- Trener gości wyszedł na tor i przez cztery, może pięć minut pomachał miotłą. Bardziej się sprzedał medialnie niż cokolwiek zrobił - mówi nam prezes grudziądzkiego klubu Arkadiusz Tuszkowski. GKM jest mocno zdziwiony zarzutami kierowanymi w stronę klubu.
- Zapewniam, że robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby przygotować ten tor - podkreśla prezes. - Pracownicy grudziądzkiego klubu wykonywali wszystkie polecenia komisarza i sędziego. Nad torem pracowało od ośmiu do dwunastu osób z miotłami. Poza tym były dwa traktory. Najpierw miały podczepione szyny, a później jeden z nich lemiesz, a drugi szczkotkę - wyjaśnia Tuszkowski.
Rzecz jednak w tym, że na sprzęt do kosmetyki toru podobno trzeba było bardzo długo czekać. Grudziądzanie wyjaśniają, że wszystko wprawdzie chwilę trwało, ale nie było w tym nawet odrobiny złej woli ze strony klubu. - Ze względu na modernizację stadionu urządzenia do kosmetyki toru znajdują się po drugiej stronie obiektu. Parking techniczny zostanie oddany do użytku dopiero w przyszłym roku. Wtedy tam będzie cały sprzęt. Siłą rzeczy ciągnik miał w niedzielę trochę dystansu do pokonania - tłumaczy Tuszkowski.
Grudziądzki klub nie ma sobie nic do zarzucenia. W GKM-ie mówią, że wszystko zrobili jak należy i wykazali się dużą determinacją. Działacze są również bardzo wdzięczni telewizji, która przez wiele godzin czekała na uporządkowanie tematów torowych. Słowa uznania za wytrwałość należą się jednak przede wszystkim kibicom. Pierwsi fani pojawili się w niedzielę na stadionie już o godzinie 14:30.
ZOBACZ WIDEO Żużel był już na World Games
Ciag Czytaj całość
` W Grudziądzu lało jak wszędzie.
Nie chcieli jechać i tyle.