Decyzja została podjęta przez trenera Stanisława Chomskiego po pierwszych treningach powracającego do ścigania żużlowca. Krzysztof Kasprzak przeszedł dość długą drogę, ale dzięki opiece kliniki Rehasport w Poznaniu może znów brać czynny udział w żużlowych imprezach. W piątek w starciu z MRGARDEN GKM-em Grudziądz pojedzie w miejsce Linusa Sundstroema.
- Miało to trwać krócej - opowiada Kasprzak. - Na początku mówiło się, że obojczyk jest pęknięty, ale później okazało się, że jest złamany i są trzy odłamy. Złamałem go po raz czwarty, przez co jest bardzo słaby i musiałem mieć wstawioną blachę i dziewięć śrub. W poniedziałek byłem na wizycie. Docent Lubatowski, któremu bardzo dziękuję za świetną robotę, dał mi pozwolenie, że mogę wsiąść na motocykl i od razu po powrocie do domu siadłem na motocross. Po 10 minutach jazdy nie czułem bólu i zadzwoniłem do trenera, że chciałbym potrenować. We wtorek jeździłem trzy godziny. Nie odczuwam żadnego dyskomfortu, może lekkie spięcie, ale po rozciągnięciu i ćwiczeniach jest w porządku. W środę ponownie trenowałem i jestem gotowy do startu w lidze - opowiedział 32-latek.
- Trzy tygodnie siedziałem bez ruchu, bo chciałem, żeby to się zrosło jak najlepiej. Sam się zdziwiłem, że po takiej kontuzji udało się to tak szybko. Doktor też mówił, że po czterech tygodniach wygląda to bardzo dobrze. We wtorek robiłem parę kontr motocykla, kiedy to najbardziej lewa strona jest obciążona i nie czuję bólu - dodał.
Wspomniana blacha i dziewięć śrub pozostaną już na stałe. - Jest to zespolenie obojczyka. Docent proponuje mi, żebym to zostawił, bo przy następnym upadku miałbym ten obojczyk złamany w skali makro. Jak coś się stanie, to te śruby będą go trzymały. To był lekki upadek dla mnie. Niepotrzebnie trzymałem motocykl do końca. Myślałem, że go opanuję i wyłamię, ale w momencie, gdy ścinałem, to Janowski wjechał we mnie i zderzyliśmy się. Zabrakło mi 10 centymetrów, bym był pod nim i dwa punkty miałbym pewne. Nieszczęśliwy wypadek. Uderzyłem mocno barkiem w tor i puściło w najsłabszym miejscu. Cieszę się, że wróciłem i trener dał mi szansę - przypomniał wychowanek Unii Leszno.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa prognoza pogody. Możliwy deszcz w całej Polsce
Przez cały czas rehabilitacji zawodnik Cash Broker Stali Gorzów pozostawał w kontakcie z kolegami i bacznie przyglądał się ich poczynaniom w PGE Ekstralidze. - W fotelu na pewno było wygodniej i mniej stresu. Nie na tym to jednak polega, żebym mecze oglądał, tylko w nich jechał. Nie po to przepracowałem całą zimę. Dziękuję za zaufanie prezesowi i trenerowi, bo wchodzę z marszu, po dwóch treningach. W piątek będę robił wszystko, żeby przywozić punkty. Uciekły mi trzy mecze u siebie. To bardzo dużo. Cieszyłem się ze zwycięstw, ale też żałowałem, że nie mogę być, bo wiem, że stać mnie na jazdę w tej drużynie i robienie punktów - przyznał.
Od ostatniego startu Kasprzaka w lidze minęło już trochę czasu. Czy nie ma on obaw o braki kondycyjne bądź sprzętowe? - Sprzęt mam bardzo dobry. Na meczu z ROW-em Rybnik, gdyby nie błędy, to bym pojechał pod komplet. Zrobiłem dwa błędy i od razu były dwa zera. Pomału wchodziło to w normalny tor, ale wtedy zdarzyło się to nieszczęście. Na pewno popełniłem trochę błędów na treningach, bo za dużo tego sprzętu testowałem. Początkowo chciałem wrócić tydzień później, ale skoro mnie nie boli, to chcę jak najszybciej wrócić na motocykl, pomóc drużynie i na SEC być na sto procent rozjeżdżony - mówił żużlowiec.
Okres od wtorku do piątku to wystarczająco długi czas, by móc odpowiednio przygotować się do startu na gorzowskim torze. - W kwietniu było zimniej. Motocykle inaczej pracowały. Miałem sporo czasu, więc zrobiłem serwisy i zmiany w regulacjach. Teraz mogę wybrać to, co najlepsze. Tor w Gorzowie jest dobry do ścigania, można jechać każdą ścieżką. Oglądałem sobie powtórki z tych trzech meczów i bardzo dużo mi to dało - zdradził indywidualny wicemistrz świata z 2014 roku.
W momencie, jak zapadła decyzja o powrocie, pojawiły się również pytania o ponowną jazdę na Wyspach Brytyjskich. Syna Zenona Kasprzaka w Poole Pirates zastępował ostatnio Grzegorz Zengota. - Rozmawiałem z Mattem Fordem, czy mógłbym nabrać w Polsce pewności siebie na większych torach. Te angielskie są bardziej wymagające. Wrócę w lipcu, więc dwa mecze pojedzie jeszcze Grzegorz - wyjaśnił Kasprzak.
- Chciałbym bardzo podziękować kibicom, bo dostałem bardzo dużo sygnałów, że mam wracać do składu, bo jak mnie nie ma, to nie to samo. Jestem bardzo wdzięczny, że fani tak myślą. Na pewno dodadzą mi otuchy i będę miał łatwiejszy powrót do zespołu - podsumował wracający po kontuzji zawodnik.