W Bydgoszczy do sierpnia spokój

Zdjęcie okładkowe artykułu: Na zdjęciu: żużlowcy Polonii Bydgoszcz w 2011 roku
Na zdjęciu: żużlowcy Polonii Bydgoszcz w 2011 roku
zdjęcie autora artykułu

Nadal spore problemy z wyjściami spod taśmy mają żużlowcy Polonii. Na dodatek ciągle swojej formy nie mogą ustabilizować Jonas Davidsson i Tomasz Chrzanowski, którzy zawiedli podczas niedzielnego starcia z Atlasem.

Suchej nitki na Szwedzie nie zostawił prezes klubu Leszek Tillinger. Jego zdaniem doświadczony Szwed jeździł zbyt bojaźliwie, bo w pierwszym swoim biegu spisał się naprawdę nieźle. - Nie wszyscy zawodnicy spełnili pokładanie w nich nadzieje. Dla przykładu, Jonas Davidsson wygrał swój pierwszy wyścig, wykręcając bardzo dobry czas. Oznacza to, że miał szybki sprzęt. Niestety, w kolejnych biegach zamykał stawkę. Moim zdaniem jeździł zbyt bojaźliwie - mówi na łamach Expressu Bydgoskiego.

Na dystansie bardzo ładnie walczył Tomasz Chrzanowski, ale razem z Andreasem Jonssonem obaj mieli spore problemy ze sprzętem. Ten drugi na swojej strony internetowej stwierdził, iż tor podczas spotkania z Atlasem był zupełnie inny niż na piątkowym treningu. Jonsson w swoim motorze próbował zmieniać przełożenia, ale na niewiele to się zdało. - Próbowałem zmieniać przełożenie i zakładać mniejsze zębatki na tylne koło, ale takie mocne zejście w dół zmieniało charakterystykę silnika i wszystko brało w łeb - dodał.

W sobotę na nowe warunki finansowe zaproponowane przez klub z Częstochowy nie zgodził się Nicki Pedersen. To również wśród bydgoskiego zarządu wzbudziło spore obawy, ale na szczęście sytuacja finansowa w Polonii jest jak na razie wyjaśniona. Kłopoty mogą zacząć się w połowie sierpnia. - Siedzę na małej minie. Na razie pieniądze od sponsorów spływają, ale nie wiem, co będzie później. Wszystko przez kryzys. Do sierpnia jesteśmy jednak zabezpieczeni. Potem mogą zdarzyć się drobne opóźnienia w wypłatach. Być może będę musiał usiąść do rozmów z zawodnikami i poprosić ich o cierpliwość do października. Wtedy zorganizujemy turniej o GP Polski, na którym oczywiście zarobimy - tłumaczy Tillinger.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)