Kim Jansson: Albo walczysz, albo zginiesz

16 sierpnia 2008 roku to najbardziej pechowy dzień w życiu Kima Janssona. Szwedzki żużlowiec podczas zawodów na torze w Eskilstunie zanotował w tym dniu makabryczny upadek, po którym jest sparaliżowany i porusza się na wózku inwalidzkim. Sympatyczny zawodnik jednak się nie załamał i zamierza wciąż cieszyć się życiem.

W tym artykule dowiesz się o:

- Jedyną czynnością, o której wiem, że w chwili obecnej nie dam rady jej wykonać, jest bieganie. Ale ja nienawidzę biegać! - zaczął półżartem Jansson.

- Moje życiowe motto brzmi: albo walczysz, albo zginiesz. Po wypadku reakcje fanów, szczególnie tych z Ipswich, były niesamowite. Nigdy nie sądziłem, że znaczę dla ludzi tak wiele. Jeśli jednak sam nie zadbasz o to, żeby było dobrze, to nigdy nie będzie. Trzeba walczyć. Dzięki swojej postawie zrozumiałem, że mogę zrobić w życiu jeszcze wiele rzeczy, chociaż wózek troszkę mnie ogranicza. Kiedy leżałem w szpitalnym łóżku, dostawałem setki listów i kartek. Tak, to były ciężkie czasy, ale była to także okazja do tego, żeby zastanowić się nad swoim życiem. Cały czas żyłem w pośpiechu. Nie miałem nawet czasu na to, żeby podziękować za to, co mam - kontynuował Szwed.

Sparaliżowany żużlowiec twierdzi, że po wypadku jego życie wcale nie straciło sensu. - Czuję, że w życiu zrobiłem naprawdę wiele rzeczy. Po wypadku wydawało mi się, że to koniec, że będę żył jak roślina. Na szczęście tak się nie stało. Żałuję jedynie, że już więcej nie będę mógł ścigać się na żużlu. Czuję, że mógłbym jeszcze sporo osiągnąć w tym sporcie. W szpitalu nie było jednak żadnych łez. Teraz, po powrocie do domu, czasem zdarzy mi się zapłakać, ale najważniejsze, że czuję, iż idę do przodu - przeprowadziłem się do nowego mieszkania i mam nowy wózek. Nie stoję w miejscu.

Kim Jansson jest pod wrażeniem wsparcia, jakie uzyskał od swoich brytyjskich fanów. - Kibice w Ipswich są genialni. Dostałem od nich wiele dobrych życzeń. To wszystko sprawiło, że chcę w przyszłości zrobić coś dla klubu z Foxhall i dam wtedy z siebie sto dziesięć procent. Kiedy jeździłem na żużlu, zawsze chciałem, żeby kibice dobrze się bawili - w końcu płacili za bilety sporo pieniędzy. W zeszłym sezonie natomiast zorganizowano zawody, podczas których zbierano pieniądze na moje leczenie i również otrzymałem solidne wsparcie. Chciałbym teraz wszystkim kibicom za to podziękować.

Szwed obecnie uczy się w domu matematyki i historii, a w przyszłości chciałby pójść na studia, żeby jeszcze bardziej rozszerzyć swoją wiedzę. - Uczę się matematyki, bo rozwija ona logiczne myślenie. Historia jest natomiast bardzo interesująca.

Na koniec rozmowy "Kimikaze" zdradził, że nie stracił kontaktu ze sportami motorowymi i trenuje karting. - Gokart został tak przerobiony, że mogę hamować przy użyciu rąk. W pobliżu mojego miejsca zamieszkania są trzy tory oraz około dziesięć osób bardzo zaangażowanych w ten sport.

Komentarze (0)