Szlaką pisane to felieton Jarosława Galewskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.
***
W piątek Get Well Toruń zaliczył fatalny występ w Częstochowie. Przegrana do 38 uruchomiła lawinę komentarzy. Wszyscy zgodnie podkreślali, że z taką jazdą wicemistrz Polski nie ma czego szukać w najlepszej lidze świata. Torunianie jechali nerwowo, gubili pozycje na dystansie. Drużyna była anemiczna, nie było w niej żadnego wyrazu. Zawodnicy zachowywali się jakby odrabiali pańszczyznę.
Przed niedzielnym meczem w Grudziądzu trudno było o optymizm. Get Well miał znowu przegrać i zostać na dnie. Tymczasem torunianie wykorzystali deszcz i odjechali całkiem niezły mecz. Byli tak skuteczni, że mogli wygrać to spotkanie, nawet gdyby do końca jechał w nim Rafał Okoniewski. Od piątku w Toruniu żadnego trzesięnia ziemii jednak nie było. Przemysław Termiński postanowił spotkać się z drużyną, ale nie powiedział żadnemu z zawodników, że nie nadaje się na Ekstraligę.
Właściciel Get Well wraz z prezes Iloną Termińską zaprosili w sobotę zawodników i sztab szkoleniowy na grilla. Rozmowy trwały długo (wszystko działo się na Motoarenie) i odbywały się w spokojnej atmosferze. Żużlowcy byli podobno bardzo zaskoczeni. Z tej strony swojego szefa niektórzy podobno jeszcze nie znali.
Inicjatywa Termińskiego spodobała się również Jackowi Gajewskiemu. Takie metody są mu w końcu zdecydowanie bliższe od nerwowych reakcji. Panowie chyba ze sobą szczerze pogadali i uzgodnili wspólną taktykę. Termiński miał zresztą powiedzieć menedżerowi po niedzielnym meczu, że grilla trzeba powtórzyć za dwa tygodnie przed meczem z ekantor.pl Falubazem. Właściciel, który jest myśliwym, chce już nawet iść podobno o krok dalej. Termiński myśli o zaproszeniu drużyny na strzelnicę w Unisławiu. Dzięki temu ma być jeszcze lepiej. Pożyjemy, zobaczymy, ale zmiana jest naprawdę zaskakująca.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Nie wszyscy są jak Darcy Ward czy Bartosz Zmarzlik
[/color]
Wiadomo oczywiście, że Get Well nie wygrał w Grudziądzu tylko dzięki grillowaniu na Motoarenie. Wpływ miały przede wszystkim zmiany sprzętowe. Zwłaszcza Chris Holder i Greg Hancock wykonali w sobotę olbrzymią pracę. Całą historię należy potraktować w kategoriach ciekawostki, która pokazuje, że nie wszystko trzeba załatwiać krzykiem.
Ciekawi mnie, co po niedzielnym meczu zrobią grudziądzanie. W tej chwili są dla mnie głównym kandydatem do opuszczenia PGE Ekstraligi. Przegrali u siebie z jednym z rywali w walce o ligowy byt. Nie pokonali zespołu, z którym wygrał już Włókniarz, a to samo może zrobić też ROW. Zawodnicy Roberta Kempińskiego pomylili się u siebie już dwa razy, a na wyjazdach są tak słabi, że raczej nie odrobią tego, co już stracili. Wygląda to bardzo słabo. O ile rozumiem tłumaczenie się brakiem Rafała Okoniewskiego, to deszcz nie jest dla mnie już żadną wymówką. Jeśli GKM nie potrafi wygrać u siebie po opadach z przeciętnymi jak na razie torunianami, to coś z tym zespołem jest nie tak.
[b]Jarosław Galewski
[/b]
Mogą być (są) różne sposoby.