Niedzielne spotkanie w Rzeszowie zakończyło się porażką ostrowskiej drużyny 48:42. Prezes ostrowskiego klubu, Janusz Stefański był jednak zadowolony z występu swoich zawodników, którzy mimo braków na pozycji juniorskiej dzielnie walczyli o końcowy sukces. - Myślę, że występ naszych zawodników należy ocenić bardzo dobrze. Szkoda tylko, że nie mieliśmy pełnego składu, szczególnie na pozycji juniorskiej. Nie ulega wątpliwości, że niedzielny mecz był do wygrania. Na pewno pozostał żal, ponieważ zwycięstwo było w naszym zasięgu - mówi na wstępie działacz ekipy z Ostrowa.
Ostrowianie przegrali w dużej mierze z powodu nieprofesjonalnego zachowania Nicolaia Klindta. Młodzieżowiec Intaru, który był awizowany na niedzielny mecz, ostatecznie nie pojawił się w Rzeszowie. Ostrowski klub wyciągnął jednak konsekwencje wobec młodego żużlowca rodem z Danii. - Sprawa jest prosta. Duńczyk swoją absencję uzasadnił tym, że nie zdążył na samolot, a później nie był w stanie znaleźć innego rozwiązania komunikacyjnego, które pozwoliłoby mu pojawić się w Rzeszowie i wystartować w naszych barwach. Powiem szczerze, że dla mnie jest to brak profesjonalizmu. Duńczyk poniesie konsekwencje swojego zachowania. Klindt został ukarany karą finansową, która jest ściśle określona w kontrakcie. Poza tym, poinformowałem go, że w przypadku kolejnych startów musi przyjeżdżać dzień przed meczem - tłumaczy Stefański.
Niedzielne spotkanie w Rzeszowie nie było udane dla Adriana Gomólskiego. Stefański wierzy jednak, że w najbliższym czasie lider ostrowskiej ekipy z ubiegłego sezonu odnajdzie formę, którą prezentował przed rokiem. - Na pewno postawa Adriana Gomólskiego martwi, bo chcemy, żeby ten zawodnik punktował na wysokim poziomie. Wiemy jednak, że tego żużlowca stać na skuteczną jazdę. Jeżeli chodzi o mnie, to jestem o tym przekonany w stu procentach. Wierzę, że wszystko tkwi w jego psychice. Gomólski na pewno nie zapomniał jak się jeździ i myślę, że teraz wiara może mu bardzo pomóc. Mogę powiedzieć, że zrobimy wszystko, żeby Adrian znowu jechał na wysokim poziomie. Jestem również przekonany, że także sam zawodnik dołoży wszelkich starań, aby tak się stało. Mam wielką nadzieję, że prędzej niż nam się wydaje zobaczymy Adriana Gomólskiego z ubiegłego sezonu - kończy Stefański.