył o wygraną. Niektórzy mówią, że zabrakło mu okrążenia. Inni, że tylko kilku metrów, by wyprzedzić Fredrika Lindgrena. - Gdyby maszyna startowa stała trochę dalej to pewnie Maciek minąłby Szweda - stwierdza Piotr Janowski, tata zawodnika i członek jego teamu. - Z drugiej strony wystarczyło jeden łuk pojechać inaczej i nic by Lindgrenowi nie pomogło.
- Jestem dumny z syna - przyznaje Janowski senior. - Pamiętam ubiegłoroczną gorycz. Im bardziej chciał, tym gorzej mu szło. Człowiekowi, jak wejdzie na pewien poziom, jest później wstyd, jak wyniki są słabe. Jednak nie załamał się. Wziął się w garść i zrobił coś fantastycznego. Nawet nie marzyłem o tym, że będzie drugi w Grand Prix na PGE Narodowym.
ZOBACZ WIDEO Pogoda zrobiła rozgardiasz w żużlowym kalendarzu
Wielu ekspertów mówiło, że Janowski przeszedł w ostatniej zimowej przerwie metamorfozę, że się zmienił. Jacek Frątczak, żużlowy menedżer, zauważył nawet, że Maciej przefarbował włosy. - Jakby chciał nam powiedzieć, oto nowy ja - stwierdził Frątczak, ale ojciec żużlowca zdradza, że akurat z włosami to był wygłup. - To był sylwestrowy żart. Obecna na zabawie pani fryzjerka ufarbowała mu włosy, powiedzieli mu, że nieźle wygląda i tak już zostało. Gdybyśmy mieli mówić o zimowej zmianie Maćka, to trzeba by powiedzieć, że dużo trenował i jeszcze jakieś kilogramy zgubił - zauważa pan Piotr.
Sam zawodnik w ankiecie, jaką wypełniał dla WP SportoweFakty przed Grand Prix Warszawy, przyznał, że stracił 273,5 grama. To, co robił zimą, nie miało więc chyba istotnego znaczenia. Większe odegrał czas. Maciej potrzebował kilku miesięcy, by zapomnieć o problemach, odreagować, odpocząć, by móc wrócić z nowymi siłami.
Ciekawostką jest fakt, że sprzętowo niewiele się u niego zmieniło. Podobnie jak przed rokiem korzysta z silników Ryszarda Kowalskiego, Petera Johnsa, Jana Anderssona i Flemminga Graversena. Rok temu miał z nimi kłopoty, teraz sporadycznie przytrafiają mu się błędy w regulacjach. Sprzęt, który w 2016 roku nie działał, teraz jedzie. Stolicę podbił korzystając z silnika Kowalskiego.
W Grand Prix Warszawy nie tylko wynik Macieja zrobił wrażenie. Przede wszystkim zaimponował jazdą. Wiele osób uważa, że jest on zbyt delikatny i za miękki. Na PGE Narodowym wyszedł jednak z niego twardziel. Jeździł zdecydowanie i agresywnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu. - Zawsze jeździł bezpiecznie, ale jak ktoś mu zajdzie za skórę, potrafi oddać - przekonuje tata zawodnika. - Już parę takich biegów widziałem. On nie jest miękki. To silny facet, który nikogo się nie boi. A, że nie wozi ludzi po płotach to chyba dobrze.
Maciej swoimi ostatnimi występami zrobił wrażenie na wielu ludziach. - A ja myślę, że trochę go nie doceniamy skupiając się na Pawlickim, Zmarzliku i Dudku - mówi Sławomir Kryjom, były menedżer Unia Leszno. - Tymczasem Maciej ma talent i papiery. Do pełni szczęścia potrzebuje tylko szybkich silników. Teraz je ma.
Janowski, kiedy zaczynał karierę, napisał odważnie, że jeździ po to, żeby zostać mistrzem. Młodzi zawodnicy wypełniali ankietę dla PZM i GKSŻ. Żaden z rówieśników Macieja nie złożył takiej deklaracji. - Żeby jednak zostać mistrzem trzeba mieć nie tylko umiejętności, ale i zaplecze finansowe, dużo szczęścia i zdrowie. Leigh Adams był kompletny jako zawodnik, w lidze był maszyną do zdobywania punktów, a mistrzem nigdy nie został - komentuje Kryjom.
Pewności co do złota nie mamy, ale w ciemno możemy założyć, że Maciej dostarczy nam w tym roku wielu wrażeń. - On mocno się zmienił, pewne rzeczy przewartościował. Znamienne jest to, co można zobaczyć w mediach społecznościowych. Rano zawodnik jest na sali i bierze udział w treningu fitness. Tam jest praca - podkreśla Frątczak, a Wojciech Dankiewicz, kierownik drużyny Betardu Sparty, dodaje: - W nim zawsze był potencjał. Nawet, jak nie miał dopasowanego sprzętu to imponował mi tym, jak potrafił się bronić przed atakami rywali. A w Warszawie, w odróżnieniu od innych, szybko odczytał tor. To też jest duża sztuka. Według mnie Maciej zmierza w dobrym kierunku, a ubiegły rok był tylko wypadkiem przy pracy.